niedziela, 2 czerwca 2013

#21 liczy się tu, i teraz ( lekko 18+)

Minął dokładnie tydzień od wydarzeń w Mullingar. Od razu po tamtej nocy pojechaliśmy do domu, w Londynie. Na szczęście Zayn był z Perrie w Nowym Jorku, Louis z Eleanor pojechali do Doncaster, a Liam i Danielle wyjechali na małe, 5 dniowe wakacje. O naszej kłótni wiedział tylko Niall i Katie.
Obudziłam się jak zwykle wtulona w Harrego, który jeszcze spał. Nie chciałam go obudzić, podniosłam delikatnie jego rękę i po cichu wyszłam z łóżka. Poszłam do łazienki w naszej sypialni.
Umyłam się, ubrałam rozciągniętą, dużo za dużą koszulkę Stylesa i krótkie spodenki. Jak na Londyn było na prawdę gorąco.Specjalnie nie przykładałam się do makijażu, właściwie trchę tylku użyłam tuszu do rzęs, żeby już tak nie straszyć innych, a włosy spięłam w niedbały kok. Nie wyglądałam najlepiej, ale nigdzie dzisiaj nie wychodziliśmy, więc wygląd nie miał znaczenia, Harry wolał mnie naturalną.. Zeszłam na dół. Hazza robił śniadanie. Reszta jeszcze spała. To był ostatni tydzień w tym domu, mieszkając w 10 osób. Wszyscy stwierdziliśmy, że pora już podjąć te kroki, chociaż mieszka nam się razem super, to to raczej nie będzie sprzyjać przyjaźni i ogólnie zespołowi. Więc teraz Harry lata za mieszkaniem, znaleźliśmy piękny dom, ale on powiedział że zasługuję na coś więcej. Ja? To on tu jest gwiazdą, a ja zwykłą modelką!
Nagle do Harrego zadzwonił telefon. Była to jego mama. Chciała, żebyśmy przyjechali do Holmes Chapel, rodzinnego domu Harrego...
*w drodze*
E: Harry....ja się boję! Przecież nie wiemy jak twoja mama na mnie zareaguje!
H: Przeżyjesz kotku...co poradzę? Też wolałbym zostać w Londynie..kocham Cię!
E; Ja Ciebie też, ale twoja mama wygląda na groźną! Dobrze, że chociaż ojczym nie jest taki zły!
H: Hahahaha, jego już na pewno się nie bój...jest jak kumpel!
E: Ale twojej mamy bym tak nie nazwała.
H: A twój ojciec? I pierwsze pytanie, jakie mi zadał, to czy śpimy razem, czy już to robiliśmy, i czy jestem na tyle odpowiedzialny żeby pamiętać o kondomie...
E: hahahah nooo...to trochę było takie niezręczne...potem jeszcze chodził nocą przy drzwiach mojego pokoju, żeby słuchać czy tego nie robimy hahah :D
Zaczęliśmy się śmiać. Leśna, prosta droga była cudowna. Otworzyłam okno, jechaliśmy szybko, wiatr rządził moimi włosami, a nawet trochę loczkami Harrego. Był ubrany w obcisły, czarny T-shirt, czarne rurki i białe trampki, które traktował jak świętość. Miał też czarne okulary przeciwsłoneczne. Uwielbiałam patrzeć, jak prowadzi. Był taki skupiony, i zabójczo przystojny.
H: Jak będzie takie pytanie, to obiecuję że nie ręczę za siebie.
E: Harry...a twoja mama wie o tej naszej ostatniej kłótni?
H: Nie, i lepiej niech tak zostanie. Nie żyjmy przeszłością, obojętnie jaka ona by nie była. Liczy się tu, i teraz, my i nasza miłość, mamy to co chcemy mieć, i nic już nie potrzebujemy. Nikt nie wedrze się do naszego świata, bo on jest wieczny, będzie trwał do końca naszych dni.
Zaśpiewał to jakąś piękną melodią. Na chwilę się na mnie spojrzał.
E: Nowa piosenka?
H: Pracuję nad tym.
Znowu się na mnie spojrzał. Miałam koronkową białą sukienkę, i okulary przeciwsłoneczne. Wiedziałam, że to jego ulubiony zestaw.
H: Ale jesteś piękna.
E: Patrz się na drogę.
H: Ale ty jesteś ładniejsza od tej drogi.
H: Mam to wziąć za komplement?
Uśmiechnęłam się.
Nagle Harry skręcił w jakąś  leśną drogę.
E: Hazza, o ile wiem to nie tędy się jedzie.
H: Oj wieem, ale muszę cię troszkę posmakować.
E: Harry, nie będę tego robiła w lesie.
Nagle drzewa się rozrzedziły, i ukazała mi się cudowna plaża, i ogromne jezioro.
Harry się na mnie spojrzał i zaczął się śmiać, miałam totalnie zdezorientowaną minę.
E: Aaaach, tu też nie.
H: Muszę! Chociaż troszeczkę!
Wysiadłam z samochodu. Staliśmy na skarpie

Harry do mnie podszedł. Stałam do niego tyłem. Ocierał się o mnie kroczem. Czułam już małe wybrzuszenie. Zaczęłam się śmiać.
H: Coo?
E: oj Harry Harry, tak szybko?
H: Tak na mnie działasz.
Całował mnie po szyi. Potem podnióśł mnie, i położył na piasek.
Uklęknął przy mnie i się pochylił. Długo się całowaliśmy,nasze języki toczyły zaciętą walkę. Podniosłam się.
H: Heeej noo przecież tak cudownie jest!
E: Harry ale paparazzi, albo ogólnie jacyś ludzie mogli by nas zobaczyć...
H: Ojj tam, raczej mało ludzi się tu kręci, 500 km od Londynu, 300 km od najbliższego dużego miasta, a miejscowi raczej na polu teraz harują.
Położył się na mnie, i znowu zaczęliśmy się całować. Ta chwila była cudowna. Czułam jak jego kolega próbuje wybić się przez spodnie.
H: Ooosz, kurde, dla czego tak szybko?!
E: haahha koootku, nie przejmuj się.
I znowu to kontynuowaliśmy, chyba przez 15 minut.
Wreszcie Hazza przestał, i położył się obok mnie na piasku.
H: Emilly?
E: Co jest Hazza?
H: Bo...bo ja no wiesz...
Usiadłam na piasku. On wstał.
H: Nie musisz się zgadzać, i ja nie nalegam, żeby to było nie długo, może to być za pół roku, rok, może dłużej, jak to wszystko się ustatkuje, ale chcę, żebyś była moja, i tylko moja, więc czy zostaniesz kiedyś panią Styles?
I wręczył mi pierścionek.
Zamurowało mnie. Po tym co mu zrobiłam, on mi się oświadcza? Ma taki cudowny uśmiech, patrzył się mi prosto w oczy. W jego było widać radość, trochę strachu, nadzieję, i....MIŁOŚĆ...wiedziałam że to ten jedyny.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Wstałam i nasze usta znowu złączyły się w namiętnym pocałunku. W tym czasie Harry wsunął mi na palec pierścionek.
H: Kocham Cię - szepnął mi do ucha.
E: Ja ciebie też.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz