NO TO ŁAPCIE KOLEJNĄ CZĘŚĆ, POSTANOWIŁAM Z POMOCĄ KUZYNKI :) PRZYBRAĆ INNY STYL PISANIA ŻEBY MILEJ BYŁO CZYTAĆ.
Obudziłam się
wystraszona. Znów przyśnił mi się Chris i Harry. Pot lśnił się
na mojej skórze, tętno było szybkie, bałam się. To tylko sen.
Odwróciłam głowę w drugą stronę i ujrzałam bruneta leżącego
obok mnie. Jego grzywka spadała na jego czoło i wznosiła się ku
górze kiedy oddychał.
Nie zdałam sobie
sprawy dotychczas, że jego ramię trzyma ściśle mój pas, całkiem
stanowczo w gruncie rzeczy. Nie chciał żebym uciekła, żebym
zostawiłam go samego. Miał rację; chciałam uciec. Wolno i
delikatnie podniosłam jego rękę i położyłam ją na łóżku;
tak aby Harry nie obudził się; podniosłam się i spuściłam nogi
ku podłodze. Położyłam stopy na ziemi i od razu je podniosłam.
-Kurde –
zamamrotałam do siebie. Posadzka była strasznie zimna. Harry
oczywiście nie płaci za ogrzewanie w swoim domu więc zdziwiona nie
byłam kiedy bosymi stopami dotknęłam podłogi.
Ostrożnie
postawiłam swoje nogi ponownie na ziemi tak aby nie wydać z siebie
dźwięku. Stanęłam i na palcach ruszyłam wzdłuż pokoju
zbierając całą moją biżuterię, którą odstawiłam jeszcze
wczoraj. Oh! Są i buty! Wymknęłam się z pokoju w poszukiwaniu swojego telefonu.
Pamiętam, że wczorajszym wieczorem Harry wyciągał go ze swoich
dżinsów. Po raz kolejny weszłam do pokoju w którym leżał
chłopak i zaczęłam rozglądać się gdzie mógł położyć
spodnie. Znalazłam! Szkoda, że nadal były założone na nim.
-No, kurwa –
szepnęłam. Nie ściągnął ich? Typowe. Podeszłam do Harry'ego i
lekko odsunęłam kołdrę co spowodowało, ze spodnie były na
widoku. Najdelikatniej jak potrafiłam wsunęłam swoje palce do
kieszeni jego spodni. Oczy chłopaka zaczęły się poruszać.
„KURWA”. Nadal trzymałam palce we wnętrzu jego spodni mając
nadzieję, że wyciągnę telefon tak, żeby nie obudzić Stylesa.
Nie wiem czy dobrze wyglądałoby to z jego perspektywy. Zabrał mi
telefon, ja próbując dostać go z powrotem grzebie w jego spodniach
podczas gdy on śpi a kiedy się budzi nie jest wtajemniczony w to co
chcę zrobić.
Wypuściłam
oddech i pochyliłam się bliżej ciała Harry'ego tak aby bardziej
precyzyjnie wyciągnąć komórkę.
-Wiesz, Rose.
Jeśli chcesz ściągnąć ze mnie spodnie, wystarczyło zapytać –
powiedział z uśmieszkiem. Tak blisko! Byłam już tak blisko
wyciągnięcia tego telefonu, zadzwonienia do mamy, poproszenie jej,
żeby zabrała mnie z tej pieprzonej szkoły i żebym w końcu mogła
zapomnieć o Harrym. Ale nie! Musiał się obudzić!
-Chciałbyś –
stwierdziłam – chciałam odzyskać swój telefon, żeby móc się
stąd w końcu wydostać – prychnęłam
-Masz rację,
chciałbym. Nie masz pojęcia jakie rzeczy chciałbym robić z twoim
małym, dziewiczym ciałem – powiedział uśmiechając się do mnie
i chwytając mnie za biodra na co odpowiedziałam mały pacnięciem
go w ręce. -Teraz, teraz Rose. Graj ładnie – cmoknął w
powietrzu w moją stronę z niezadowoleniem.
-Odwal się? -
powiedziałam łagodnie. Zaśmiał się.
-I tak to zrobimy, Rose. Prędzej czy później – powiedział uśmiechając się z
wyższością. Próbowałam zepchnąć go ale nie przewidziałam
tego, że spadnę na niego. Uśmiechnęłam się z satysfakcją z
myślą, że wygrałam. -Wiesz co? To lubię bardziej – uśmiechnął
się pokazując rząd białych zębów.
-Przepraszam? -
zapytałam podnosząc brew
-Tak. Zdecydowanie
lubię cię na górze – mrugnął. Zeszłam z niego i udałam się
do frontowych drzwi pokoju.
Przypomniała mi się przygoda z „incydentem pod prysznicem”.
Siedziałam
właśnie w salonie z kolanami podkurczonymi do klatki piersiowej,
myśląc. Nie mogłam oderwać myśli od tego co stało się w
łazience Stylesa. Patrząc w górę co jakiś czas spotkałam się
ze wzrokiem Harry'ego. Przyglądał mi się i uśmiechał z
wyższością. Włożyłam swoją głowę w kolana nie mając ochoty
na oglądanie jego dziwnego uśmieszku. Moje myśli znów podążyły
do nielubianej przeze mnie sytuacji. Sposób w jaki mnie dotykał,
kiedy pieścił moje ciało, składał pocałunki, to... to mnie
pociągało. On wiedział co robi, znał moje słabe punkty. Jego
ciało mocno przepierało do mojego, jego duże dłonie błądzące
po moim ciele. Gorąca woda skapująca po naszych ciałach nasilała
doświadczenia i czyniła łazienkę przezroczystą parownicą. Droga
w której składał pocałunki na mojej skórze – kurwa.
Zeskoczyłam z
kanapy i podbiegłam do łazienki stając przed lustrem i uważnie
oglądając moją szyję. Tak. 4 malinki z góry szyi do jej
podstawy. Kurde, kurde, kurde. Jak je przykryć? Są wysoko, każdy
je zauważy. Byłam zajęta przeglądaniem stanu mojej szyi na której
widniały malinki i nie zauważyłam jak we framudze drzwi stanął
Harry.
-To wygląda na
tobie niesamowicie, kochanie – uśmiechnął się. Powoli podszedł
do mnie i ramionami objął moją talię; jego nagi tors napierał na
moje plecy. - Wyglądasz pięknie w moich ubraniach, Rose –
wymruczał po czym zaczął składać pocałunki w miejscu za moim
uchem.
-Nie, nie, nie –
ostrzegłam – Już nie. Co zdarzyło się pod prysznicem, nie
powinno się zdarzyć a tobie nawet nie powinno przyjść na myśl
wchodzenie w tym czasie do łazienki. Przez ten weekend miałam cię
poznać, a ty robisz takie rzeczy. Kiedy porwanie mnie ci nie
wystarczyło, musiałeś wleźć mi pod prysznic. Jesteś
niewiarygodny. Nigdy się z tobą nie prześpię i wbij to sobie do
głowy, idioto – wyplułam. Odepchnęłam jego klatkę od siebie i
ruszyłam w kierunku wyjścia z łazienki trzymając głowę wysoko,
myślałam, że w końcu wygrałam. Jednak usłyszałam jego
chrapliwy głos.
-Nie wydawało mi
się, że odpychałaś mnie kiedy cię dotykałem,Rose, słyszałem
twoje jęki. Nie próbuj więc zaprzeczyć; podobało ci się, wiem
to. Nie próbowałaś nawet zaprzeczyć, że to lubiłaś. Bawiłaś
się tak dobrze jak ja. Masz nawet na sobie moje ubrania –
uśmiechnął się
-Dobrze, więc
gdzie kurwa są moje ubrania? Wkurzasz mnie – burknęłam. Ten
chłopak doprowadza mnie do szału.
-Ja... wyprałem
je dla ciebie – jego głowa ukłoniła się
-Uh, dziękuję? -
chciałam mu po prostu podziękować, ale wyszło na to, że w pewnym
sensie zapytałam go czy mu podziękować. Harry zanucił mój dowód
wdzięczności patrząc w górę po czym pokręcił lekko ustami. -
Co teraz? - zapytałam. Harry popatrzył na moją klatkę piersiową.
Również i ja spoglądnęłam na nią. Przez cienki materiał bluzki
widać było lekko stojące sutki. Kurde. Natychmiast założyłam
swoje ręce na klatkę krzyżując je. Styles wybuchnął śmiechem,
pewnie dlatego, że zauważył moje zaróżowione policzki. On zawsze
uśmiechał się lekko, posyłając mi wesołe spojrzenia, ale
teraz... naprawdę się śmiał. Spoglądałam na jego twarz i
zauważyłam słodkie dołeczki na policzkach; po jednym na każdym.
Lubiłam je, sprawiały, że jego twarz nie była taka sroga i
surowa.
-Wiesz... to nie
jest moja wina. To ty nie potrafisz sprawić sobie bardziej grubszych
ubrań – prychnęłam. Zaczął śmiać się bardziej.
-Jesteś pewna, że
to nie z wcześniejszego powodu? Bo nadal jestem strasznie na ciebie
nakręcony – podszedł do mnie. Jego oczy zabłyszczały.
-Nie. Wiesz
dlaczego? Bo nienawidzę przeszłości. Bycie w twojej obecności
mnie męczy. Twoje dotknięcie sprawia, że chcę wymiotować a
oddech przy mojej twarzy mnie obrzydza. Ty cały mnie obrzydzasz więc
tak czy inaczej nigdy nie chciałabym powtórzyć tego co stało się
pod prysznicem. Dziękuję – rzuciłam. Jego oczy zmieniły barwę.
Były czarne. Znów twarz formowała się inaczej, znikł uśmiech a
pojawiła się złość.
-Jesteś suką.
Wiesz o tym? Lubiłaś to co było wcześniej. Nie zaprzeczyłaś!
Okłamujesz samą siebie – jego głos stopniowo się podnosił
-Nienawidzę
przeszłości i nienawidzę ciebie – mój głos nie napełnił się
żadnym uczuciem. Jego twarz zaczęła czerwienić się ze złości.
Zacisnął pięści i szybkim krokiem ruszył wzdłuż salonu, z
ogromną siłą przewrócił stół. Cofnęłam się a w oczach
pojawiły mi się łzy. Bałam się. Ogromnie. Podszedł do mnie i
wyciągnął rękę. Po raz kolejny odsunęłam się od niego. Chciał
to zrobić. On chciał mnie uderzyć. Groza malowała się na mojej
twarzy.
-Nie, nie. Nie
chcę cię uderzyć. Nigdy bym tego nie zrobił – chciał przytulić
się do mnie ale precyzyjnie ominęłam go i biegnąc do łazienki
zamknęłam drzwi. Zjeżdżając wzdłuż nich podniosłam płacz
mocniej. Jak bardzo moje życie zmieniło się, jak moje życie się
spieprzyło w tak krótkim czasie? Parę dni temu poznałam nowych
przyjaciół, przeniosłam się do nowego miasta, gdzie każdy
wydawał się być miłym. To wszystko zmieniło się w gówno kiedy
poznałam Harry'ego. Myślałam o tym jak fajne byłoby życie teraz,
gdybym pierwszego dnia nie poznała Stylesa. Nie powinien odstraszyć
wszystkich moich przyjaciół, nie powinien uderzyć Noego i Josha,
nie powinien mnie porywać, nie powinien wchodzić pod ten pieprzony
prysznic razem ze mną i nie powinien w końcu mnie straszyć.
Chciałabym, żeby nic takiego się nie zdarzyło, ale przeszłości
nie zmienię. Gdybym go nie znała, życie byłoby zupełnie
prostsze.
Harry's pov
Rose siedziała w
łazience już jakieś pół godziny i mogłem usłyszeć jej
szlochanie przez drzwi. Stałem tam cały czas aby namówić ją,
żeby je otworzyła, bez potrzeby. Nie mogę uwierzyć, że ona w
ogóle mogła pomyśleć o tym, że chciałem ją uderzyć. Miałem
problem z kontrolowaniem swojego ciała, ale NIGDY nie uderzyłbym
jej. Nawet nie myślałem, żeby to zrobić. Czasem naprawdę nie
potrafię kontrolować siebie. Nie dziwi mnie to, Rose boi się mnie.
Jestem potworem. To nie moja wina, że jestem jaki jestem, musiałem
taki być. Wszyscy wokół, jeśli nie ustępujesz mi - nie żyjesz.
Dosłownie. Spróbowałem po raz kolejny swoich sił aby Rose w końcu
otworzyła drzwi.
-Rose, proszę.
Otwórz. Przyrzekam, że nigdy cię nie skrzywdzę – błagałem
pukając w drzwi. Uspokoiłem się, do tamtej pory, byłem tak zły.
Co ja zrobiłem, że ona aż tak mnie nienawidzi? Nic nie zrobiłem.
Nie może używać sytuacji spod prysznica jako usprawiedliwienia.
Wiem, że podobało jej się to. Do momentu w którym nie kazałam mi
przestać, wiem, że dobrze się bawiła. Była wytrącona z
równowagi i bez tchu kiedy wyszła z łazienki, nawet wcześniej,
gdy siedziała na kanapie, wiedziałem, że myśli o tym. Wtedy jej
policzki różowiały a oddech przyspieszał. Powinna być mi
wdzięczna. Czy ona zdaje sobie sprawę z tego jak łatwe byłoby dla
mnie przyparcie jej do ściany żeby ją pieprzyć? Powstrzymałem
się i nie zrobiłem tego. Powinna być mi za to wdzięczna.
-Nie wiem dlaczego
troszczysz się o mnie. Jestem tylko kolejną dziwką dla ciebie –
jej cichy głos szepnął przez drzwi.
Łzy zaczęły
formować się w moich oczach. Gdyby ona wiedziała jak bardzo mi na
niej zależy, jak bardzo chcę mieć ją przy sobie. Początkowo,
przyznaję, była dla mnie tylko kolejna dziwką; jej małe,
rozgrzane ciało wyglądało na niezwykłe do przeruchania. Gdy
jednak postawiła mi się, wstała i powiedziała swoje, podobało mi
się. Żadna dziewczyna nie powiedziała mi „nie”. Zawsze mam
każdą dziewczynę którą chcę, każdy to wiedział. Jednak Drew
była inna, miała w sobie coś specjalnego. Powiedziała nie, wstała
do mnie, broniła się i to było gorące. Mogła być gwałtowna ale
nieśmiała w tym samym czasie. Bała się mnie, mogłem to
powiedzieć, ale nadal trzymała się przy ziemi i ciągnęła dalej.
To w niej lubię. Kiedy położyła się w moim łóżku i zasnęła,
poczułem się... inny. Miałem ochotę budzić się codziennie obok
tej niewinnej twarzy zamiast co poranek budzić się samemu po
przeleceniu każdej innej dziewczyny. Była kimś innym; jedyną
dziewczyną którą chciałbym być w związku. Pierwszą
dziewczyną, którą chciałabym nazwać „moją” i nikt więcej
nie mógłby tego zrobić. Nie mogę powiedzieć jej tego co myślę,
ona powiedziałaby to wszystkim i w tym momencie moja reputacja tak
po prostu byłaby zniszczona. Zignorowałem jej komentarz.
-Rose, proszę –
żebrałem. Właśnie poczułem, że spadłem i wylądowałem przed
Drew.
-Co robisz? -
zapytała unosząc brwi
-Próbowałem cię
wyciągnąć i... właśnie mi się udało – powiedziałem z
mrugnięciem oka. Z ignorancją chciała ponownie zamknąć drzwi do
łazienki ale przytrzymałem je. Wyszła stamtąd i udała się do
kuchni. Potrząsnąłem głową kiedy usłyszałem jak mój telefon
dzwoni. To był Louis. Odebrałem go i przyłożyłem do ucha.
-LOUEEHHH!! -
krzyknąłem do mikrofonu
-HARREEHHH! -
krzyknął tak samo jak ja, zacząłem się śmiać – dziś
wieczorem robię imprezę, więc przyprowadź tu swoją kapryśną
sukę i napijemy się
-Lou, nie nazywaj
jej tak – ostrzegłem. Nie chciałem żeby mówił na Rose w ten
sposób.
-Dobra, dobra.
Więc przyjdziesz? Prooooszę – żebrał
-Tak, przyjdę –
zacząłem chichotać ze względu na jego dziecięcy ton
-Yeah! - wrzasnął
– bądź tu około 8, okej stary?
-Spoko, spoko. Do
zobaczenia Lou – odłożyłem słuchawkę wchodząc do kuchni. Rose
parzyła herbatę. Odwróciła się w moją stronę i postawiła
kubek dla mnie na blat stołu. Obserwowała bacznie moją reakcję.
-Dziękuję –
wymamrotałem sącząc płyn. Spojrzałem zza kubka i zobaczyłem jak
Drew spuszcza wzrok. Stojąc tam w moim ubraniu nie mogła wyglądać
bardziej perfekcyjnie. Taką Rose lubiłem. Nosząc moje ubranie,
pomimo tego, że wolałem ją bez niczego na sobie. Uśmiechnąłem
się do siebie i zacząłem
-Louis robi
dzisiaj imprezę i my idziemy na nią – zacząłem nie czekając na
jakiegokolwiek zaprzeczający komentarz z jej strony. Nie odezwała
się słowem. Zaczynałem wychodzić kiedy ostatecznie odwróciłem
się do niej
-Oh, i Rose –
zacząłem po czym dziewczyna spoglądnęła na mnie. - to będzie
nasza pierwsza randka, dobrze? Nie próbuj zakrywać tych malinek i
ran. Chcę, żeby inni wiedzieli do kogo należysz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz