Rose's pov
Niall nie odbierał moich telefonów, tak jakby ta cała sytuacja była moją winą. Nie kontroluję pogodą, skąd miałam wiedzieć, że Harry zatrzyma się i zabierze mnie do domu? Skąd miałam wiedzieć, że jego auto się zepsuje? Niall za wszystko mnie obwiniał. W szkole trzymał się z daleka ode mnie, kiedy chciałam z nim porozmawiać, ten odchodził bez słowa. To było dziwne. Spędzałam cały czas na żałowaniu tego wszystkiego.
Niall nie odbierał moich telefonów, tak jakby ta cała sytuacja była moją winą. Nie kontroluję pogodą, skąd miałam wiedzieć, że Harry zatrzyma się i zabierze mnie do domu? Skąd miałam wiedzieć, że jego auto się zepsuje? Niall za wszystko mnie obwiniał. W szkole trzymał się z daleka ode mnie, kiedy chciałam z nim porozmawiać, ten odchodził bez słowa. To było dziwne. Spędzałam cały czas na żałowaniu tego wszystkiego.
Jednym czasem Niall przechodził przez korytarz. Zadzwonił dzwonek
więc wszyscy poszli do klasy a chłopak spacerował. Wzięłam to za
okazję do rozmowy. Kiedy mijał róg korytarza, chwyciłam kawałek
jego koszuli i pociągnęłam go do siebie.
-Co ty do chuja ode mnie chcesz? - wypluł
-Niall, proszę wysłuchaj mnie. Wszystko o co proszę to to, żebyś
dał mi 5 minut – błagałam
-Dobra – powiedział bez emocji
-Niall, poniedziałek był błędem. Myślisz, że celowo
wystawiłabym cię, żeby spotkać się z Harrym? Zgodziłam się na
randkę z tobą bo cię lubię a nie jego. Dlaczego wybrałam
siedzenie w zimnym i obsranym samochodzie z Harrym zamiast pójść
na randkę z tobą? Było zimno i padał deszcz. Silnik w samochodzie
się popsuł więc musieliśmy przeczekać najgorszą burzę w jego
aucie. Jest mi naprawdę, naprawdę przykro, że nie poszłam z tobą
na tę randkę – powiedziałam. Nadzieja prawie spływała z mojej
twarzy.
-Rose, wierzę ci. Wiem o deszczu i samochodzie ponieważ Harry
powiedział mi o wszystkim w środę przed południem. Wkurzyło mnie
to. Harry zawsze ma dziewczynę a ja zostaję na boku – powiedział
patrząc w dół.
-Jak Harry może mieć każdą dziewczynę skoro ja stoję tutaj
przed tobą i mówię ci, że wybrałabym ciebie zamiast jego lada
dzień? - Niall popatrzył w górę za mnie i uśmiechnął się z
wyższością rzucając okiem na coś za mną. To był Harry. Miał
zmartwioną minę, ale widać było, że jest zły.
-Słyszałeś Harry? Ona woli mnie, nie ciebie. Teraz jesteś
zawiedziony? Być tak blisko a nagle coś ucieka ci spod nosa? -
wypluł Niall. Harry popatrzył na dół. Poczułam się jak gówno.
Przez minione 2 tygodnie, od czasu kiedy randka z Niallem była już
zepsuta, Harry był przy mnie blisko. Był ze mną na każdym kroku.
Przyjeżdżał po mnie rano, odwoził do szkoły a po skończonych
lekcjach odwoził do domu. Kiedy mojej mamy nie było w domu, Harry
zabierał mnie i wychodziliśmy na spacery i w inne miejsca.
Dotrzymywał mi towarzystwa w każdym momencie.
-Więc te 2 tygodnie nic dla ciebie nie znaczyły? - Harry zapytał
prawie szeptem. Tak strasznie się na mnie zawiódł. Zrobiłam z
niego psa doświadczalnego i zostawiłam go.
-J...ja, przepraszam – wyjęczałam. Nie mogę uwierzyć, że Harry
stał cały czas za mną i słyszał to co powiedziałam na jego
temat. Niall! Dlaczego mi nie powiedziałeś? Chciałeś zranić
Harry'ego! Chciałeś, żeby słyszał! - J...ja... Nie zna...
-Dobrze, Rose. Wracaj na lekcje – przerwał mi. Nie mogłam
sprzeczać się z nim w tym momencie. Nie po tym co właśnie
powiedziałam, nie po tym jak go zraniłam. Wzięłam więc swoją
torbę i ruszyłam w stronę klasy. Jedno pytanie nurtowało mnie...
„Naprawdę wybrałam Niall'a zamiast Harry'ego?”
Harry's pov
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałem go - Dlaczego próbowałeś mi
ją odebrać?
-Ponieważ, Harry. Zawsze dostajesz najładniejsze dziewczyny do
pieprzenia. Mam tego dość – powiedział. Jego głos wzrósł.
-Nie chce jej pieprzyć! - mój głos wzrósł tak samo jak jego
-Więc dlaczego jesteś tak bardzo opiekuńczy? Czemu tak bardzo ją
chronisz skoro jest tylko przyjaciółką? - siedziałem cicho. Nie
odpowiedziałem na jego pytanie. Myślał, że jestem słaby. Nie
mogłem dać mu tej satysfakcji – Czekaj... - Niall zaczął –
T.. ty ją lubisz, tak? - zapytał. Popatrzyłem na niego,
spuszczając wzrok z podłogi i patrząc w jego oczy z myślą, że
to będzie najlepsza odpowiedź na jego pytanie. - Kurwa mać! Ty ją
lubisz! Ty ją kurwa lubisz! - w połowie krzyknął w połowie
szepnął. Olbrzymi uśmiech pojawił się na jego twarzy. Szybko
zrujnował się kiedy popatrzyłem na niego z lekkim żalem. - Ty ją
lubisz, a ja to zjebałem. Kurwa, Harry. Przepraszam. Nie miałem
pojęcia. Jedyny powód dlaczego się z nią umówiłem to wzbudzenie
zazdrości w tobie. Ja nie...
-Co ty kurwa powiedziałeś? - zapytałem przez zaciśnięte zęby. -
Zrujnowałeś moją szansę tylko dlatego, że byłeś zazdrosny o
to, że ja pieprze ładniejsze dziewczyny niż ty? - mój głos
zmienił się w warknięcie.
-H..Harry, ja... - nie dokończył wypowiadać swojego zdania
ponieważ uderzyłem go mocno w szczękę. Nie żałuję tego ruchu.
Zasłużył na to. Wykorzystał ją. Użył Rose, żeby mi dokopać.
-Frajer – wyplułem. Niall starał się mi coś zrobić, ale
chwyciłem jego ramiona i kopnąłem go kolanem w brzuch. Spadł na
ziemię zginając się w pół. Kiedy leżał, przycisnąłem go do
ziemi bardziej naciskając kolanem na jego plecy. Zanim zdążyłem
się obronić, chłopak uderzył mnie w nos. Wytarłem go natychmiast
i zobaczyłem, że leci z niego krew. Nagle inni ludzie zaczęli
przyglądać się nam jak walczymy. Nauczyciele nie podchodzili do
nas. Wiedzieli, że lepiej nam nie przeszkadzać. Lou stanął za
mną, próbując mnie odsunąć jak najdalej podczas gdy Zayn zrobił
to samo z Horanem.
-Odpierdol się Lou – krzyknąłem
-Nie chcesz go skrzywdzić, Harry – uspakajał mnie. Ale to właśnie
było rzeczą którą chciałem zrobić. Chciałem go skrzywdzić.
Chciałem zadać mu ból. Musiał zapłacić za to, że użył Rose.
-Ja chcę go kurwa skrzywdzić, Lou. Wykorzystał Rose tylko dlatego,
żeby mi się odpłacić - powiedziałem odrywając się od uchwytu
Lou. Ale to nie był jego uchwyt. To było coś mniejszego. Pomimo
złości wyczułem jej dotyk. Rose. Spróbowałem łagodnie ją od
siebie odepchnąć, ale nie poddała się. Lubiłem jej śmiałe
nastawienie, nawet teraz kiedy właśnie biję się z Niallem.
-Rose? - zapytałem
-Harry, nie – po prostu powiedziała kładąc dłonie na moim
brzuchu.
-Ale on cię wykorzystał. Powiedziałem, że nie chcę, aby ktoś
sprawił ci ból, a on to zrobił – szepnąłem obejmując
wszystkie jej cechy tak jak zrobiłem to w samochodzie.
-Proszę – wypowiedziała jedno słowo. Jedno jej słowo sprawiło,
że się złamałem.
-Dobrze – wymamrotałem patrząc na Niall'a przyciągając go do
siebie.
-Powiedziałem, że nie chcę aby ktoś ją skrzywdził. A ty to
zrobiłeś. Jesteś chujem. Nie wybaczę ci tego – prychnąłem na
niego; Rose pociągnęła mnie do siebie i ruszyła ze mną w stronę
samochodu. Minęliśmy wszystkich przyglądających się nam i
wsiedliśmy do auta.
-Naprawdę chcesz opuścić szkołę? - zaśmiałem się
-Tak więc, masz podbite oko, rozciętą wargę, twój nos i kostki
krwawią, tak, chcę opuścić szkołę. Możemy pojechać do mnie,
żeby cię trochę obmyć. Mojej mamy nie ma w domu – powiedziała
przegryzając wargę. Zacząłem przyglądać się jej.
-Zrób zdjęcie, to trwa dłużej – uśmiechnęła się i zapięła
swój pas. Zrobiłem to samo potrząsając głową.
-Jedźmy więc – rzuciła. Miałem głęboki i szeroki uśmiech na
mojej twarzy.
W ciszy jechaliśmy do jej domu. Pewnie nadal była wkurzona tą
walką.
Zatrzymałem się pod jej domem, wychodząc szybko z auta biegnąc
truchtem w stronę siedzenia dla pasażera otwierając dla niej
drzwi.
-Ummm, dziękuję – wymamrotała niezgrabnie nie chcąc myśleć za
dużo o moim geście. Przez te 2 tygodnie bardzo się do siebie
zbliżyliśmy i wcale nie miałem zamiaru zostawić ją tak jak
pierwszym razem kiedy prawie ją straciłem. Myślę, że wychodzenie
razem z Rose i spędzanie z nią wolnego czasu sprawia, że moje
uczucia przygasają. Pomyślałem, że zacznę mieć wrażenie, że
była moja przyjaciółką albo siostrą, jednakże jej bycie wokół
mnie nawet więcej nasiliło te uczucia. Szarpała się z kluczem i
otworzyła do drzwi, dając znak dla mnie by wejść. Nigdy wcześniej
nie byłem w środku jej domu. Ja pierdole, on był wielki. Pokoje
murowane z marmuru, wielki żyrandol
tuż nad nami i długi dywan zbiegający ze schodów pod nasze nogi.
-Nie cierpię tego domu – powiedziała śmiejąc się
-Jak ty do chuja możesz go nie cierpieć? - przesłuchałem. Jak
mogła go nie lubić? Jej oświadczenia nie miały sensu
-Zasadniczo to moja matka za bardzo obniosła się z naszym
bogactwem. Oto efekt – zaśmiałem się z jej komentarza śledząc
jej ruchy kiedy wchodziła na górę po schodach.
W domu było bardzo dużo różnych pokoi. Rose otworzyła jedne
drzwi z prawej strony i weszła do środka. Ja obserwując to co
robi, powtarzałem jej poczynania. Gdy tylko wszedłem do środka
byłem pewny, że to pokój Rose. Wszędzie było pełno plakatów,
lamp, różnych bazgrołów na ścianach i kolorowych zasłon. Łóżko
było olbrzymie. Na górze był wielki baldachim a prześcieradło
wraz z kołdrą i poduszkami było starannie ułożone i pościelone.
Ahh, co ja mógłbym robić z nią na tym łóżku. Jej ciało pod
moim, pot spływający z jej czoła błyszcząc na jej skórze,
wykrzykiwałaby moje imię ponieważ rżnąłbym ją tak mocno, że
nie zdołałaby złapać oddechu. Moment w którym oboje dotarlibyśmy do szczytu. Mój penis w jej małym ciele zadający jej ból i rozkosz.
Jej wbijające się paznokcie w moje plecy zostawiające zadrapania.
Jej maleńkie ciało drżące z przyjemności, złapane w moje
objęcia.
-Harry? - kurde, jak długo stałem tu fantazjując? Popatrzyłem w
dół na moje spodnie. Ujrzałem namiot w moich spodniach. Kurwa!
-Uh, tak? - zapytałem. Mój głos wypełnił się paniką.
-Chodź tutaj, muszę przemyć twoje cięcia – zaprosiła mnie
gestem ręki do siebie. Studiowała moją poczerwieniałą twarz
spuszczając wzrok. Kurde. Zobaczyła. Jej oczy otworzyły się
bardziej a usta ułożyły w literkę „o”. Pulchne wargi dodały
jej więcej precyzji co czyniło ją jeszcze piękniejszą. Musze
przestać. Zatrzymać to. Rozwali mi spodnie.
-Uhm... myślę, że ja... - oddaliła się patrząc w sufit. Był
taka niewinna. Większość dziewczyn wpatrywałoby się we mnie ale
ta uważała sufit za najbardziej interesującą rzecz na świecie.
-Jak już skończysz z moimi cięciami, mogłabyś pomóc mi z tym? -
uśmiechnąłem się z wyższością. Rose chuchnęła i poszła do
łazienki. Ja obserwując ją zrobiłem to samo.
-Nie wiem jak mogłeś doprowadzić go do takiego stanu. Jedyne co
zrobiłeś to patrzyłeś na moje łóżko – powiedziała idąc po
apteczkę i sięgając po nią na najwyższą półkę. Wstałem i
podszedłem by pomóc jej ściągnąć apteczkę, kiedy niechcący
przyparłem moim członkiem o jej tyłek.
-Harry, co ty robisz? - zapytała. Wydaje mi się, że czuła się
niekomfortowo.
-Wiesz, nie żebyśmy nie robili tego wcześniej. Tylko teraz nie
jesteśmy nadzy – odwróciła się w moją stronę a ja puściłem
jej oczko. Zepchnęła mnie na deskę sedesową i otworzyła
apteczkę. Zamoczyła małą szmatkę w wodzie i przyłożyła ją do
moich kostek na rękach zmywając krew. Użyła dziwnej substancji,
którą obmyła moją wargę. Krzywiłem się z tego względu, że
lekko szczypało mnie to co robiła Rose.
-Przepraszam - powiedziała zawijając w bandaż moje knykcie. Była
skupiona kiedy ocierała szmatką o mój nos aby nie sprawić mi
bólu. W końcu moczyła moją wargę. Była nadal skoncentrowana na
tym co robi, że nie zauważyła, że przegryza swoją wargę.
Wysyczałem kiedy najechała na jedno z najbardziej bolących miejsc.
-Prze...
-Nie szkodzi – przerwałem uśmiechając się do niej. Uwielbiam
jej uśmiech; był taki pocieszający, taki ciepły. Studiowałem jej
cechy; jej czoło poryte zmarszczkami, jej piękne niebieskie oczy,
jej pulchne wargi. Była idealna. Całowała mnie wcześniej tymi
ustami, ale tylko dlatego, że chciała uratować Niall'a. Ugh,
Niall. Na samą myśl zacisnęły mi się pięści.
Drew szturchnęła mnie widząc moją złość.
-Spokojnie, Harry - szepnęła, odkładając na miejsce coś i
umieszczając to na ladę, próbując wspiąć się i odstawić z
powrotem apteczkę na półkę. Mój „przyjaciel” miał już
kontakt z Drew, więc czułem się w wygodniejszym stanie, kiedy
pomogłem odstawić z powrotem apteczkę na górną półkę. Drew
stanęła naprzeciw mnie, jej klatka piersiowa przycisnęła o moją.
-Niall to frajer – powiedziała kiedy w jej oczach pojawiły się
łzy.
-Wiem. Nigdy nie powinien był zrobić tego co zrobił.
Wykorzystywanie cię było nie w porządku a to wszystko moja wina –
powiedziałem
-To nie twoja wina, Harry – pocieszała patrząc mi w oczy.
-Powiedział, że chciał się na mnie odegrać. Nie wiem dlaczego to
zrobił. To wzbudzało wstręt. Nie dostaję tego.
-Nie dostajesz czego? - zapytała
-Nie mogę sobie wyobrazić tego, że on cię nie lubił –
wymruczałem wyciągając rękę do jej policzka ocierając kciukiem
kilka spływających łez. Gdybym był na jego miejscu, byłbym
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie z tego względu, że idę
na randkę z Rose Smiths.
Umieściła swoją rękę na mojej i przyciągnęła ją do swoich
ust całując każde cięcie na mojej kostce.
-Dużo lepiej – uśmiechnęła się. Wszystko o czym mogłem teraz
myśleć to zdumienie. Jak dziewczyna która jest zupełnym
przeciwieństwem mnie przykuła tak bardzo moją uwagę? Patrzyła na
wszystkie moje tatuaże, piercing i faktycznie poznała mnie. Nie
słuchała co powiedzieli o mnie inni. Wiedziała swoje.
Usłyszałem głośne huknięcie na dole.
-Kochanie, wróciłam – damski głos zabrzmiał na parterze. To
pewnie matka Rose. Boże! Jej matka jest w domu wtedy kiedy ja.
-Chodź tutaj – Rose krzyknęła
-Czyj samochód jest na parkingu? - zapytała idąc nadal po
schodach.
Kiedy dotarła do pokoju popatrzyła niedowierzanie na mnie.
-Jego – wskazała na mnie. - Mamo, to jest Harry, mój przyjaciel.
Harry to jest moja mama, Jane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz