niedziela, 30 czerwca 2013

#32

Harry's pov.
Tamtej pieprzonej nocy, gdybym był bardziej uważny, mniej pewny siebie...może inaczej by się to skończyło. Gdy usłyszałem, że Rose jest koło `Black Fox'a`, wiedziałem, że będą kłopoty.
Pojechaliśmy najszybciej jak się dało...i wtedy poczułem, jak ktoś wbija mi tysiące igieł w serce-moje kochanie, mój skarb, moje życie, czyli Rose była przyparta do muru przez Chris'a, cała we krwi, posyłająca mi spojrzenie pełne bólu, pełne łez. Musiałem ją ratować, ale gdy zobaczyłem jak cierpi, zmiękło mi serce, i ze złego Harry'ego przemieniłem się w tego dobrego. Wszystko dobrze, tylko cholera, dla czego w tej chwili?! Po prostu nie mogłem się z kimś bić, nie umiałem nacisnąć spustu pistoletu, co przecież robiłem tak często.
Po prostu dałem się pobić Chris'owi. Uderzył mnie kilka razy w brzuch, i co było najboleśniejsze, z całej siły, kilka razy w krocze, i bałem się o to, że będą tego konsekwencje. Nareszcie chciałem się zmienić, miałem plany na przyszłość...studia, praca...i założyłbym rodzinę z Rose. Ale jeśli to nie będzie możliwe, właśnie przez ten wypadek?
Wtedy jeszcze jakiś czas leżałem na ziemi, potem podniosłem się i znów rozpoczęła się bójka. Niall, Zayn i Lou dobiegli do mnie, gdy tylko załatwili ludzi Chris'a.
I wtedy ta strzelanina. Nie byłem w pełni sił, po raz pierwszy w moim życiu mi ich zabrakło. Próbowałem znów się podnieść, bo nie widziałem nigdzie  Rose, ale usłyszałem strzał. Kula drasnęła moje plecy. Przewróciłem się z bólu na ziemię, więc wszyscy myśleli, że już po mnie.
Ale dostałem od Boga szansę. Prawdopodobnie będę miał bliznę do końca życia, i nie zakryje tego żaden tatuaż, ale żyję. Pozostaje pytanie: gdzie do cholery jasnej jest Rose?
Chłopaki podbiegli do mnie, nie było czasu na nic. Potem zemdlałem, i obudziłem się w bandażach w swoim własnym mieszkaniu. Siedzieli przy mnie wszyscy, a Perrie opatrywała rany. Spytałem, co z Rose. Spojrzeli po sobie, i powiedzieli, że nie wiedzą. Jak. To. Kurwa. Nie wiedzą!  Krzyczałem, żeby jej szukali, moje serce rozrywało się, próbowałem wstać i pójść sam na poszukiwania, ale gdy stanąłem na nogach znów straciłem przytomność. Straciłem za dużo tej cholernej krwi. Może mój stan się polepszał, może pogarszał, ale nie było JEJ! Była niewinna, i nie chciałem jej tego odbierać, nie chciałem robić z nią tego na początku, ale chciałem być jej pierwszym razem, chciałem żeby zapamiętała ten pierwszy sex pozytywnie, ale jeśli Chris ją zgwałcił? Nigdy nie pozwoli się dotknąć...
- Cholera, powiesz mi do kurwy jasnej co z Rose? - spytałem słabym głosem przechodzącego Louis'a.
 - Harry, wiem, że jest dla Ciebie ważna, i robimy co w naszej mocy. - powiedział ze smutkiem. Jezu, po raz pierwszy widziałem go smutnego!
Rozległ się dzwonek do drzwi. 
Potem usłyszałem krzyk Perrie: Rose wróciła! Żyje!
I potem Lou wybiegł na korytarz. Wiedziałem, że nie jest z nią dobrze. Musiałem zebrać siły, i wstać. Musiałem jej dotknąć. Musiałem ją zobaczyć.
Ciężko doczłapałem się do salonu. Na kanapie leżała na wpół przytomna Rose.
- R-rose! - wyjęczałem.
Z jej ust wydarł się cichy pomruk...zmieszany z uczuciem bólu.
Podszedłem do kanapy. Uklęknąłem, i chwyciłem jej rękę. Była potwornie blada, a jej ręka zimna, posiniaczona i okrwawiona, jak z resztą całe jej ciało.
Wziąłem od Perrie ręcznik namoczony zimną wodą, i zacząłem zmywać krew z jej ramion i twarzy.
Oddychała nie równo, płytko.
- Harry...musisz się położyć, też nie jesteś jeszcze silny, my się nią zajmiemy. Odciągał mnie Lou.
- Nie...nie, przenieście ją na łóżko, tam będzie jej wygodniej - powiedziałem cicho.
Zayn wziął ją na ręce. Z jej ust wydobyły się jęki.
- Jest przytomna? - spytałem szeptem.
- Tak, ale w bardzo ciężkim stanie.- odpowiedziała równie cicho Perrie.
Pochyliłem się nad nią i jęknąłem z bólu. Skóra na moich plecach która została rozwalona, z każdym ruchem się naciągała, albo skurczała, co piekielnie bolało.  Zagryzając wargi dalej kontynuowałem to co zacząłem. Obmyłem dokładnie jej ręce, tyle ile mogłem nogi, i twarz. Odgarnąłem jej włosy. Położyłem rękę na jej czole.
- Cholera...ona ma gorączkę - wymamrotałem.
- Poczekajmy do jutra. Dużo przeszła. - uspokajała Perrie.
I w tym momencie Rose otworzyła oczy.
- Rose! - wyjąkałem.
- Ha-harry? - odwróciła głowę w moją stronę.
- Tak, tak jestem...jak się czujesz? - dopytywałem się gorączkowo.
- J-ja...jak gówno. - odpowiedziała z bólem.
Nie mogę opisać tego, co przeżywałem w środku.
- Chris Ci coś zrobił? - znowu się zaniepokoiłem.
- Nie - wyszeptała.
Głaskałem jej włosy. Chciałem być tak blisko, ale nie mogłem, bo sam cierpiałem.
Louis, Niall i Zayn też nie wyglądali za dobrze.
Lou był cały poharatany, posiniaczony i miał podbite oko.
Zayn miał rozwalone ramię, bo jego też drasnęła kula, ale o wiele, o wiele lżej niż mnie.
Niall nadal krwawił z kilku miejsc, zadrapany i posiniaczony.
Perrie wszystkich opatrywała, teraz głównie zajmowała się Rose.
Dopiero teraz zauważyłem, że Perrie jest na prawdę dobra, kochająca, i ten mocny makijaż, pofarbowane włosy to tylko powłoka, pod którą nadal kryje się wrażliwa blondynka jaką była przez związaniem się z Zayn'em.
- Wiecie co...jeśli wam się nie polepszy, będziemy musieli znaleźć lekarza. - oznajmiła Perrie.
- Nie, ile było takich bójek, kiedy ktoś był ciężko ranny? - powiedział Louis.
- Wyliżemy się, przyzwyczailiśmy się już do tego przecież - powiedział Zayn całując Perrie w usta.
- Wy może tak...ale Rose? Jest bardzo słaba... - powiedziała patrząc na nią.
I wtedy po prostu zacząłem płakać, przykładając rękę do policzka Rose. Był taki zimny! Dziewczyna zupełnie pozbawiona życia, blada, która skradła moje serce.
Dla czego kiedy jest już tak dobrze, coś musi to psuć! Byliśmy już tak blisko z nią....ja nie mogę jej stracić!

Dwie godziny później Zayn, Perrie, Lou i Niall poszli, a właściwie jak najszybciej pojechali do swoich domów.
Na razie musieliśmy się wykurować, i nabrać sił, jak najszybciej, póki ludzie Chris'a nie są też w najlepszym stanie. Dokopać im jak najmocniej, tak, jak oni zrobili to nam. Przyznaję, wygrali. Ale nie długo będą cieszyć się zwycięstwem.
Siedziałem na krześle w jednej pozycji, starałem się nie ruszać, rana na plecach musiała się jak najszybciej zagoić.
- Harry? - podniosłem wzrok na łóżko, w którym leżała Rose. Otworzyła oczy i patrzyła się na mnie.
- Jestem, jestem...jak się czujesz? - spytałem chwytając jej dłoń.
Dotknąłem jej czoła. Gorączka spadła.
- Lepiej. Brzuch mnie boli i to potwornie, ale...lepiej.

Rose's pov.
Do mieszkania weszli chłopacy i Perrie.
- Chris stoi przed wyjściem z bloku, musimy chyba tu zostać. - krzyknął Louis na wejściu.
- Ooooo! Rose! Jak się czujesz? - spytała Perrie gdy weszła do sypialni.
Za nią weszła reszta, usiedli na fotelach.
- Dobrze, tylko potwornie żołądek mnie boli. - odpowiedziałam.
- A może...może ty po prostu w ciąży jesteś? - spytała znowu.
Spojrzałam na Harry'ego osłupiała; on też był nieźle zdziwiony.
- Nieee, nie. - odpowiedziałam.
- Przecież...mówiliście że byliście tak blisko? -zaśmiał się Louis.
- Blisko w inny sposób idioto! - krzyknąłem śmiejąc się.
- Czyli tego nie robiliście? - spytał Niall.
Ja zrobiłam typowy *facepalm*
a Harry myślał nad odpowiedzią.
- Wiesz....to można kwestionować - zaśmiał się Harry.
- Ja już nie nadążam!  -powiedział Louis.
- A ja chyba nadążam. - stwierdził Zayn. On rozumiał, bo miał dziewczynę.
- To weź im wytłumacz, ja ledwo mówię przez te cholerne plecy! - krzyknął Harry.
- Harry'emu chodzi o to,  że tak jakby....robili to, ale bez ,,wchodzenia". - powiedział lekko zażenowany Zayn.
Tym razem zaśmiała się Perrie, a ja byłam całą czerwona. Serio wszyscy musieli wiedzieć, co i jak robiliśmy  z Harry'm?
- Chyba że....Chris?! - spytał zdenerwowany Harry patrząc się na mnie z nadzieją, że zaprzeczę.
- Nieee...chciał ale że tak powiem nie pozwoliłam mu na to. - powiedziałam. - ale tamtego wieczoru pobił mnie, kilka razy też w brzuch, więc to przez to.
- Chris zapłaci za to, co zrobił! - wykrzyknął Harry.
- Widzę, że z wami też nie za dobrze. Zayn...co ci się stało w rękę? - spytałam patrząc na grubą warstwę bandażu na ramieniu chłopaka.
- Kula mnie drasnęła. Kilka milimetrów, i straciłbym rękę - powiedział z miną smutnego szczeniaczka.
- ohohohohhoho, ja straciłbym życie, gdyby nie jeden milimetr! - krzyknął znowu Harry.
Dopiero teraz przypomniałam sobie ta okropną chwilę: usłyszałam strzał, a potem krzyk Niall'a ,,Harry, nie!"
- Co ci się stało Harry? - spytałam wstając z łóżka.
- Nie wstawaj! Jesteś jeszcze słaba! - powiedziała Perrie.
Olałam to totalnie.
- Harry, podnieś koszulkę! - zakomendowałam patrząc chłopakowi prosto w oczy.
Zobaczyłam na jego plecach ogromną pręgę.
Z moich oczu poleciały łzy.
- To wszystko przeze mnie...gdyby mnie nie było, Chris nie przyczepiłby się do was... - powiedziałam patrząc się ze łzami w oczach w okno.
- Kotku, jesteś dla mnie najważniejsza, i nigdy nie pozwolę Ci odejść.   - powiedział Harry i czule objął mnie ramionami. 
- Dałaś nam szansę na pokazanie tego, jacy jesteśmy na prawdę, Nigdy nie będziemy żałować, że Cię poznaliśmy - powiedział Louis.
- Wiecie...może kurde pójdę sprawdzić, czy Chris tam czeka. Zostawimy was samych, potrzebujecie tego. - stwierdził Zayn. Wszyscy wyszli z sypialni i zamknęli drzwi.
- Tak potwornie się o ciebie bałem - szepnął mi do ucha Harry.
Nadal byliśmy w siebie wtuleni. Harry był dużo wyższy ode mnie, moja głowa spoczywała na jego ramionach, ręce oparłam na jego torsie, a on obejmował mnie ramionami w pasie i składał pocałunki na mojej szyi. 
- Ja też. -szepnęłam. Przypomniałam sobie widok całego zakrwawionego Harr'ego, leżącego na ziemi i krzyczącego z bólu pod wpływem kopnięć Chris'a.
Znowu zaczęłam płakać. Łzami zwilżyłam koszulkę Harry'ego.
- Dla czego płaczesz? - spytał wąchając moje włosy.
- Przypomniałam sobie, jak źle z tobą było tamtej nocy, gdy Chris cię kopał, a ty krzyczałeś z bólu... - wyszlochałam.
- Ale żyję...obawiam się tylko, że może to mieć pewne konsekwencje w przyszłości...  -szepnął załamując się.
Spojrzałam się mu prosto w oczy.
- Dzieci. - odpowiedział. Nie wiedział czy się śmiać z mojej miny, czy płakać bo może to być prawdą.
- aach, ty tylko o tym! - powiedziałam i znowu położyłam głowę na jego ramieniu. Wciągnęłam w płuca jego zapach. Płyn do golenia, ostre perfumy i papierosy. Mieszanka która kojarzyła mi się tylko z nim, i od której się uzależniłam.
- Ważne że żyjesz, że jesteśmy razem. Chris zapłaci. Pozbieram się, i zapłaci. - szepnął z goryczą.
- Nie Harry! Nie przeżyję tego. - powiedziałam.
- Odniosę zwycięstwo, obiecuję Ci. Muszę zacząć żyć wolno i spełniać marzenia. -odpowiedział.
- A jakie jest twoje marzenie? - spytałam wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Zmienić życie, być zawsze szczęśliwy, żyć według prawa i najważniejsze: na zawsze być z Tobą.-powiedział. - iiii....chciałbym..nie, nie ważne.
- Powiedz - poprosiłam.
- Kocham muzykę, chciałbym śpiewać...kiedyś już to robiłem, ale zboczyłem ze ścieżki, teraz chcę zacząć od nowa. - szpenął.
- Piosenkarze są bardzo podniecający - zaśmiałam się w jego ramię.
- To tym bardziej muszę zacząć. - odpowiedział z uśmiechem.
- Kocham Cię - wymruczał do mojej szyi.
- Ja Ciebie też - szepnęłam.


No to coś tu wypociłam xd, wszystkie zboczone fragmenty, np. Jak Harry ubolewa, że może nie będzie mógł mieć dzieci są wymysłem Oli.
Postanowiłam wprowadzić tu trochę fragmentu PRZYSZŁOŚCI, Harry chce śpiewać, czy spełni marzenia? ;D
@JuliaMalik





1 komentarz: