TEN IMAGIN NIE JEST DO KOŃCA MÓJ, MAM POZWOLENIE OD AUTORKI, WNOSZĘ PO SWOJEMU POPRAWKI, WIĘC MOŻNA POWIEDZIEĆ ŻE TAK...50% TEGO JEST MOJE. SĄ 32 CZĘŚCI, WIĘC BĘDZIE CO CZYTAĆ :) NASTĘPNE CZĘŚCI WAS ZASKOCZĄ.
Perrie's pov
Siedziałam na
kanapie u Louis'a z laptopem na kolanach i przyglądałam się jak
Niall, Zayn i Lou przygotowują imprezę. Byłam odpowiedzialna za
muzykę dzisiejszego wieczoru więc szukałam najlepszych utworów na
jakie się natknęłam. Ale każdy ma inny gust więc nie byłam
pewna jakiej muzyki słuchają inni i w jakim stylu wolą się bawić.
-Uh, Zayn? Jakiego
rodzaju muzyki będą chcieli słuchać goście? - zapytałam
chłopaka
-Cokolwiek
wybierzesz, będzie wspaniałe, kochana – odpowiedział całując
mnie delikatnie w policzek. Zayn był niezwykłym chłopakiem.
Wszyscy myślą, że jestem z nim dlatego, boję się go, ale to
bzdura. Kocham Go. Myślą, że zrujnowałam sobie życie wiążąc
się z nim ale tak nie jest. Teraz jestem szczęśliwsza niż
kiedykolwiek. Oczywiście tęsknię za moimi przyjaciółmi: Dani,
El, Liamem, Noah i Joshem. Nie rozmawiają ze mną, bo zadaję się z
Zaynem i resztą jego paczki; chodź właściwie czemu mieliby to
robić. Chodzę z ludźmi który robiąc kolejny krok wprzód
stwarzają kolejne problemy, z ludźmi, którzy według wszystkich
powinni już dawno siedzieć w więzieniu. Inni myślą, że ja też
taka jestem. Zmieniłam swój styl, wygląd. Mój imidź zmienił się
kompletnie. Kiedyś miałam blond włosy i ubierałam krótkie,
kwieciste sukienki. Teraz moje włosy są fioletowe, mam tatuaże i
piercing, ciemny makijaż, ubieram często podarte dżinsy i koszulki
zespołów, które są z 10 rozmiarów za duże. Nigdy nie zmieniłam
się dla Zayn'a. Zmieniłam się dla siebie. To ode mnie zależało
jak będę wyglądać; ale inni wiedzą lepiej. Wymyślą sobie
głupią historię, że zmieniłam się bo Zayn tak chciał, wplątał
mnie w narkotyki i alkohol. Niech mówią co chcą, w dupie to mam.
Żaden z moich byłych przyjaciół nawet nie podszedł do mnie i nie
zapytał co u mnie. Zostawili mnie. Dlatego byłam wdzięczna kiedy
zobaczyłam Rose. Patrzyła na mnie z sympatią, porozmawiała ze mną
i uśmiechnęła się. Była tak porządną dziewczyną, za spokojną
dla Harry'ego w każdym razie. Wszystko czego chciał ten chłopak to
przelecieć ją i zostawić. Jakby to było jego motto „nie
odpuszczaj dopóki nie przelecisz”. Obrzydzał mnie. Nie mogę
uwierzyć, że ten idiota porwał ją, zawiózł do siebie i kazał
mieszkać w tym obrzydliwym mieszkaniu. Tak mi jej szkoda. Regulując
czas, za chwilę powinna przyjechać tu z Harrym. Jest już wpół do
ósmej, więc zaraz się zjawią.
-Boo bear! - głos
Stylesa zabrzmiał w całym domu. Wzrokiem odnalazł Louisa i
podszedł aby się z nim przywitać. Harry miał na sobie długie,
obcisłe jeansy, białą koszulę i czarną marynarkę no i jeszcze
naszyjnik który zawsze nosił przy sobie. Wyglądał ostro, jest
idiotą, ale wygląda ostro.
-Perrie, Rose jest
w moich ciuchach, mogłabyś przebrać ją i pożyczyć coś z twojej
szafy, prooooooooszę? - Harry zapytał, przyciągając ręce do
brody i przechylając głowę na bok. Wyglądał śmiesznie mimo tych
tatuaży i piercingu na ciele.
-Ugh, dobrze –
odpowiedziałam i wstałam z kanapy, biorąc do ręki kluczyki od
samochodu Zayn'a.
Kiedy ja i Rose
dochodziłyśmy do samochodu, dziewczyna nagle zaniosła się
płaczem. Co jest? Podeszłam do niej i ułożyłam ją ostrożnie w
swoich ramionach po czym zaczęłam głaskać jej włosy i uspakajać
ją.
-Co jest, skarbie?
- zapytałam. Rose przestała płakać a jej oczy były czerwone i
opuchnięte.
-J-ja nie cierpię
tego. Nie cierpię być gdzieś wokół niego. On jest potworem,
nienawidzę go – szepnęła. Kilka łez spłynęło wzdłuż jej
twarzy. Zayn powiedział, że Harry jest chujem, ale w stosunku do Rose jest nie do poznania. Jest całkiem inny.
-Rose... mam
pomysł – powiedziałam do niej odsuwając ją lekko od siebie i
chwytając ją z ramiona. - pokażmy mu nierówność w twojej
przychylności. Niech wie co traci – powiedziałam z uśmieszkiem. Rose nie za bardzo mnie zrozumiała, ale przybliżę jej to.
Harry's pov
Gdzie do chuja
jest Rose i Perrie? A co jeśli Perrie zawiozła ją do domu? Nie,
nie zrobiłaby tego, chociaż? Oby kurwa tego nie robiła. Gniew
zaczynał ze mnie kipieć. Coraz więcej ludzi zaczęło przychodzić
na imprezę a ich dalej nie ma.
Zobaczyłem w
końcu Perrie podchodzącą do Zayn'a i całującą go w usta.
Podszedłem do nich i odciągnąłem na bok Zayn'a.
-Gdzie do kurwy
jest Rose? - wykrzyczałem ponad muzykę. Perrie pokazała palcem
dziewczynę stojącą na rogu blatu kuchennego, nalewając sobie
napój. Jej długie, proste włosy spadały kaskadą w dół. Długie
nogi wydawały się jeszcze dłuższe kiedy miała na sobie czarne
buty na obcasie. Jej sukienka ułożona była w wachlarz tuż pod jej
pupą; idealnie pasowało to do jej długich i zakręconych włosów.
Odwróciła się. Miała na ustach jasno-czerwoną szminkę i
pomalowane na czarno oczy. Kości policzkowe doskonale podkreślały
konkury twarzy a włosy opadły doskonale naokoło jej twarzy. Przez
moment nie mogłem uwierzyć, że właśnie patrzę na Rose.
Wyglądała inaczej, była tak seksowna. Nigdy nie widziałem jej z
tej strony. Na ostatnim przyjęciu wyglądała cudnie, ale teraz...
Nie zauważyłem
kiedy moje usta otworzyły się patrząc na nią. Ohh, te rzeczy
które mógłbym z nią zrobić. Gdybym mógł, to wziąłbym ją
właśnie tu, pieprzył bez żadnych ubrań na niej, tylko w tych
długich szpilkach, które miała na sobie. Kurwa. Patrzyła na mnie,
kiedy przechylała szklankę z płynem, wypijając go. Kiedy
skończyła, oblizała swoje wargi i odstawiła kubek na blat. Tak
właśnie będzie robić z ustami, kiedy skończymy to i owo. Zaczęła
iść w moją stronę; uśmiechnąłem się z wyższością, wiedząc,
że nie mogła mnie teraz zignorować. Patrzyliśmy już na siebie
długi czas. Kiedy była już obok mnie, minęła moje ciało i
podeszła do Zayn'a i Perrie. Czyli, że... chciała mną zagrać w
mojej własnej grze? Lubiłem to.
Rose's pov
Usiadłam na
kanapie około 2 godzin od rozpoczęcia imprezy przysiadł się do
mnie Louis.
-Hej, Dreeeeew –
krzyknął. Zaśmiałam się. Był taki pijany.
-Hej, Louis –
odpowiedziałam
-Nazywaj mnie, Lou
– uśmiechnął się promiennie, odwzajemniłam uśmiech kiedy
nagle poczułam jakiś dziwny zapach. Odwróciłam się i zobaczyłam
jak kilku ludzi skupia się w kącie pokoju. Ponad tłumem znalazłam
Harry'ego trzymając w ręku coś, co wyglądało jak papieros.
-Hej! Lou! Chcesz
trochę? - Harry zapytał
-Tak, przynieś to
tutaj, Hazza – powiedział do chłopaka. Ten podszedł i zrobił
ostatniego macha zanim dał go Tomlinsonowi. Ten miał zamiar naprzeć
ustami na papierosa, ale zanim to zrobił odwrócił się do mnie.
-Chcesz trochę? -
zapytał mnie
-Uh, nie. Ja nie
palę – odpowiedziałam. Moje dłonie zaczęły się pocić a serce
szybciej bić. Nie mogłam palić. Co jeśli wpadłabym w nałóg?
Usłyszałam nagle śmiech Harry'ego.
-To nie jest
papieros, kochanie. To marihuana – przełknęłam ślinę kiedy
usłyszałam głos Harry'ego. Świetnie, dragi. Jeszcze gorzej. Harry
przyglądał się Louisowi kiedy ten brał machy a potem wziął od
niego skręta u włożył go do swoich ust. Lou dziwnymi gestami ręki
namawiał mnie, żebym spróbowała ale ja co chwilę kręciłam
głową żeby wzięli to ode mnie.
-O, już wiem. Ty
się boisz – powiedział Harry tynkując śmiech na swojej twarzy.
-N-nie. Nie boje
się – odpowiedziałam jąkając się
-Więc jednak tego
spróbujesz. Pamiętasz co mi obiecałaś? Zrobisz to co ci powiem a
teraz chcę żebyś tego spróbowała – powiedział srogo.
-W takim razie to
zrobię – wymamrotałam biorąc skręta z marihuaną od Harry'ego.
Podniosłam go do swoich warg i wciągnęłam dym do płuc. Poczułam
jak substancja przedziera się do moich wnętrzności co spowodowało
kaszel. Harry zaczął masować moje plecy abym się uspokoiła.
Poczułam się pocieszona w tym momencie, ale to on spowodował ten
kaszel. Gdyby nie jego pierdolona obietnica nie musiałabym tego
robić. Styles był na ogromnym haju; tak właściwie jak reszta gości
w tym pokoju. Czekaj... gdzie jest Perrie? Nie widziałam jej przez
resztę wieczoru, pewnie znikła z Zayn'em, żeby zrobić Bóg wie
co.
-Wszystko w
porządku. Każdy kaszle kiedy robi to pierwszy raz – powiedział
pocieszająco. - otwórz usta – domagał się
-C-co? - spytałam
zdezorientowana. Chwycił moje policzki ściskając je tak, że moje
usta automatycznie same się otworzyły. Harry wziął do ręki
woreczek z narkotykami i wsypał trochę do moich ust. Reszta, która
była na wargach została wdmuchnięta do środka przez jego oddech.
Nie mogłam znieść jego obecności tak blisko mnie. Nasze oczy
wpatrywały się w siebie. Co ten debil chce mi robić? Ten koleś
sprawiał, że czuję się... dziwnie. To było coś takiego, że w
jednym momencie go nienawidzę a w drugim nie odczuwam obrzydzenia.
Nie mogłam dotrzymać kroku moim myślom i uczuciom więc podniosłam
ręce Harry'ego z mojej twarzy podnosząc się i wykrztuszając lek.
Poczułam się jakbym cierpiała na klaustrofobię, tak jakbym nie
mogła złapać oddechu w tym pomieszczeniu. Wybiegłam więc z
pokoju i udałam się w stronę drzwi otworzyłam je wychodząc na
zewnątrz, żeby złapać świeżego powietrza. Wyszłam zza rogu
domu Louisa i oparłam się o ścianę, zamykając oczy.
-Dobrze, dobrze,
dobrze. Kogo my tutaj mamy? - usłyszałam dziwnie znajomy głos. O kurwa!
Świetne opowiadanie!♥
OdpowiedzUsuńdzięki :) to nie do końca moje, ale po prostu sama się w nim zakochałam :D mam już kolejne części, uzależniają na maxa!
OdpowiedzUsuń