-Dzień dobry pani Smiths. Jestem Harry – powiedział podając
swoją rękę aby przywitać się z moją mamą.
-Aktualnie jestem panną Smiths. Przestałam być panią Smiths kilka
miesięcy temu – powiedziała ignorując gest Harry'ego. Spuściłam
głowę kiedy mama wspomniała o rozwodzie. Było mi smutno. No ale
komu by nie było?
-Dobrze – Harry szepnął odkładając z powrotem swoją rękę na
moje plecy w celu uspokojenia mnie. To nie działało i kilka łez
zsunęło się po mojej twarzy; zatęskniłam za swoim tatą chociaż
to przez niego rodzice się rozwodzą, wciąż tęskniłam za nim.
Moja mama popatrzyła na Harry'ego.
-Myślę, że powinieneś już iść...
-Harry – dokończył chłopak. Domyślił się, że moja matka nie
zapamiętała jego imienia. Podeszła do drzwi, otworzyła je i dała
znak, żeby Harry wyszedł. To był chamski ruch, mamo! Styles
popatrzył na mnie z miną „co jest kurwa” i odwrócił głowę
do mojej mamy.
-Miło było panią poznać, panno Smiths – uśmiechnął się i
wyszedł. Matka popatrzyła na mnie gniewnym wzrokiem zamykając
drzwi.
-Nie chcę, żebyś utrzymywała kontakty z tymi ludźmi. Oni są
niebezpieczni, Rose – powiedziała ostrzegawczo
-Myślę, że wiem co robię. Nie będziesz wybierać mi ludzi z
którymi będę się zadawać – odparłam
-Jestem twoją matką. Dopóki mieszkasz pod moim dachem, będziesz
robić to co mówię – jej ton wzrastał z każdym wypowiedzianym
słowem.
-Nie będziesz mną rządzić! - krzyknęłam i wyszłam z pokoju
udając się na dół.
Nie wyszłam nigdzie z Harrym; wzięłam go do siebie, bo stała mu
się krzywda. Chciałam mu pomóc. Ledwie nazwałabym to przyjaźnią;
chodzi o nasze relacje i instynkt. Czy przyjaźniłam się z nim? Z
chłopakiem przed którym byłam ostrzegana przez wszystkich? Z
chłopakiem który odmienił moje życie?
Lou's pov
Minęły już 3 dni od walki Harry'ego i Niall'a. Do tej pory ze sobą
nie rozmawiali. Harry miał najwyraźniej inne rzeczy w swoim umyśle.
Coraz bardziej zbliżał się do Rose co mnie cieszyło. Nie miałem
nic przeciwko temu, dopóki jej przyjaciele nie zaczęliby zadawać
się z nami. Mówiąc jej przyjaciele, mam na myśli Eleanor. Od
początku mi podpadła.
-Hej stary, co robisz? - zapytałem Harry'ego, który grzebał w
swojej szafie, wyrzucając resztę ciuchów za siebie. Miał na sobie
czarne dżinsy, koszulę i marynarkę.
-Muszę znaleźć moje conversy – powiedział wyraźnie
zestresowany
-Leżą obok drzwi wejściowych – stłumiłem śmiech. Chłopak
poszedł po buty zakładając je na stopy po czym podszedł do swojej
szafki nocnej. Ściągnął kolczyki z brwi, nosa i wargi. Co jest
kurwa?
-Dobra. O co tak właściwie chodzi? - powiedziałem zainteresowany.
Harry nigdy nie ściągał swoich kolczyków. Czemu więc zrobił to
teraz? Ubrał się nawet tak, że nie było widzieć żadnego z jego
tatuaży.
-Chcę zrobić dobre wrażenie na matce Rose – popatrzył na mnie
uśmiechając się.
-Przypominam teraz grzeczniejszego chłopca? - zaśmiał się
-Zdecydowanie normalnie – powiedziałem – Więc Rose zgodziła
się na randkę z Tobą? - zapytałem siadając na łóżku
Harry'ego.
-Ummm, nie. Ale kiedy pojadę do niej i stanę pod drzwiami, nie
będzie mogła mi odmówić – powiedział grzebiąc w swoich
kieszeniach. Nigdy nie widziałem go takiego. On naprawdę się
starał, naprawdę zależało mu na Rose. Nie powiedziałbym mu tego;
oczywiście zaprzeczyłby temu. To było jasne; zrobiłby dla niej
wszystko, co było rzeczywiście słodkie i nie w stylu Harry'ego.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Otworzę – krzyknąłem, ponieważ Harry był właśnie w
łazience. Otworzyłem drzwi. To był Lee.
Lee jest częścią naszego konkurencyjnego gangu, który nie jest
mile widziany w tej części Holmes Chapel.
-Co do chuja tutaj robisz, Lee? - wyplułem
-Chcę pogadać z Harrym. Chris nie jest zadowolony z tego co zdarzyło
się dwa tygodnie temu – powiedział utrzymując ze mną kontakt
wzrokowy. W tym czasie do pokoju wszedł Harry.
-Dziewczyna jest moja. Dałem to jasno do zrozumienia – powiedział
kategorycznie
-Jak ona będzie twoja kiedy umrze? - powiedział Lee uśmiechając
się z wyższością. Harry ruszył w stronę chłopaka i chwycił
jego koszulę obezwładniając go i opierając o ścianę.
-Co. Ty. Kurwa. Powiedziałeś? - zapytał wypowiadając każdy wyraz
po kolei. Lee skulał się ze względu na ruch Harry'ego.
-Jeśli Chris nie może jej mieć, nikt nie może. To słowa Chris'a,
nie moje – powiedział wystraszony.
-Żaden z was nie ma zbliżać się do niej na krok. Rozumiesz?
Dotkniesz jej to cię zabiję. To jest obietnica – głos Harry'ego
był zimny i niski. - A teraz wypierdalaj stąd albo zabiję cię w
tym momencie - puścił Lee wypychając go mocno za drzwi, zamykając
je z hukiem.
Podszedłem do niego kiedy chodził w kółko po pokoju.
-Stary, wyluzuj. Oni nie wiedzą o niej nic. Wszystko z nią dobrze –
powiedziałem próbując uspokoić chłopaka. Próba jednak nie
powiodła się.
-Muszę iść, Lou. Możesz zostać tu ile chcesz – odparł ze
zdenerwowaniem grzebiąc w spodniach wyciągając klucze i wychodząc
za drzwi. Prowadzenie w tym stanie nie było dobrym pomysłem, ale
nie miałem zamiaru się z nim kłócić.
Harry's pov
Jechałem do domu Rose tak szybko jak potrafiłem. Nie obchodziło
mnie czy zgodzi się na randkę czy nie. Wyciągnę ją tak czy siak.
Wszystko jest zaplanowane, nie chcę tego zaprzepaścić. Przysięgam
Bogu, jeśli ktoś z nich zrobi jej krzywdę – zabiję. Dobra, nie.
Muszę wyrzucić to z głowy. Nie chcę, żeby Rose zobaczyła mnie w
takim stanie. Nie chcę tego co wcześniej. Kiedy odsunęła się ode
mnie a ja straciłem kontrolę. Bała się, że ją uderzę. Nigdy!
Nigdy bym nie zrobił jej krzywdy.
Zatrzymałem się pod jej domem. Nerwy przeszły na górę. To
dziwne. Nigdy wcześniej nie byłem zdenerwowany. Poznałem ją i
zmieniłem się.
Podszedłem do drzwi. Było już około 9. Stanąłem w ganku i
podciągnąłem swoją marynarkę. Upewniłem się, że moje tatuaże
nie są widoczne. Parę z nich były widoczne na szyi i rękach, ale
mimo prób nie mogłem ich zakryć.
Pukając w drzwi, czekałem około 10 sekund zanim zobaczyłem z nich Rose. Patrzyła na mnie ze zmieszaniem zamykając drzwi z powrotem,
ale nie zrobiła tego kiedy jej przeszkodziłem.
-Co tu robisz? Jest już po 9. Moja matka wpadnie w szał jak cię
zobaczy – próbowała wyciszyć swój głos aby jej matka nie
słyszała naszej rozmowy.
-Przyszedłem cię zobaczyć – odpowiedziałem prosto. Moje dłonie
pociły się ze zdenerwowania. Studiowała moją twarz zauważając,
że piercing znikł z brwi, nosa i ust. Wzrok spadł na moje dżinsy,
marynarkę i koszulę. Spoglądając z powrotem w moje oczy,
szepnęła.
-Co ty zrobiłeś? - patrzyłem na nią przez kilka chwil. Była w
spodenkach od piżamy i szerokim topie z bosymi stopami.
Przypuszczam, że była przemarznięta.
-Chciałem zrobić dobre wrażenie na twojej mamie, więc ogarnąłem
się trochę – popatrzyła na mnie po raz kolejny studiując moją
twarz i resztę ciała, po czym otworzyła usta.
-Wolałam cię wcześniej – spuściła wzrok, pesząc się. Ta
niewinna dziewczynka właśnie się zawstydziła mówiąc mi prawdę,
której chyba nie chciała zdradzać.
Podszedłem do niej bliżej, tak, że nasze ciała niemal się
dotykały.
-Dobrze, Rose. Nie przyjechałem tutaj tak wystrojony tylko po to,
żeby powiedzieć ci „cześć”. Chciałem zrobić to wcześniej,
ale zastanawiałem się kiedy będzie odpowiedni czas. Nie robię
tego często więc jest to dla mnie dziwne. Może wiesz o co proszę
i co chcę ci powiedzieć, w każdym razie, uhm... co staram ci się
powiedzieć... Rose Smiths, czy mogłabyś uczynić mi ten zaszczyt i
wybierzesz się, proszę, ze mną na randkę?
Randka!! Jej! Świetny rozdział!♥
OdpowiedzUsuń:)
Usuń