piątek, 21 czerwca 2013

#12

Harry's pov.
 
Patrzyła na mnie ze wstrząśniętym wyrazem twarzy; zupełnie jakbym zabił członka jej rodziny.
-J...ja nie wiem czy to dobry pomysł, Harry – szepnęła spuszczając wzrok.
Dlaczego nawet nie dawała mi szansy? - Muszę iść, Harry. Dobranoc – powiedziała cicho zamykając drzwi. Przeszkodziłem jej i zanim zdążyła zamknąć je do końca, przytrzymałem je i zbliżyłem się do Rose tak, że nasze ciała dotykały się.
-Dlaczego? - zapytałem. Nie odpowiedziała. - Dlaczego nie dasz mi szansy? Niall zapytał cię jeden jedyny raz czy możesz iść z nim na randkę a ty się zgodziłaś bez żadnego wahania. Dlaczego nawet nie dasz mi szansy, żeby udowodnić ci, że nie jestem tym jakim mnie widzą inni? Dlaczego? - błagałem podnosząc jej brodę, żeby popatrzyła na mnie, ale ta tylko unikała mojego wzroku.
-Harry, to nie wyjdzie, po prostu daj mi o...
-Jedną szansę. Proszę tylko o jedną szansę – przerwałem – Daj mi udowodnić, że jestem inny – spuściła głowę w dół.
-Dobrze – wymamrotała odpychając mnie lekko – Kiedy ma być ta randka? - zapytała
-Teraz – powiedziałem z uśmieszkiem. Rose westchnęła cicho i próbowała zamknąć drzwi.
-Poczekaj tu. Muszę się przebrać. Proszę cię, bądź cicho – rzuciła mi proszące spojrzenie
-Cokolwiek powiesz, kochanie – uśmiechnąłem się i przed sobą zobaczyłam już tylko duże drzwi.

Wyszła z domu po 20 minutach. Miała na sobie dżinsy, obcisłą bluzkę i białe conversy. Jej włosy spadały kaskadą w dół jej pleców a na twarzy dało się zauważyć lekki makijaż. Zdumiewające było to, że nie wkładała dużo wysiłku w to jak wygląda, ale mimo to była piękna. Otwierając drzwi do mojego samochodu, weszła do środka i usiadła na miejscu pasażera. Zamknęła drzwi i popatrzyła prosto przed siebie.
-Nie mam całej nocy – powiedziała kategorycznie zapinając swój pas. To będzie wspaniała noc.

Rose's pov

Jechaliśmy już jakieś 20 minut co sprawiło, że się nudziłam. Nie chciałam iść na te randkę. Było już późno i sama nie czułam się najlepiej.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam ostrożnie zdając sobie sprawę z tego, że w pobliżu nie m żadnych budynków, a Harry jeszcze do nie dawna nazywał mnie suką.
-To niespodzianka – Harry wyszeptał patrząc przed siebie i uśmiechając się lekko
-Czy to jest część w której zawozisz mnie do lasu aby mnie zabić? - zażartowałam
-Kurde! Rozgryzłaś mnie – powiedział śmiejąc się.

5 minut później samochód zatrzymał się.
-Jesteśmy – zakomunikował chłopak odpinając swój pas.
-Jesteśmy na odludziu – powiedziałam unosząc brwi. Harry uśmiechnął się i wyszedł z samochodu otwierając moje drzwi. Podał mi rękę, którą chwyciłam i pociągnął mnie do siebie zamykając za mną drzwi.
-Chodź – uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę. Natychmiast oderwałam ją ode mnie. Nie jesteśmy parą, takie gesty nie dla nas.
-Jestem aż tak zły? - zapytał z zażenowaniem
-Po prostu omińmy to – rzuciłam ruszając w głąb lasu. Harry był tuż za mną próbując nadrobić swoje ruchy aż w końcu znalazł się obok mnie.
-Ufasz mi? - zapytał kiedy zatrzymałam się aby popatrzyć na niego. Jego twarz lśniła w blasku księżyca, wszystkie jego cechy się nasiliły, sprawiając, że wygląda pięknie. Harry zrobił dużo złych rzeczy, ale ufałam mu....przy najmniej chciałam ufać.....słusznie?  Poczułam się bezpieczna kiedy jest obok; to sprawiało, że...nie wiedziałam co mam myśleć.
-Tak....chyba tak... – popatrzyłam w jego oczy. 
-Dla czego chyba? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
-Bo chciała bym Ci ufać, nie zważając na przeszłość ale....
-Ale?
-Ale chyba tak....
Uśmiechnął się.
-Wspaniale. Podaj mi swoją rękę – wyciągnął do mnie swoją dłoń a ja umieściłam tam swoją starannie. Splótł nasze palce i powiedział
-Zamknij oczy – szepnął
-Harry, ja...
-Po prostu to zrób – przerwał mi. Niechętnie zamknęłam oczy kiedy Harry zaczął przeprowadzać mnie przez las. Jego dotyk był łagodny. Czułam się bezpieczna. Nagle nie mogłam wyczuć jego obecności co spowodowało, że wpadłam w panikę.
-Harry? - w połowie krzyknęłam i szepnęłam w panice
-Jestem tu, Rose. Nie zostawię cię. Zaufaj mi – pocieszał
-Ufam – szepnęłam.
-Otwórz oczy – usłyszałam jego głos tuż za mną. Bałam się otworzyć oczy. Bałam się, że zobaczę tam coś co znienawidzę, albo pokocham. Powoli zaczęłam podnosić powieki. Oddech uwiózł mi w gardle a oczy prawie wypadły z orbit kiedy zauważyłam miejsce w którym stałam.
Kilka metrów dalej spływała mała rzeczka a wielkie drzewa tworzyły znakomity dach nad naszymi głowami. Powietrze było takie czyste a lekki wiatr obijał się o moje ciało. Małe lampki były zaczepione na gałęziach krzaków i drzew oświetlając drogę. Na szlaku z kolorowych światełek zauważyłam namiot zbudowany z koców i różnych materiałów. Oniemiałam. Brakło mi słów, żeby opisać to miejsce.
Podeszłam do namiotu i odsunęłam jeden z koców, który odsłonił wejście. Podłoga była pokryta kołdrami i poduszkami, wielki kosz z jedzeniem był na środku przestrzeni a obok leżał bezprzewodowy odtwarzacz CD. Nie mogłam uwierzyć, że Harry zrobił to dla mnie. Włożył w to tyle wysiłku. Zdecydowanie go nie doceniałam.
-Podoba ci... się? - wyjąkał kiedy jego lewa ręka masowała tył jego szyi. Miał spuszczoną głowę. Harry Styles był zdenerwowany?
-Jest wspaniale – szepnęłam patrząc mu prosto w oczy.
-Naprawdę? - zapytał a jego twarz rozjaśniła się. Zbliżył się do mnie i podniósł materiał po czym gestem ręki wskazał, żebym weszła do środka. Wpełzając do „pomieszczenia” usiadłam na jednej z wygodnych poduszek, Harry przysiadł po drugiej stronie namiotu wyciągając z kosza kilka rzeczy. Czekolada ułożona starannie w misce, truskawki w śmietanie i szampan. Musiało go to niemało kosztować.
-Harry, naprawdę nie musiałeś robić sobie z tym problemu – powiedziałam obserwując bacznie jego poczynania kiedy otwierał butelkę szampana, podnosząc szkło i rozlewając płyn do dwóch lampek.
-Chciałem, żeby to było specjalne – podał mi jedną z lampek
-Dziękuję – szepnęłam. Jego oczy podniosły się co sprawiło, że nasz wzrok się złączył. Bez wszystkich kolczyków w jego twarzy, wyglądał pięknie. Nie tak srogo jak zwykle.
-Dlaczego zdjąłeś wszystkie kolczyki? - zapytałam biorąc łyk szampana.
-Pomyślałem, że będziesz mnie bardziej lubić – jego spojrzenie padło na szklankę z płynem
-Lubię Ciebie takiego jakim jesteś na co dzień – Kurde. Co ja właśnie powiedziałam? Rose, idiotko, nie miałaś mówić tego głośno.
Moje policzki się zaczerwieniły na co Harry zaśmiał się z wyższością.
-Oh, naprawdę? - w jego oczach pojawił się błysk
-N, nie, ja.... - wyjąkałam przyciskając szkło do moich warg.
-Chcesz wiedzieć co myślę? - zapytał Harry uśmiechając się lekko po czym włożył do odtwarzacza jedną z płyt. Wstał i chwycił moją dłoń wyciągając mnie na zewnątrz. Piosenka John'a Mayer'a – Free Fallin' zabrzmiała w środku lasu. Dłoń Harry'ego spoczywała na dole moich pleców, naciskając na nie, co spowodowało, że byłam bliżej niego. Pochylił się do mnie. Jego oddech czułam na mojej szyi. Był ciepły; przyprawiał mnie o dreszcze.
-Myślę, że bardziej mnie lubisz niż troszczysz się o mnie. Przyznaj się, Rose – moje oddechy były szybkie i krótkie. Jego wargi drasnęły lekko skórę ponad moją szyją. Okładał mnie przyjemnymi pocałunkami. Nie chciałam żeby przerywał.
-Czy mam rację, kochanie? - zapytał szepcząc mi do ucha.
-N, nie – westchnęłam próbując zatrzymać swoje opanowanie. Patrzył na mnie z podniesionymi brwiami i chytrym uśmiechem na ustach.
-Więc sprawdźmy to – wymamrotał spuszczając swoją głowę w dół mojej szyi po raz kolejny. Jego wilgotne wargi błądziły po mojej skórze składając na niej pocałunki. Zaczął ją ssać. Niczym czułam jak krew wydostawała się ku górze, kiedy Harry robił mi kilka malinek. Czułam ból, ale nie powiedziałam chłopakowi, żeby przestał. To dziwny rodzaj bólu; bolało, ale było przyjemnie.
Przegryzł i pociągnął zębami moją skórę tuż pod uchem. To moje wrażliwe miejsce, wiedział już o tym. Poczułam jak dmuchnął na obtartą skórę co lekko mnie zabolało. Wysyczałam z bólu kiedy pocałował mnie po raz ostatni.
-Pięknie – szepnął, podziwiając swoją pracę. Wziął swoją rękę z moich pleców i chwycił w nią moją dłoń.
-Chodź, kochanie. Mówiłem ci, że chcę zrobić dobre wrażenie na twojej mamie a tak nie będzie jeśli wrócisz do domu późno – uśmiechnął się i spojrzał na moją szyję

-Życzę powodzenia w zakrywaniu tego - wymruczał.

1 komentarz: