Właśnie jechaliśmy samochodem, wracaliśmy z domu rodziców Harrego.
E: Harry, a tak właściwe...to gdzie my teraz mieszkamy?!
H: W domu.
E: Wszystko ok, ale jakim, i gdzie?
H: Kochanie, nie ma obaw, ja go wybrałem, więc będzie idealny.
E: Harry, ja wątpię w to, czy ty zawsze kierujesz się zdrowymi zmysłami. Tu musi być haczyk...nasze konto jest puste?
H: Nieeee, na naszym koncie jest dużo.
E: Zer chyba!
H: Nie jesteśmy parą biedaków, o kasę nie musimy się martwić. Dom jest idealny.
Wjechaliśmy do Londynu. Harry skręcił w boczną uliczkę. Jechaliśmy jeszcze z 400 metrów, i zatrzymał się przed wybrukowanym podjazdem.
H: Witaj w domu, kochanie.
Zamilkłam. Brama przed nami zaczęła się otwierać. Nie widziałam ,,mojego nowego domu" bo bramę otaczały wysokie, zadbane tuje...
Harry zaczął się ze mnie śmiać.
H: Kotku, co masz taką minę przerażoną?
E: Bo na razie widzę tylko tuje i tą bramę!
H: Wiesz co, zaraz pomyślę że nie chcesz być ze mną!
E: Harry, gdybym nie chciała, to zostawiła bym Cię rok temu.
Wjechaliśmy na podjazd. Zamknęła się za nami brama, a za nią widać już było flesze paparazzi... Moim oczom ukazał się....DOM MOICH MARZEŃ!!!
Hazza zatrzymał samochód. Ja gapiłam się na dom jak głupia...Właśnie o takim marzyłam, ale sądziłam że to nierealne!
H: I jak?
E: Harry...to...to...
H: Nie podoba Ci się?
Mówił to wszystko z uśmiechem na twarzy. Dobrze wiedział, ten dom jest cudowny.
Wysiadłam z samochodu. Dom był skromny, ale nowoczesny, nie był taki duży...był idealny.
E: Harry....jesteś cudowny!
Rzuciłam się mu na szyję.
Wziął mnie na ręce, i wniósł do domu.
Z uśmiechem się na mnie spojrzał.
H: Jesteśmy jak młode małżeństwo.
Uśmiechnęłam się. Hazza lekko pchnął drzwi, i postawił na ziemi.
Moim oczom ukazało się przestronne, nowoczesne wnętrze, ale bardzo przytulne i cudownie urządzone.
Stałam jak wryta. Moje najskrytsze marzenia się spełniły!
H: Iii?
Wolno poszłam do przodu. Zaczęłam się rozglądać po domu. Wszystko było idealne.
E: Harry....tu jest dokładnie tak, jak sobie marzyłam!
H: Wiem. - uśmiechnął się.
E: Skąd?
H: Z twoich opowieści, pomagał mi też Niall....i udało się, jak widzę. - podszedł do mnie od tyłu. Chwycił w talii i zaczął całować moją szyję.
E: Kocham Cię, wiesz?
H: Wiem, i ja Ciebie też.
Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Teraz miałam wszystko, a nawet jeszcze więcej. A przede wszystkim miałam jego. Przystojnego, szalonego, opiekuńczego, cudownego. Tylko mojego.
Szkoda tylko, że niedługo los znowu szykował nam rozłąkę, na co najmniej miesiąc...i zarówno ja, jak i Harry dobrze o tym wiedzieliśmy...ja pokazy w Tokio...on...trasy koncertowe..ale na razie trzeba cieszyć się chwilą. Weszliśmy na górę, trochę się porozglądałam, i potem spędziliśmy dość namiętną noc.
SORKI ŻE TAKI KRÓTKI, ALE TOTALNIE NIE MAM CZASU, JESZCZE MOJA MĄDRA NAUCZYCIELKA NAGLE WYMYŚLIŁA ŻE JUTRO MUSZĘ Z NIĄ IŚĆ NA JAKIŚ WYSTĘP NA KONIEC MIASTA, WIĘC JUTRO W DOMU BĘDĘ PRZEZ 5 MIN. I 4 GODZINY TRENINGU, BO TURNIEJ JUŻ POJUTRZE....
BARDZO, BARDZO WAS PROSZĘ: KOMENTUJCIE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz