środa, 19 czerwca 2013

#4

TEN IMAGIN NIE JEST DO KOŃCA MÓJ, MAM POZWOLENIE OD AUTORKI, WNOSZĘ PO SWOJEMU POPRAWKI, WIĘC MOŻNA POWIEDZIEĆ ŻE TAK...50% TEGO JEST MOJE. SĄ 32 CZĘŚCI, WIĘC BĘDZIE CO CZYTAĆ :) NASTĘPNE CZĘŚCI WAS ZASKOCZĄ.
 
Perrie's pov
 
Siedziałam na kanapie u Louis'a z laptopem na kolanach i przyglądałam się jak Niall, Zayn i Lou przygotowują imprezę. Byłam odpowiedzialna za muzykę dzisiejszego wieczoru więc szukałam najlepszych utworów na jakie się natknęłam. Ale każdy ma inny gust więc nie byłam pewna jakiej muzyki słuchają inni i w jakim stylu wolą się bawić.
-Uh, Zayn? Jakiego rodzaju muzyki będą chcieli słuchać goście? - zapytałam chłopaka
-Cokolwiek wybierzesz, będzie wspaniałe, kochana – odpowiedział całując mnie delikatnie w policzek. Zayn był niezwykłym chłopakiem. Wszyscy myślą, że jestem z nim dlatego, boję się go, ale to bzdura. Kocham Go. Myślą, że zrujnowałam sobie życie wiążąc się z nim ale tak nie jest. Teraz jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Oczywiście tęsknię za moimi przyjaciółmi: Dani, El, Liamem, Noah i Joshem. Nie rozmawiają ze mną, bo zadaję się z Zaynem i resztą jego paczki; chodź właściwie czemu mieliby to robić. Chodzę z ludźmi który robiąc kolejny krok wprzód stwarzają kolejne problemy, z ludźmi, którzy według wszystkich powinni już dawno siedzieć w więzieniu. Inni myślą, że ja też taka jestem. Zmieniłam swój styl, wygląd. Mój imidź zmienił się kompletnie. Kiedyś miałam blond włosy i ubierałam krótkie, kwieciste sukienki. Teraz moje włosy są fioletowe, mam tatuaże i piercing, ciemny makijaż, ubieram często podarte dżinsy i koszulki zespołów, które są z 10 rozmiarów za duże. Nigdy nie zmieniłam się dla Zayn'a. Zmieniłam się dla siebie. To ode mnie zależało jak będę wyglądać; ale inni wiedzą lepiej. Wymyślą sobie głupią historię, że zmieniłam się bo Zayn tak chciał, wplątał mnie w narkotyki i alkohol. Niech mówią co chcą, w dupie to mam. Żaden z moich byłych przyjaciół nawet nie podszedł do mnie i nie zapytał co u mnie. Zostawili mnie. Dlatego byłam wdzięczna kiedy zobaczyłam Rose. Patrzyła na mnie z sympatią, porozmawiała ze mną i uśmiechnęła się. Była tak porządną dziewczyną, za spokojną dla Harry'ego w każdym razie. Wszystko czego chciał ten chłopak to przelecieć ją i zostawić. Jakby to było jego motto „nie odpuszczaj dopóki nie przelecisz”. Obrzydzał mnie. Nie mogę uwierzyć, że ten idiota porwał ją, zawiózł do siebie i kazał mieszkać w tym obrzydliwym mieszkaniu. Tak mi jej szkoda. Regulując czas, za chwilę powinna przyjechać tu z Harrym. Jest już wpół do ósmej, więc zaraz się zjawią.

-Boo bear! - głos Stylesa zabrzmiał w całym domu. Wzrokiem odnalazł Louisa i podszedł aby się z nim przywitać. Harry miał na sobie długie, obcisłe jeansy, białą koszulę i czarną marynarkę no i jeszcze naszyjnik który zawsze nosił przy sobie. Wyglądał ostro, jest idiotą, ale wygląda ostro.
-Perrie, Rose jest w moich ciuchach, mogłabyś przebrać ją i pożyczyć coś z twojej szafy, prooooooooszę? - Harry zapytał, przyciągając ręce do brody i przechylając głowę na bok. Wyglądał śmiesznie mimo tych tatuaży i piercingu na ciele.
-Ugh, dobrze – odpowiedziałam i wstałam z kanapy, biorąc do ręki kluczyki od samochodu Zayn'a.

Kiedy ja i Rose dochodziłyśmy do samochodu, dziewczyna nagle zaniosła się płaczem. Co jest? Podeszłam do niej i ułożyłam ją ostrożnie w swoich ramionach po czym zaczęłam głaskać jej włosy i uspakajać ją.
-Co jest, skarbie? - zapytałam. Rose przestała płakać a jej oczy były czerwone i opuchnięte.
-J-ja nie cierpię tego. Nie cierpię być gdzieś wokół niego. On jest potworem, nienawidzę go – szepnęła. Kilka łez spłynęło wzdłuż jej twarzy. Zayn powiedział, że Harry jest chujem, ale w stosunku do Rose jest nie do poznania. Jest całkiem inny.
-Rose... mam pomysł – powiedziałam do niej odsuwając ją lekko od siebie i chwytając ją z ramiona. - pokażmy mu nierówność w twojej przychylności. Niech wie co traci – powiedziałam z uśmieszkiem. Rose nie za bardzo mnie zrozumiała, ale przybliżę jej to.

Harry's pov

Gdzie do chuja jest Rose i Perrie? A co jeśli Perrie zawiozła ją do domu? Nie, nie zrobiłaby tego, chociaż? Oby kurwa tego nie robiła. Gniew zaczynał ze mnie kipieć. Coraz więcej ludzi zaczęło przychodzić na imprezę a ich dalej nie ma.
Zobaczyłem w końcu Perrie podchodzącą do Zayn'a i całującą go w usta. Podszedłem do nich i odciągnąłem na bok Zayn'a.
-Gdzie do kurwy jest Rose? - wykrzyczałem ponad muzykę. Perrie pokazała palcem dziewczynę stojącą na rogu blatu kuchennego, nalewając sobie napój. Jej długie, proste włosy spadały kaskadą w dół. Długie nogi wydawały się jeszcze dłuższe kiedy miała na sobie czarne buty na obcasie. Jej sukienka ułożona była w wachlarz tuż pod jej pupą; idealnie pasowało to do jej długich i zakręconych włosów. Odwróciła się. Miała na ustach jasno-czerwoną szminkę i pomalowane na czarno oczy. Kości policzkowe doskonale podkreślały konkury twarzy a włosy opadły doskonale naokoło jej twarzy. Przez moment nie mogłem uwierzyć, że właśnie patrzę na Rose. Wyglądała inaczej, była tak seksowna. Nigdy nie widziałem jej z tej strony. Na ostatnim przyjęciu wyglądała cudnie, ale teraz...
Nie zauważyłem kiedy moje usta otworzyły się patrząc na nią. Ohh, te rzeczy które mógłbym z nią zrobić. Gdybym mógł, to wziąłbym ją właśnie tu, pieprzył bez żadnych ubrań na niej, tylko w tych długich szpilkach, które miała na sobie. Kurwa. Patrzyła na mnie, kiedy przechylała szklankę z płynem, wypijając go. Kiedy skończyła, oblizała swoje wargi i odstawiła kubek na blat. Tak właśnie będzie robić z ustami, kiedy skończymy to i owo. Zaczęła iść w moją stronę; uśmiechnąłem się z wyższością, wiedząc, że nie mogła mnie teraz zignorować. Patrzyliśmy już na siebie długi czas. Kiedy była już obok mnie, minęła moje ciało i podeszła do Zayn'a i Perrie. Czyli, że... chciała mną zagrać w mojej własnej grze? Lubiłem to.

Rose's pov

Usiadłam na kanapie około 2 godzin od rozpoczęcia imprezy przysiadł się do mnie Louis.
-Hej, Dreeeeew – krzyknął. Zaśmiałam się. Był taki pijany.
-Hej, Louis – odpowiedziałam
-Nazywaj mnie, Lou – uśmiechnął się promiennie, odwzajemniłam uśmiech kiedy nagle poczułam jakiś dziwny zapach. Odwróciłam się i zobaczyłam jak kilku ludzi skupia się w kącie pokoju. Ponad tłumem znalazłam Harry'ego trzymając w ręku coś, co wyglądało jak papieros.
-Hej! Lou! Chcesz trochę? - Harry zapytał
-Tak, przynieś to tutaj, Hazza – powiedział do chłopaka. Ten podszedł i zrobił ostatniego macha zanim dał go Tomlinsonowi. Ten miał zamiar naprzeć ustami na papierosa, ale zanim to zrobił odwrócił się do mnie.
-Chcesz trochę? - zapytał mnie
-Uh, nie. Ja nie palę – odpowiedziałam. Moje dłonie zaczęły się pocić a serce szybciej bić. Nie mogłam palić. Co jeśli wpadłabym w nałóg? Usłyszałam nagle śmiech Harry'ego.
-To nie jest papieros, kochanie. To marihuana – przełknęłam ślinę kiedy usłyszałam głos Harry'ego. Świetnie, dragi. Jeszcze gorzej. Harry przyglądał się Louisowi kiedy ten brał machy a potem wziął od niego skręta u włożył go do swoich ust. Lou dziwnymi gestami ręki namawiał mnie, żebym spróbowała ale ja co chwilę kręciłam głową żeby wzięli to ode mnie.
-O, już wiem. Ty się boisz – powiedział Harry tynkując śmiech na swojej twarzy.
-N-nie. Nie boje się – odpowiedziałam jąkając się
-Więc jednak tego spróbujesz. Pamiętasz co mi obiecałaś? Zrobisz to co ci powiem a teraz chcę żebyś tego spróbowała – powiedział srogo.
-W takim razie to zrobię – wymamrotałam biorąc skręta z marihuaną od Harry'ego. Podniosłam go do swoich warg i wciągnęłam dym do płuc. Poczułam jak substancja przedziera się do moich wnętrzności co spowodowało kaszel. Harry zaczął masować moje plecy abym się uspokoiła. Poczułam się pocieszona w tym momencie, ale to on spowodował ten kaszel. Gdyby nie jego pierdolona obietnica nie musiałabym tego robić. Styles był na ogromnym haju; tak właściwie jak reszta gości w tym pokoju. Czekaj... gdzie jest Perrie? Nie widziałam jej przez resztę wieczoru, pewnie znikła z Zayn'em, żeby zrobić Bóg wie co.
-Wszystko w porządku. Każdy kaszle kiedy robi to pierwszy raz – powiedział pocieszająco. - otwórz usta – domagał się
-C-co? - spytałam zdezorientowana. Chwycił moje policzki ściskając je tak, że moje usta automatycznie same się otworzyły. Harry wziął do ręki woreczek z narkotykami i wsypał trochę do moich ust. Reszta, która była na wargach została wdmuchnięta do środka przez jego oddech. Nie mogłam znieść jego obecności tak blisko mnie. Nasze oczy wpatrywały się w siebie. Co ten debil chce mi robić? Ten koleś sprawiał, że czuję się... dziwnie. To było coś takiego, że w jednym momencie go nienawidzę a w drugim nie odczuwam obrzydzenia. Nie mogłam dotrzymać kroku moim myślom i uczuciom więc podniosłam ręce Harry'ego z mojej twarzy podnosząc się i wykrztuszając lek. Poczułam się jakbym cierpiała na klaustrofobię, tak jakbym nie mogła złapać oddechu w tym pomieszczeniu. Wybiegłam więc z pokoju i udałam się w stronę drzwi otworzyłam je wychodząc na zewnątrz, żeby złapać świeżego powietrza. Wyszłam zza rogu domu Louisa i oparłam się o ścianę, zamykając oczy.
-Dobrze, dobrze, dobrze. Kogo my tutaj mamy? - usłyszałam dziwnie znajomy głos. O kurwa!







2 komentarze:

  1. dzięki :) to nie do końca moje, ale po prostu sama się w nim zakochałam :D mam już kolejne części, uzależniają na maxa!

    OdpowiedzUsuń