Potem trzymając się za ręce poszliśmy do samochodu.
E: Harry, może trochę ogarniesz loczki, bo twoja mama może się domyśleć, i pierwsze spotkanie mielibyśmy z głowy.
H: Fakt...moja mama może tu być największym problemem...-patrzył się gdzieś daleko.
E: Co się stało?
H: Nic, po prostu zawsze jest problem z moją mamą...jest za bardzo przeczulona na te sprawy...wiesz co, ja sie boję że raczej będziemy musieli spać w osobnych pokojach...
E: hahah aż tak?
H: Oj, żebyś wiedziała że tak! Więc musimy korzystać teraz.
Znowu się uśmiechnął.
H: Moja piękna, moja, i tylko moja.
E: Tak Harry, tylko twoja.
Harry odpalił samochód. Po drodze rozmawialiśmy o tym, kiedy może być ślub. Stwierdziliśmy, że z tym nie będziemy się spieszyć, bo może to się odbić na zespole i moich kontraktach. Ważne było, że mieliśmy siebie, i co tak na prawdę do siebie czujemy.
Myliśmy już w rodzinnym mieście Harrego.
Po pewnym czasie skręcił na podjazd, który prowadził do domku w lesie. Miał biały tynk, i czerwone dachówki. Miał też ganek wsparty na kolumnach.
E: Czy to nie jest wierna kopia mojego domu w Mullingar?
H: Właśnie też teraz dopiero się zorientowałem hahah :D Widzisz? Kolejny dowód, że do siebie pasujemy.
Zaczął się uśmiechać.
E: Ojj, Harry, ja tutaj w stresie siedzę, a ty sobie żartujesz.
H: Ja tam raczej uważam, że to będzie śmieszne, bo mój ojciec uwielbia pewną modelkę, Emilly Miller, zna jej wszystkie sesje i zawsze się nią zachwyca. Matka też zna tą sławną modelkę. Właściwie to całe Holmes Mapel szaleje za tą modelką.
Zdezorientowana spojrzałam na Harrego.
Zaczął się śmiać.
H: Na prawdę, hahahah :D
E: Aaa...on wie, że ja to ja?
H: Nie, matka też nie, tylko Gemma (dla czytających, Gemma to siostra Harrego, w realnym świecie też ;)
E: Gemmy akurat najmniej się obawiam.
Staliśmy przed drzwiami.
H: Gotowa?
E: Bardziej gotowa już nie będę, jedyne mogę się z tego stresu rozmyślić.
Nacisnął na klamkę. Weszliśmy do niemożliwie czystego pomieszczenia.
H: Cześć mamo, cześć tato, jesteśmy!
Z kuchni wyszła mama Harrego. Miała ciemne włosy, była zgrabna. Miała cudowny uśmiech, taki jak Harry.
M<mama> : Czeeść syneczku! - i pocałowała go w czoło. Gdyby Harry widział swoją minę.
H: Mamo, już, ja nie mam pięciu lat!
M: No tak...
Spojrzała się przeszywającym wzrokiem na mnie.
M: Jakaś ty piękna! Przypominasz jedną taką znaną modelkę, nie pamiętam co prawda, jak się nazywała, ale na prawdę jesteś prześliczna. No, usiądźcie do stołu, ja poprzynoszę jedzenie.
T<tata>: No, porozmawiamy trochę. Chodź Emilly, myślę że mogę tak do Ciebie mówić?
E: Taaak, oczywiście. - uśmiechnęłam się, starałam się wypaść jak najlepiej, żeby nie było potem, że Harry lepiej żeby nie był ze mną, albo coś...
Do pokoju weszła mama Harrego. Położyła na stole pierwszą porcję jedzenia. Ja jak jakaś idiotka, nie pomyślałam żeby jej pomóc!
E: Może...pomóc pani...
Poszła do kuchni. Ja za nią. Chwilę później do kuchni wszedł Harry, i oparł się o ścianę.
M: Emilly, nie mów do mnie ,,pani" to tak zimno, oficiajlnie!
E: yyy....dobrze, to jak mam do pani mówić?
Uśmiechnęła się, i spojrzała na moją rękę....na tą rękę, na którą jeszcze przed godziną Harry zakładał mi pierścionek!
Zaczęła się cicho śmiać. Ja i Harry spojrzeliśmy po sobie, kompletnie nie wiedzieliśmy o co chodzi.
M: Oooj, dzieci dzieci, wy jeszcze zupełnie nie jesteście do życia gotowi. Starej, doświadczonej matki nie da się oszukać. Co oznacza ten pierścionek na ręce Emilly? Masz coś z tym wspólnego Harry? - znowu się uśmiechnęła, patrzyła się na nas. Harry objął mnie ramieniem, i przytulił.
H: Mamo bo my... my na prawdę się kochamy...i ja się Emilly oświadczyłem, ale na razie ze ślubem się nie śpieszymy, chcieliśmy tylko być razem..
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy do kuchni wszedł również ojczym Harrego, i przysłuchiwał się rozmowie.
Gdy stół już był zastawiony, usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Atmosfera była potwornie sztywna. Normalnie na co dzień, braliśmy z Harrym talerz, siadaliśmy na kanapie i jedliśmy, śmialiśmy się, i było znacznie inaczej niż teraz. Siedziałam na przeciwko Harrego. Patrzyliśmy po sobie, nie wiedzieliśmy na czym stoimy, nie chcieliśmy, żeby teraz dowiedzieli się o naszym związku...
Ciszę przerwała mama Harrego.
M: Emilly... a może ty w ciąży jesteś?
Przyznam że czegoś takiego się nie spodziewałam!
Harry spojrzał się na mnie, zaczął się śmiać, wytrzeszczył oczy.
E: Nieee, nie, na pewno nie.
Zrobiłam dość speszoną minę. Uświadomiłam sobie, jak ryzykowaliśmy robiąc to prawie codziennie bez gumek!
M: A śpicie razem?
H: Mamo! Jesteśmy razem! Tak, śpimy razem, ale ja mam już 22 lata, a Emilly 21! Kiedyś to musiało nastąpić! Jeśli macie coś przeciwko, to mówcie od razu, ja Emilly kocham, i zawsze będę kochać, i nic tego nie zmieni! - po tych słowach wstał i podszedł do mnie.
Ja milczałam...
T: Niee, nie Harry, usiądź! Bardzo się cieszymy że jesteście razem, i że się tak kochacie, a ja Ciebie, Anne (mama Harrego, też w realnym świecie) na sekundę proszę.
Poszli do kuchni.
H: Przepraszam. - i pocałował mnie w usta.
E: Moi rodzice też nieźle Ci dali w kość .
Zaczęłam się cicho śmiać, zauważyłam moje zdjęcie leżące na kanapie.
Harry to zauważył, i też się uśmiechnął.
H: Jakaś ty piękna! Widzę tą suknię na naszym ślubie.
E: hahah, idioto! Ja jej nie lubię, patrz jakie ja mam w tej sukni cycki!
H: Mmmmm, najpiękniejsze na świecie.
E: Kocham Cię.
H: Ja Ciebie też, i wieczorem postaram Ci to udowodnić.
E: Tutaj?
H: Już głębiej się nie pogrążymy, i tak jest źle.
Zaczął się smiać. Wstał i wziął zdjęcie do rąk.
E: Harry powiedz mi jedno, czy ja na prawdę jestem do siebie nie podobna?
H: hahah, na prawdę nie wiem, jak mogli się jeszcze nie zorienotać!
Nagle do pokoju weszli rodzice Harrego.
M,T: Przepraszamy was, po prostu mamy złe doświadczenia po narzeczonym Gemmy, ale wy na prawdę się kochacie.
T: Oooo, właśnie, chciałem wam pokazać tą suknię, jak byście brali ślub....too....
M: Nie wiem, czy to zasługa tej dziewczyny, ale jest cudowna, taka nieskazitelna, i jak na niej leży! Ale..Emilly tak patrzę, że w sumie Emilly jesteś do niej podobna.
Zaczęłam się śmiać, a Harry zrobił *facepalm* i powiedział:
H: Na prawdę mamo? Na prawdę?
M: Ale co synku? Mówię tylko że ta dziewczyna jest przepiękna, i że Emilly jest do niej podobna, to chyba nic złego?Spojrzała się na mnie, a ja się znowu śmiałam.
H: Mamo, Emilly jest tą modelką na zdjęciu!
T: Jezu, rzeczywiście! Wiedziałem że jesteś podobna, ale myślałem że ty jesteś piosenkarką!
E: hahah, niee, to Harry ma tu cudowny głos :)
Resztę dnia spędziliśmy już w miłej atmosferze, kazali mi mówić nawet do nich ,,mamo" i ,,tato"...nadeszła pora kolacji. Po posiłku (jak zwykle potwornie czysto podanym) nadszedł kluczowy moment: czy możemy z Harrym spać w jednym pokoju, jak normalna para?!
Hazza próbował jakoś zacząć łatwą rozmowę.
H: No, dopiero teraz zauważyłem, że Gemmy nie ma!
M: Taak, jutro wróci. A ty Emilly ją znasz?
E: Taak, była u nas w domu kilka razy.
H: Aleeee, już zmęczony jestem...9 godzin drogi to jednak trochę jest.
M: No tak, rzeczywiście synku.
H: Oj mamo, bez owijania. Ja i Emilly śpimy razem.
T: Mówiłem, Anne, to normalne, oni są dorośli, i wiedzą co robią!
M: Taak...jasne.
Po godzinie siedziałam już na łóżku, w przestronnym pokoju z błękitnymi ścianami, białymi meblami, białym łóżkiem i dużym, puchatym białym dywanem. Pokój miał skośny dach, nastrojowe lampy i wielki taras... czytałam książkę, czekałam aż Harry wyjdzie z łazienki, żebym mogła się umyć.
Wreszcie wrócił, jak zwykle już tylko w samych bokserkach, OBCISŁYCH, i bardzo podkreślających jego przyjaciela.
E: Hazza, czy ty musisz tak się rozbierać? Albo noś luźniejsze gacie!
H: hahaha, nie, bo to praktyczne, patrzysz i już masz ochotę!
Zaczął się do mnie zbliżać, całując moje nogi. Zaczęłam cicho jęczeć, jego język był już tak wyćwiczony, że byłam aż przerażona, jak często to robimy!
E:mmm...Hazza, niee...
H: Dla czego?
E: Muszę iść się umyć...z resztą jak twoi rodzice coś usłyszą?
H: No weeź, no proszę! To..to chociaż bez wchodzenia!
E: Oboje wiemy że nie dasz rady! Z resztą pomyślimy potem, teraz idę się myć.
Wyszłam z pokoju. Poszłam do łazienki i się umyłam.
Umyłam też włosy.
Dopiero teraz zauważyłam, że Harry podmienił mi piżamy! Do walizki włożyłam luźną koszulkę, i krótkie spodenki, a co zastałam?
To musiała być sprawka Harrego! Dobrze, że wzięłam szlafrok! Teraz tylko szybko do pokoju, rozprawić się z Harrym! Wyszłam z łazienki.
Nagle zobaczyłam mamę Harrego.
M: Emilly, możemy chwilę porozmawiać?
Wtopa. Gdybym nie wzięła chociaż tego krótkiego szlafroka, było by po mnie! Zabiję Harrego, zabiję!
E: Taak, oczywiście... Usiadłyśmy na dole w kuchni.
M: Słuchaj, ja Cię bardzo przepraszam za to moje dzisiejsze zachowanie...po prostu Gemma miała wiele takich..dość nie ciekawych osób, więc chciałam chociaż Harrego...oszczędzić...ale widzę że jesteś idealna dla niego, taka ładna, zgrabna, i miła...
E: Nic się nie stało..dziękuję. - uśmiechnęłam się. Widziałam, że coś ją trapi...
E: Proszę pani...coś się stało?
M: Dwie sprawy: pierwsza, że znowu powiedziałaś na mnie ,,pani", a druga...niee, przecież to cię nie interesuje...idź do Harrego, dobranoc.
E: Ale ja chętnie posłucham.
M: Po prostu gdy Harry został gwiazdą miał tylko 16 lat..wyprowadził się...zamieszkał w Londynie...straciłam go spod kontroli, miał już pare tych związków, i bałam się, że ktoś go skrzywdzi....ale z tobą...jest już rok, mieliscie..mieliście tą nieszczęsną przygodę z dzieckiem...wiem, że będziecie idealnym małżeństwem kiedyś.
I znowu przypomniało mi się dziecko...
M: Przepraszam, może nie chciałaś o tym wspominać...
E: Niee, nie, to..było dawno...trzeba o tym zapomnieć.
M: Wiem co przecierpiałaś, ja też poroniłam, wiem jaki to ból zarówno fizyczny jak i psychiczny. Dla tego Cię podziwiam. Mi się nie chciało żyć, nie miałam już nadziei, ale ty jesteś taka...pozytywna....
E: To też dzięki Harremu...to on walczył, a ja ...bez niego by już nic nie było.
M: Chciałaś tego dziecka?
E: Ja na początku...bałam się, że nie damy rady, ale Harry sie cieszył więc...
M: Cudowna para. Dziękuję że jesteś. Dobranoc.
E: Dobranoc :) - uśmiechnęłam się, i poszłam na górę.
Dotarłam do drzwi od pokoju, w którym miałam spać z Harrym.
Weszłam do pokoju...a tam...Harry leżał bez bokserek!
E: Harry! Wkurzasz mnie! Po pierwsze: co oznacza ta piżama? Po drugie: załóż gacie!
H: Ta piżama oznacza, że mam na Ciebię potworną ochotę, i leżę bez gaci żeby troszeczkę Cię napalić. - powiedział to z pewnym siebie uśmiechem na twarzy.
E: Harry...nie chcę żeby twoi rodzice coś słyszeli.
H: To nie będziemy głośni.
E: hahah...dobrze wiesz, że tak się nie da! Za dobry jesteś, Styles!
H: I właśnie tym się szczycę! Jestem Harold.
Po tych słowach rozebrał mnie ze szlafroka.
H:Mmmmm, idealnie w tym wyglądasz!
E: A właśnie, miałam Ci jakąś karę wyznaczyć!
H: Cieka...-przerwałam mu. Głośno jęknął. Miałam lodowatą rękę, którą gwałtownie chwyciłam kolegę Stylesa. Bez wstępnych ceregieli, zaczęłam go ssać.
E: No, to teraz ty się powstrzymuj od jęczenia.
H: oooo....aaaaa...nie...nieee..dam..rady.....cholernie...to przyjemne, i jednocześnie boli....że za raz...nie...nie wytrzymam!
Tej nocy
na złość robiliśmy sobie ogromną przyjemność, Harry kilka razy krzyczał, ja miałam chyba z 4 orgazmy, wątpię, żeby jego rodzice nic nie słyszeli. Ale i tak go kocham.
TEN TAKI DŁUGAWY :) 2 KOMENTARZE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz