Ciężka sytuacja rodzinna, nie mowa tu o pieniądzach, których mi nie brakowało. Mama i tata w ogóle nie mogli się dogadać. Było tak dobrze! Mieszkaliśmy sobie na przedmieściach Londynu. W szkole miałam pełno znajomych, przyjaciół, chłopaka...no właśnie. Chłopaka, który zerwał ze mną bo dowiedział się że się wyprowadzam. Wszystko stało się tak szybko. NAGLE zaczęło się coś psuć, NAGLE mam się pakować, NAGLE dom już kupiony, NAGLE pożegnaj się z ojcem...i nagle jestem w Holmes Chapel... a co w tym jest najgorsze? Że rodzice nie biorą mnie na serio. Traktują mnie jak dziecko, nie świadome niczego. Mam 17 lat!
Obudziła mnie mama. Pierwszy dzień w jedynym liceum tego miasta...trochę stres. Ubrałam zwiewną sukienkę w kwiaty, i dżinsową kurtkę. Do tego moje ulubione, białe converse.
Zbiegłam na dół. Mama czekała już przy samochodzie. Szybko wsiadłam. Po drodze do szkoły, patrzyłam przez okno. Holmes Chapel miało ładne ulice, ale zdarzały się też takie...na które przy zdrowych zmysłach lepiej nie zaglądać.
Samochód zatrzymał się przed szkołą.
M <mama> : Pa kochanie, będę przed 23.00.
R <Rose> : Paa....
Niepewnym krokiem ruszyłam do drzwi. Na korytarzu było pełno ludzi. Nagle podszedł do mnie jakieś gruby facet.
F <facet>: Ty jesteś pewnie Rose Smiths tak?
Kiwnęłam głową.
F: Spookojniee, nie bój się. Jestem John Thomas, dyrektor tej szkoły.
R: Niee, nie, po prostu...pierwszy dzień jest zawsze taki..inny.
Zaczął się śmiać.
F: Jestem pewien, że będziesz się tu czuła dobrze. Zaprowadzę Cię do klasy.
Szliśmy długim korytarzem. Pan Thomas otworzył drzwi od jednej z klas.
F: Panno Jenkins, oto nowa uczennica, Rose.
P <panna Jenkins>: Witaj, Rose. Patrzyłam na materiał przerobiony w twojej dawnej szkole, i jesteś już do przodu, ale możesz posłuchać. Moi drodzy, myślę, że zaopiekujecie się waszą nową koleżanką. - zwróciła się do klasy, a potem znowu do mnie.-usiądź w ostatniej ławce, obok Liama. - wskazała chłopaka, z cudownymi brązowymi oczami.
Obdarzył mnie uśmiechem. Usiadłam obok niego.
L: Hej, jestem Liam.
Zaśmiałam się.
R: Heej, wiem, ja jestem Rose.
L: To ja wiem. - znowu się uśmiechnęliśmy. - słuchaj, na przerwie oprowadzimy Cię po szkole.
W tym samym czasie obróciły się się do nas śliczne dziewczyny: jedna ciemnej karnacji, z kręconymi włosami, druga z cudownym uśmiechem.
Nazywały się Eleanor, a druga Danielle.
Resztę przerwy latałam za nimi po szkole.
Śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
E: Jak ty trafiłaś do tej dziury?
R: Rodzice się rozwiedli, mama kupiła tu dom...i jestem! - szliśmy po schodach, nie patrzyłam już na nic, bo znowu przypomniały mi się te ciężkie chwile.
D: Ale jak to...tak z dnia na dzień?
R: Tak, dokła...-wpadłam na coś, właściwie pewnie na kogoś...poczułam zapach papierosów zmieszanych z mocnymi perfumami i lekkim zapachem alkoholu. Obrzydliwa mieszanka. Klata tego ,,kogoś" była mocno umięśniona i wytatuowana. Spojrzałam w twarz tego,w kogo wpadłam. Nie wiadomo dla czego, ale wszyscy zamilkli i otoczyli nas, jednak nikt nie odważył się zbliżyć.
Chłopak miał piercing na twarzy, zielone oczy...i cudowne kręcone włosy.
Rzuciłam szybkie ,,przepraszam" i chciałam go ominąć.. ale on mocno chwycił mnie za nadgarstki. Lekko jęknęłam z bólu.
H <Harry, bo już i tak wiecie kto :)>: Jak masz na imię?
R: P-poo co ci too?! Aaach, puść mnie!
Zacisnął zęby.
H: Jak. Się. Nazywasz. - każdy wyraz wymawiał osobno, w jego oczach było widać..jakby szał, zrobiły się wręcz czarne i groźne.
L: Powiedz mu...- szepnął ostrożnie Liam.
R: J-ja ...Rose...puuść błagam!
H: Rose jak?
Umocnił uścisk.
R: Smiths!
Puścił. Z moich oczu poleciały łzy, czułam, jakby miażdżył mi wszystkie nerwy w rękach.
H: A więc Rose Smiths. Do zobaczenia, mój kotku.
Miał zamiar już odchodzić.
R: Nie jestem twoja, i z pewnością nigdy nie będę!
Krzyknęłam to, nadal trzymając się za obolały nadgarstek. Gdzie w tej chwili byli nauczyciele?
H: Coo?!
R: To co usłyszałeś.
Zaśmiał się.
H: Lubię takie zadziorne. Pa, kochanie!
Pogładził mnie po policzku, czułam ogromne obrzydzenie.
Odszedł.
Wszyscy mnie otoczyli, El mnie przytuliła.
Na lunchu siedziałam z moimi..nowymi przyjaciółmi: Liamem, Joshem, Noah, El i Dani.
R: Kto to był?!
Wszyscy zapatrzyli się w ścianę, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
El: Harry Styles, najgorszy huj w szkole.
R: Dla czego on taki był dla mnie?
Dani: On tak zawsze robi. Szantażem bierze dziewczynę...a potem...
R: Co potem?!
L: Potem wykorzystuje je w łóżku.
Byłam przerażona. Jak ja mogla bym....uuuggghhhh....robić to...z nim?!
Eleanor mnie przytuliła.
E: Ale jeszcze żadna dziewczyna się mu nie postawiła...ty jesteś pierwszą więc - nagle przerwała. Poczułam ten obrzydliwy zapach. JEGO zapach. A potem jego gorący oddech na mojej szyi.
H: No no no kotku, zadziorna trochę byłaś, ale to nic, wybaczam.
Zebrało mi się na wymioty. Totalnie nie był w moim stylu! Tatuaże...piercing...wszystko super, może dla jakiejś dziwki dla której liczy się tylko pieprzenie w kółko. Nie czułam już go za sobą. Myślałam że odszedł, więc odetchnęłam z ulgą...na moment, bo potem było tylko gorzej.
Usłyszałam jego głęboki, ochrypnięty głos wołający na całą szkolną jadalnię. Odwróciłam się. Zobaczyłam Harrego stojącego na krześle, na środku pomieszczenia.
H: Niech wszyscy słyszą! Rose Smiths jest moja, każdy kto ją dotknie będzie miał do czynienia! Jasne?!
Jezu, jaki on przystojny! Wysoki, szczupły, wysportowany...w luźnej białej koszulce, szarych, wytartych rurkach i białych conversach......jezu..ja też takie mam! Ej ej ej ej Rose! Właśnie bujasz się w chłopaku, który rozpierdziela Ci życie!
Wyrwałam się z marzeń o cudownym chłopaku, wprost do szarego świata w którym mój książę z bajki jest narkomanem i alkoholikiem...
Wszystkie oczy zwrócone na mnie. Harry podszedł do mnie.
H: Jesteś już moja!
Zaśmiał się, a ja z przerażeniem powiodłam za nim wzrokiem. Szedł do swojej bandy, czekającej przy drzwiach. Byli to trzej chłopacy: jeden o blond włosach i przenikliwych niebieskich oczach, drugi z zaraźliwym, chamskim uśmieszkiem i trzeci z nieco ciemniejszą karnacją, czarnymi włosami i bardzo ciemnymi oczami...była wśród nich też dziewczyna, w fioletowych włosach i mocnym makijażu. Oczywiście cała piątka z Harrym na czele miała mnóstwo tatuaży i piercing...
Pobiegłam do łazienki. Za mną Eleanor i Danielle.
Zaczęłam płakać, jak małe dziecko, totalnie bezradne..
D: eeej...Rose...nie płacz, to nie jest powód!
R: niee, nie jest...szkoda że nikt teraz się do mnie nie zbliży, wszyscy boją się tego idioty!
E: Masz nas. Liam, Noach i Josh też będą zawsze w pobliżu.
R: Kim oni są w ogóle? Co to za idioci?
El i Dani zapatrzyły się w podłogę.
D: Idioci....a kiedyś nasi przyjaciele...
R: J-jak to?
E: Dawno, jeszcze w gimnazjum, 5 lat temu...Harry miał jakąś ciężką sytuację rodzinną. Wcześniej był cudownym przyjacielem, marynarki, muszki...grzeczny chłopiec.
D: Przez tą sytuację rodzinną, stracił kontakt z rodziną, i Bóg wie, co wtedy robił, w każdym razie miesiąc później wrócił do szkoły wytatuowany, z piercingiem i w nowym stylu.
E: Louis był jego najlepszym, przyjacielem, więc wkrótce dołączył do niego, i po jakimś czasie wciągnęli w to gówno także Zayna i Nialla.
D: Z 8 najlepszych przyjaciół zostałam tylko ja, El i Perrie, czyli ta w fioletowych włosach, ostał się też Liam, jedyny z chłopaków który nie dał się wciągnąć. Straciliśmy z nimi kontakty. Nie poznałabyś wtedy Perrie. Naturalna blondynka, bez makijażu, w kwiecistych sukienkach, piękna i ciesząca się życiem. Ale pół roku później zaczęła coś ukrywać. W końcu okazało się, że jest Zaynem. Na początku była szczęśliwa, ale teraz? Zmiana stylu, i pozwalanie sobą pomiatać? Ona jest z nim...bo się go boi...
Świetnie mi to pomogło. Na miejscu Perrie, idealnie widziałam siebie.... będę narkomanką i alkocholiczką.
Lekcje się skończyły. Na szczęście od incydentu w stołówce nie widziałam już tego dupka. Na korytarzu zatrzymała mnie nauczycielka. Nie mogla przestać coś mówić. Nie żeby coś, ale ja niezbyt orientuję się w mieście, a robi się już ciemno!
Niepewnie wyszłam ze szkoły. Przez chwilę miałam wrażenie, że idę w dobrym kierunku ale....oddalałam się co raz bardziej od bogatych dzielnic, zmierzałam do meliny...dzwonić do mamy, że się zgubiłam? To byłoby śmieszne, z resztą z pracy wychodzi dopiero za dwie godziny...na ulicy panowała potworna cisza. Nagle usłyszałam kroki. Zbliżała się do mnie jakaś postać. Potwornie się bałam....
Był to wysoki chłopak. Chwycił mnie za nadgarstki. Tak mocno, jak wcześniej zrobił to Harry. Ale wiedziałam, że to nie był on.
Ch: Tak piękna dziewczyna nie powinna przechadzać się sama po tych ulicach. Do kąt zmierzasz? Rób co mówię, to cię puszczę.
R: I-idę do domu, masz czego chciałeś, puść mnie!
Ch: Skąd wiesz, że tego chciałem?
Przycisnął mnie do muru.
Zaczął ręką dobierać się do moich gaci. Rzucił mnie na beton. Krzyczałam z bólu. Przyssał się do mojej szyi robiąc mi malinkę. Cały czas usta zakrywał mi swoją obleśną ręką. Jednak gdy chciał zdjąć mi sukienkę, mogłam krzyknąć.
R: RAA..RATUUNKU! POMOCY! - zaczęłam płakać. Zobaczyłam w oddali jakąś postać biegnącą do mnie. Był to.....Harry?!
Chwycił chłopaka i rzucił go koło mnie na beton.
H: Chris, co ty odpierdzielasz?!
Ch: Upolowałem zdobycz!
H: Zostaw ją, ona jest moja!
Ch: Nie, cholera, rezerwujesz sobie najlepsze suki w mieście, a my też musimy coś mieć!
H: Kurwa mówię Ci że ta jest moja! Weź sobie inne, ta zaklepana!
Czułam się jak szmata. Jeśli już w ogóle czekał mnie gwałt, i utrata dziewictwa z którymś z nich, to wszystko mi jedno. Oboje obleśni, i traktujący dziewczyny przedmiotowo...
Ch: Nie, cholera, moja!
Szybko wstalam.
Harry zaczął go bić, wkrótce Chris leżał w kałuży krwi. Harry mocno chwycił mnie za nadgarstek, i dociągnął od niego.
H: Może jakieś dziękuję?
R: Nie mam za co Ci dziękować, wiem jaki jesteś.
Przystanął.
H: Nie wiesz.
R: Wiesz coo...daj mi spokój chociaż na weekend. Pierdol mi życie w tygodniu, i tak długo w tej sytuacji nie pociągnę.
H: Nie. Wyciągaj komórkę.
R: Co?
H: Napisz do matki, że śpisz przez weekend u Eleanor. Idziesz ze mną.
R: Ale - przerwał mi.
H: Żadnych. Ale. Jasne?
Nienawidzę jak mówił przez zęby.
Strachliwie napisałam mamie sms-a.
Czyli to jest ta część, w której szczęśliwa do tej pory dziewczyna idze z typowym hujem po ciemku, i jej życie marnie się kończy?
TO PIERWSZY ROZDZIAŁ. JESZCZE 3. NIE OCENIAJCIE NA RAZIE, BO NIE ZACZĘŁO SIĘ NIC TU NA RAZIE DZIAĆ. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz