wtorek, 18 czerwca 2013

#2

Szliśmy jeszcze z 10 min. ciemnymi ulicami. Nagle Harry zatrzymał się przed zaniedbany dom. Pchnął bramę i  weszliśmy na zaśmieconą posesję...
Harry otworzył drzwi i wszedł do środka, a mnie mocno pociągnął za sobą.
H: Przez weekend będziesz mieszkała u mnie, poznasz moje życie.
Nie odezwałam się. Miałam mieszkać w domu w którym wszystko jest wywrócone do góry nogami, i przede wszystkim z NIM?
H: Rozgość się.
Wszedł do największego pokoju, położył się na kanapie i włączył TV.
Osunęłam się po ścianie na podłogę. Zaczęłam płakać. Schowałam głowę w kolana.
Harry do mnie podszedł, i podniósł mnie trzymając mocno za nadgarstki. Znowu jęknęłam z bólu. Jak tak dalej pójdzie, pozbawi mnie rąk!
H: Dla czego panienka ryczy? Może zajmiemy się innymi rzeczami?
Pojawił się na jego twarzy cwaniaczki uśmieszek, przycisnął mnie do siebie i zaczął mnie obmacywać.
H: H-harry, przestań!
Puścił mnie.
R: Nie dotykaj mnie!
Wpadłam w lekką histerię. On był okropny!
H: Wiesz że i tak kiedyś to zrobimy?
R: Nie! Brzydzę się tobą!
Bałam się go potwornie. Słyszałam o nim wiele, i wiedziałam do czego jest zdolny. O tym, że był dilerem, gwałcił dziewczyny, pobił swoją matkę i siostrę po czym te odeszły od niego, często kradł i bił innych. Obiło mi się też o uszy, że zabił kogoś kto nie spłacił mu długu; na samą myśl przeszły przeze mnie dreszcze.
Chłopak splunął.

H: Brzydzisz się mnie? Jesteś zwykłą szmatą! Ty suko!- jego twarz była bardzo sroga, a oczy zrobiły się wręcz czarne...
Machnął ręką.
H: Chodź.
Nie pewnie za nim poszłam. Zaprowadził mnie do swojej sypialni, zaczął grzebać w szafie. Jego twarz nie była już taka sroga...oczy znów miały głęboką, zielonkawą barwę.
Podał mi swój rozciągnięty T-shirt.
H: Myślę że to będzie wygodniejsze niż ta sukienka. Łazienka jest w pierwszych drzwiach na prawo, możesz się umyć. - rzucił mi ręcznik.

Nie wiele myśląc weszłam pod prysznic. Wiedziałam, że Harry może stać pod drzwiami i nasłuchiwać, ale co mnie to obchodziło? Byłam przecież zwykłą szmatą, jak to on sam określił...życie straciło sens...
Nagle usłyszałam otwierające się drzwi.
R: Harry! Idź stąd!
H: Wiesz, nie jestem pieprzonym bogaczem, mam tylko trochę ciepłej wody, więc też bym chciał skorzystać.
R: Ok, ok, ok już wychodzę, trzeba było mówić!
H: Nie nie nie nie nie nie, ja chcę z tobą!
Był już nagi. Chwycił mnie za biodra. Jego klatka piersiowa przylegała do moich pleców. Zaczął rękami jeździć po moim ciele...nie obrzydzało mnie to, chciałam mu powiedzieć żeby przestał, ale nie mogłam...coś mnie powstrzymywało....było tak...cudownie!? Z moich ust wydobywały się ciche jęki.
Poczułam jak jego penis napiera na moje pośladki. Nie mogłam na to pozwolić!
R: Nie Harry! Za daleko się zapuściłeś!
H: Dla czego tego nie chcesz, mój kotku?
R: Nie jestem twoja!
Wybiegłam z łazienki w samym ręczniku. Byłam cała mokra, więc trzęsłam się z zimna. Harry wyszedł.
H: Idź do łazienki i się ubierz, bo się przeziębisz.
R: Od kiedy interesujesz się zdrowiem innych? Wszystkie dziewczyny tylko poruchasz i zostawisz!
H: Jak widzisz nie zawsze. Mógłbym zrobić z tobą wszystko!
Przebrałam się szybko w T-shirt Harrego i położyłam się na łóżku.
Płakałam chyba przez pół godziny, a potem zasnęłam.
* perspektywa Harrego*
Rose poszła do mojej sypialni. Słyszałem jej płacz...nie chciałem tak tego rozegrać...ona jest niezwykła, jest odważna i szorstka, a jednocześnie niewinna i bezbronna... Na początku była dla mnie kolejną dziwką na jeden noc. Ale...wiem że czuję coś do niej więcej, tylko nie wiem jak mam to jej okazać! Z rozmyśleń wyrwał mnie telefon od Louisa.
L: Haaarrryyyy!!!!
H: Louuu!
L: Jak tam twoja operacja ,,Rose"??
H: Gorzej nie było.
L: Tak źle? Ale już ją pieprzyłeś?
H: Próbowałem ale...nieźle się broni...
L: Mógłbym zobaczyć tą twoją nową sukę? Przyjdę do Ciebie za chwilę, ok?
H: Lou...nie mów tak na nią....ona chyba już nie jest dla mnie tylko zwykłą szmatą do pieprzenia...czuję do niej coś więcej...
L: Zabujałeś się?! Stary!
H: Nie wiem, nic nie wiem...przyjdź do mnie.
L: Będę za chwilę, nara.

Po 10 minutach rozległ się dzwonek do drzwi. Lou naciskał go bez przerwy.
Pobiegłem do drzwi.
H: Cicho idioto! Nie chcę żeby się obudziła.
*perspektywa Lou*
Zdziwiłem się już od drzwi. Harry nigdy nie troszczył się o dziewczyny, a znałem go od bardzo dawna! Mówił mi, że podoba mu się Rose, ale myślałem że chodzi mu o pieprzenie się.
Wszedłem do jego sypialni...a on właśnie przykrywał ją kocem.
Dotknął jej czoła.
H: Lou...ona ma gorączkę!
Powiedział to z zatroskaną miną, i z barwą niepokoju w głosie.
L: Harry....nie martw się..przejdzie...
H: Mam nadzieję, że nic jej nie będzie! Źle to rozegrałem....ona już nie jest dla mnie tylko dziwką....jest kimś znacznie więcej...
On, Harry Styles, twardziel, szef gangu narkotyków, diler, alkoholik, człowiek który miał już z tysiąc bójek, gwałcił dziewczyny, traktował je jak nic nie czujące przedmioty, nie przejmował się nic uczuciami innych teraz...z zatroskaną miną kładł czule zimny, mokry ręcznik na czoło dziewczyny...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz