środa, 19 czerwca 2013

#3

NO TO ŁAPCIE KOLEJNĄ CZĘŚĆ, POSTANOWIŁAM Z POMOCĄ KUZYNKI :) PRZYBRAĆ INNY STYL PISANIA ŻEBY MILEJ BYŁO CZYTAĆ.
Obudziłam się wystraszona. Znów przyśnił mi się Chris i Harry. Pot lśnił się na mojej skórze, tętno było szybkie, bałam się. To tylko sen. Odwróciłam głowę w drugą stronę i ujrzałam bruneta leżącego obok mnie. Jego grzywka spadała na jego czoło i wznosiła się ku górze kiedy oddychał.
Nie zdałam sobie sprawy dotychczas, że jego ramię trzyma ściśle mój pas, całkiem stanowczo w gruncie rzeczy. Nie chciał żebym uciekła, żebym zostawiłam go samego. Miał rację; chciałam uciec. Wolno i delikatnie podniosłam jego rękę i położyłam ją na łóżku; tak aby Harry nie obudził się; podniosłam się i spuściłam nogi ku podłodze. Położyłam stopy na ziemi i od razu je podniosłam.
-Kurde – zamamrotałam do siebie. Posadzka była strasznie zimna. Harry oczywiście nie płaci za ogrzewanie w swoim domu więc zdziwiona nie byłam kiedy bosymi stopami dotknęłam podłogi.
Ostrożnie postawiłam swoje nogi ponownie na ziemi tak aby nie wydać z siebie dźwięku. Stanęłam i na palcach ruszyłam wzdłuż pokoju zbierając całą moją biżuterię, którą odstawiłam jeszcze wczoraj. Oh! Są i buty!  Wymknęłam się z pokoju w poszukiwaniu swojego telefonu. Pamiętam, że wczorajszym wieczorem Harry wyciągał go ze swoich dżinsów. Po raz kolejny weszłam do pokoju w którym leżał chłopak i zaczęłam rozglądać się gdzie mógł położyć spodnie. Znalazłam! Szkoda, że nadal były założone na nim.
-No, kurwa – szepnęłam. Nie ściągnął ich? Typowe. Podeszłam do Harry'ego i lekko odsunęłam kołdrę co spowodowało, ze spodnie były na widoku. Najdelikatniej jak potrafiłam wsunęłam swoje palce do kieszeni jego spodni. Oczy chłopaka zaczęły się poruszać. „KURWA”. Nadal trzymałam palce we wnętrzu jego spodni mając nadzieję, że wyciągnę telefon tak, żeby nie obudzić Stylesa. Nie wiem czy dobrze wyglądałoby to z jego perspektywy. Zabrał mi telefon, ja próbując dostać go z powrotem grzebie w jego spodniach podczas gdy on śpi a kiedy się budzi nie jest wtajemniczony w to co chcę zrobić.
Wypuściłam oddech i pochyliłam się bliżej ciała Harry'ego tak aby bardziej precyzyjnie wyciągnąć komórkę.
-Wiesz, Rose. Jeśli chcesz ściągnąć ze mnie spodnie, wystarczyło zapytać – powiedział z uśmieszkiem. Tak blisko! Byłam już tak blisko wyciągnięcia tego telefonu, zadzwonienia do mamy, poproszenie jej, żeby zabrała mnie z tej pieprzonej szkoły i żebym w końcu mogła zapomnieć o Harrym. Ale nie! Musiał się obudzić!
-Chciałbyś – stwierdziłam – chciałam odzyskać swój telefon, żeby móc się stąd w końcu wydostać – prychnęłam
-Masz rację, chciałbym. Nie masz pojęcia jakie rzeczy chciałbym robić z twoim małym, dziewiczym ciałem – powiedział uśmiechając się do mnie i chwytając mnie za biodra na co odpowiedziałam mały pacnięciem go w ręce. -Teraz, teraz Rose. Graj ładnie – cmoknął w powietrzu w moją stronę z niezadowoleniem.
-Odwal się? - powiedziałam łagodnie. Zaśmiał się.
-I tak to zrobimy, Rose. Prędzej czy później – powiedział uśmiechając się z wyższością. Próbowałam zepchnąć go ale nie przewidziałam tego, że spadnę na niego. Uśmiechnęłam się z satysfakcją z myślą, że wygrałam. -Wiesz co? To lubię bardziej – uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów.
-Przepraszam? - zapytałam podnosząc brew
-Tak. Zdecydowanie lubię cię na górze – mrugnął. Zeszłam z niego i udałam się do frontowych drzwi pokoju. 
Przypomniała mi się przygoda z  „incydentem pod prysznicem”. 
Siedziałam właśnie w salonie z kolanami podkurczonymi do klatki piersiowej, myśląc. Nie mogłam oderwać myśli od tego co stało się w łazience Stylesa. Patrząc w górę co jakiś czas spotkałam się ze wzrokiem Harry'ego. Przyglądał mi się i uśmiechał z wyższością. Włożyłam swoją głowę w kolana nie mając ochoty na oglądanie jego dziwnego uśmieszku. Moje myśli znów podążyły do nielubianej przeze mnie sytuacji. Sposób w jaki mnie dotykał, kiedy pieścił moje ciało, składał pocałunki, to... to mnie pociągało. On wiedział co robi, znał moje słabe punkty. Jego ciało mocno przepierało do mojego, jego duże dłonie błądzące po moim ciele. Gorąca woda skapująca po naszych ciałach nasilała doświadczenia i czyniła łazienkę przezroczystą parownicą. Droga w której składał pocałunki na mojej skórze – kurwa.
Zeskoczyłam z kanapy i podbiegłam do łazienki stając przed lustrem i uważnie oglądając moją szyję. Tak. 4 malinki z góry szyi do jej podstawy. Kurde, kurde, kurde. Jak je przykryć? Są wysoko, każdy je zauważy. Byłam zajęta przeglądaniem stanu mojej szyi na której widniały malinki i nie zauważyłam jak we framudze drzwi stanął Harry.
-To wygląda na tobie niesamowicie, kochanie – uśmiechnął się. Powoli podszedł do mnie i ramionami objął moją talię; jego nagi tors napierał na moje plecy. - Wyglądasz pięknie w moich ubraniach, Rose – wymruczał po czym zaczął składać pocałunki w miejscu za moim uchem.
-Nie, nie, nie – ostrzegłam – Już nie. Co zdarzyło się pod prysznicem, nie powinno się zdarzyć a tobie nawet nie powinno przyjść na myśl wchodzenie w tym czasie do łazienki. Przez ten weekend miałam cię poznać, a ty robisz takie rzeczy. Kiedy porwanie mnie ci nie wystarczyło, musiałeś wleźć mi pod prysznic. Jesteś niewiarygodny. Nigdy się z tobą nie prześpię i wbij to sobie do głowy, idioto – wyplułam. Odepchnęłam jego klatkę od siebie i ruszyłam w kierunku wyjścia z łazienki trzymając głowę wysoko, myślałam, że w końcu wygrałam. Jednak usłyszałam jego chrapliwy głos.
-Nie wydawało mi się, że odpychałaś mnie kiedy cię dotykałem,Rose, słyszałem twoje jęki. Nie próbuj więc zaprzeczyć; podobało ci się, wiem to. Nie próbowałaś nawet zaprzeczyć, że to lubiłaś. Bawiłaś się tak dobrze jak ja. Masz nawet na sobie moje ubrania – uśmiechnął się
-Dobrze, więc gdzie kurwa są moje ubrania? Wkurzasz mnie – burknęłam. Ten chłopak doprowadza mnie do szału.
-Ja... wyprałem je dla ciebie – jego głowa ukłoniła się
-Uh, dziękuję? - chciałam mu po prostu podziękować, ale wyszło na to, że w pewnym sensie zapytałam go czy mu podziękować. Harry zanucił mój dowód wdzięczności patrząc w górę po czym pokręcił lekko ustami. - Co teraz? - zapytałam. Harry popatrzył na moją klatkę piersiową. Również i ja spoglądnęłam na nią. Przez cienki materiał bluzki widać było lekko stojące sutki. Kurde. Natychmiast założyłam swoje ręce na klatkę krzyżując je. Styles wybuchnął śmiechem, pewnie dlatego, że zauważył moje zaróżowione policzki. On zawsze uśmiechał się lekko, posyłając mi wesołe spojrzenia, ale teraz... naprawdę się śmiał. Spoglądałam na jego twarz i zauważyłam słodkie dołeczki na policzkach; po jednym na każdym. Lubiłam je, sprawiały, że jego twarz nie była taka sroga i surowa.
-Wiesz... to nie jest moja wina. To ty nie potrafisz sprawić sobie bardziej grubszych ubrań – prychnęłam. Zaczął śmiać się bardziej.
-Jesteś pewna, że to nie z wcześniejszego powodu? Bo nadal jestem strasznie na ciebie nakręcony – podszedł do mnie. Jego oczy zabłyszczały.
-Nie. Wiesz dlaczego? Bo nienawidzę przeszłości. Bycie w twojej obecności mnie męczy. Twoje dotknięcie sprawia, że chcę wymiotować a oddech przy mojej twarzy mnie obrzydza. Ty cały mnie obrzydzasz więc tak czy inaczej nigdy nie chciałabym powtórzyć tego co stało się pod prysznicem. Dziękuję – rzuciłam. Jego oczy zmieniły barwę. Były czarne. Znów twarz formowała się inaczej, znikł uśmiech a pojawiła się złość.
-Jesteś suką. Wiesz o tym? Lubiłaś to co było wcześniej. Nie zaprzeczyłaś! Okłamujesz samą siebie – jego głos stopniowo się podnosił
-Nienawidzę przeszłości i nienawidzę ciebie – mój głos nie napełnił się żadnym uczuciem. Jego twarz zaczęła czerwienić się ze złości. Zacisnął pięści i szybkim krokiem ruszył wzdłuż salonu, z ogromną siłą przewrócił stół. Cofnęłam się a w oczach pojawiły mi się łzy. Bałam się. Ogromnie. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Po raz kolejny odsunęłam się od niego. Chciał to zrobić. On chciał mnie uderzyć. Groza malowała się na mojej twarzy.
-Nie, nie. Nie chcę cię uderzyć. Nigdy bym tego nie zrobił – chciał przytulić się do mnie ale precyzyjnie ominęłam go i biegnąc do łazienki zamknęłam drzwi. Zjeżdżając wzdłuż nich podniosłam płacz mocniej. Jak bardzo moje życie zmieniło się, jak moje życie się spieprzyło w tak krótkim czasie? Parę dni temu poznałam nowych przyjaciół, przeniosłam się do nowego miasta, gdzie każdy wydawał się być miłym. To wszystko zmieniło się w gówno kiedy poznałam Harry'ego. Myślałam o tym jak fajne byłoby życie teraz, gdybym pierwszego dnia nie poznała Stylesa. Nie powinien odstraszyć wszystkich moich przyjaciół, nie powinien uderzyć Noego i Josha, nie powinien mnie porywać, nie powinien wchodzić pod ten pieprzony prysznic razem ze mną i nie powinien w końcu mnie straszyć. Chciałabym, żeby nic takiego się nie zdarzyło, ale przeszłości nie zmienię. Gdybym go nie znała, życie byłoby zupełnie prostsze.

Harry's pov

  Rose siedziała w łazience już jakieś pół godziny i mogłem usłyszeć jej szlochanie przez drzwi. Stałem tam cały czas aby namówić ją, żeby je otworzyła, bez potrzeby. Nie mogę uwierzyć, że ona w ogóle mogła pomyśleć o tym, że chciałem ją uderzyć. Miałem problem z kontrolowaniem swojego ciała, ale NIGDY nie uderzyłbym jej. Nawet nie myślałem, żeby to zrobić. Czasem naprawdę nie potrafię kontrolować siebie. Nie dziwi mnie to, Rose boi się mnie. Jestem potworem. To nie moja wina, że jestem jaki jestem, musiałem taki być. Wszyscy wokół, jeśli nie ustępujesz mi - nie żyjesz. Dosłownie. Spróbowałem po raz kolejny swoich sił aby Rose w końcu otworzyła drzwi.
-Rose, proszę. Otwórz. Przyrzekam, że nigdy cię nie skrzywdzę – błagałem pukając w drzwi. Uspokoiłem się, do tamtej pory, byłem tak zły. Co ja zrobiłem, że ona aż tak mnie nienawidzi? Nic nie zrobiłem. Nie może używać sytuacji spod prysznica jako usprawiedliwienia. Wiem, że podobało jej się to. Do momentu w którym nie kazałam mi przestać, wiem, że dobrze się bawiła. Była wytrącona z równowagi i bez tchu kiedy wyszła z łazienki, nawet wcześniej, gdy siedziała na kanapie, wiedziałem, że myśli o tym. Wtedy jej policzki różowiały a oddech przyspieszał. Powinna być mi wdzięczna. Czy ona zdaje sobie sprawę z tego jak łatwe byłoby dla mnie przyparcie jej do ściany żeby ją pieprzyć? Powstrzymałem się i nie zrobiłem tego. Powinna być mi za to wdzięczna.
-Nie wiem dlaczego troszczysz się o mnie. Jestem tylko kolejną dziwką dla ciebie – jej cichy głos szepnął przez drzwi.
Łzy zaczęły formować się w moich oczach. Gdyby ona wiedziała jak bardzo mi na niej zależy, jak bardzo chcę mieć ją przy sobie. Początkowo, przyznaję, była dla mnie tylko kolejna dziwką; jej małe, rozgrzane ciało wyglądało na niezwykłe do przeruchania. Gdy jednak postawiła mi się, wstała i powiedziała swoje, podobało mi się. Żadna dziewczyna nie powiedziała mi „nie”. Zawsze mam każdą dziewczynę którą chcę, każdy to wiedział. Jednak Drew była inna, miała w sobie coś specjalnego. Powiedziała nie, wstała do mnie, broniła się i to było gorące. Mogła być gwałtowna ale nieśmiała w tym samym czasie. Bała się mnie, mogłem to powiedzieć, ale nadal trzymała się przy ziemi i ciągnęła dalej. To w niej lubię. Kiedy położyła się w moim łóżku i zasnęła, poczułem się... inny. Miałem ochotę budzić się codziennie obok tej niewinnej twarzy zamiast co poranek budzić się samemu po przeleceniu każdej innej dziewczyny. Była kimś innym; jedyną dziewczyną którą chciałbym być w związku. Pierwszą dziewczyną, którą chciałabym nazwać „moją” i nikt więcej nie mógłby tego zrobić. Nie mogę powiedzieć jej tego co myślę, ona powiedziałaby to wszystkim i w tym momencie moja reputacja tak po prostu byłaby zniszczona. Zignorowałem jej komentarz.
-Rose, proszę – żebrałem. Właśnie poczułem, że spadłem i wylądowałem przed Drew.
-Co robisz? - zapytała unosząc brwi
-Próbowałem cię wyciągnąć i... właśnie mi się udało – powiedziałem z mrugnięciem oka. Z ignorancją chciała ponownie zamknąć drzwi do łazienki ale przytrzymałem je. Wyszła stamtąd i udała się do kuchni. Potrząsnąłem głową kiedy usłyszałem jak mój telefon dzwoni. To był Louis. Odebrałem go i przyłożyłem do ucha.
-LOUEEHHH!! - krzyknąłem do mikrofonu
-HARREEHHH! - krzyknął tak samo jak ja, zacząłem się śmiać – dziś wieczorem robię imprezę, więc przyprowadź tu swoją kapryśną sukę i napijemy się
-Lou, nie nazywaj jej tak – ostrzegłem. Nie chciałem żeby mówił na Rose w ten sposób.
-Dobra, dobra. Więc przyjdziesz? Prooooszę – żebrał
-Tak, przyjdę – zacząłem chichotać ze względu na jego dziecięcy ton
-Yeah! - wrzasnął – bądź tu około 8, okej stary?
-Spoko, spoko. Do zobaczenia Lou – odłożyłem słuchawkę wchodząc do kuchni. Rose parzyła herbatę. Odwróciła się w moją stronę i postawiła kubek dla mnie na blat stołu. Obserwowała bacznie moją reakcję.
-Dziękuję – wymamrotałem sącząc płyn. Spojrzałem zza kubka i zobaczyłem jak Drew spuszcza wzrok. Stojąc tam w moim ubraniu nie mogła wyglądać bardziej perfekcyjnie. Taką Rose lubiłem. Nosząc moje ubranie, pomimo tego, że wolałem ją bez niczego na sobie. Uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem
-Louis robi dzisiaj imprezę i my idziemy na nią – zacząłem nie czekając na jakiegokolwiek zaprzeczający komentarz z jej strony. Nie odezwała się słowem. Zaczynałem wychodzić kiedy ostatecznie odwróciłem się do niej

-Oh, i Rose – zacząłem po czym dziewczyna spoglądnęła na mnie. - to będzie nasza pierwsza randka, dobrze? Nie próbuj zakrywać tych malinek i ran. Chcę, żeby inni wiedzieli do kogo należysz




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz