,, Kotku czekam przed drzwiami, kocham Cię, Harry xxxx"
,, Miałeś być za godzinę idioto! Rose xx"
,, Wiem, ale jestem wcześniej! Staram się ;) Harry xxxx"
,, Jestem bez makijażu, nie umyta, nie uczesana i nie ubrana, nie mogę Cię wpuścić. Rose xx"
,, Jesteś naturalnie piękna i tapeta ci nie potrzebna. Na twoim miejscu bym się wpuścił :D aaa, właśnie, masz stanik czy nie?? Harry xxx"
,, Zboczeńcu jeden, co Cię to obchodzi? Rose xx"
,, Widoki. Piękne widoki. Wpuść mnie prooszę! Harry xxxx"
,, Ja Ci dam WIDOKI, zboczony jesteś i tyle. Czekaj przy drzwiach. Rose xx"
W tej chwili zeszły na dół dziewczyny. Ubrane, uczesane...Perrie bez tapety???
- Pierwszy raz widzę Cię bez makijażu, i jestem zachwycona! - stwierdziłam.
- hahahah, nie ma czym. Krzywa morda. - zaśmiała się Perrie.
- Słuchajcie, mogę wpuścić Harry'ego bo czeka przed drzwiami? - spytałam.
- Oooch, jak musisz...ale wiesz że nadal go nienawidzę? - spytała Eleanor.
- Ja was na prawdę nie rozumiem. Ty, Dani, Pezz, Liam, Harry, Lou, Zayn i Niall byliście najlepszymi przyjaciółmi! Co się z wami stało? - spytałam patrząc na resztę dziewczyn.
-Zamknął się w sobie, i zamiast coś nam powiedzieć olał nas, i tyle Potem dołączyli do niego chłopcy, i od tamtej pory się nienawidzimy. - powiedziała Danielle.
- Dobra...popełnili kilka błędów, ale w sumie...dajcie im szansę...kiedyś byli tak blisko nas! - powiedziała tym razem Perrie.
- Ja i Pezz dałyśmy im szansę...ja na pewno nie żałuję. Harry skrzywdził mnie na początku, i to bardzo. Ale dałam mu jedną, jedyną szansę, i on to wykorzystał na pokazanie że mu na mnie zależy. Wydaje się zły, bezwzględny, ale tak na prawdę jest kochający, czuły i troskliwy. - powiedziałam.
- Zayn tak samo. Zmienili się dla nas. Nie są już tacy sami. Zayn już od dawna nie jest na haju, i nie pije. Tak samo z resztą chłopaków... - potwierdziła Perrie.
- Nie boisz się Harry'ego? Znasz go miesiąc, ja jakoś nie wierzę w jego przemianę. Jest miły i czuły dla Ciebie, dla nas jest chamski. - nadal upierała się Eleanor.
- Idę się szykować. - powiedziałam - daj Louisowi szansę - szepnęłam do Eleanor i uciekłam na górę, za nim zdołała zabić mnie wzrokiem.
Na dworze było bardzo ciepło. Tym razem nie chciałam się wstydzić przed Harry'm. On mówił, że jestem idealna, ale ja mu nie wierzę. Na pewno nie ucieszyłby się moim widokiem, gdybym wyszła na przykład w luźnych dresach. Chciałam ubrać się wygodnie, a przy tym mieć na sobie łakomy wzrok Styles'a. Chyba stałam się zboczona tak jak on.
W końcu wybrałam obcisłą spódniczkę i t-shirt.
Włosy zostawiłam rozpuszczone, nałożyłam trochę pudru, delikatne, cienkie kreski i trochę tuszu do rzęs. Zwiewnie, świeżo i lekko. Idealnie. Zeszłam na dół. Dziewczyny od razu się na mnie spojrzały.
- To dla Harry'ego? - spytała El.
- Kurcze, przejrzałaś mnie! - zaśmiałam się.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam.
Przed nimi stał Harry ze znudzoną miną, jednak gdy mnie zobaczył, jego oczy się zaświeciły. Wzrok powędrował na mój dekolt.
Zaśmiałam się. O to mi chodziło. Będę go tak dręczyć przez cały dzień.
- J-jedziemy? - spytał Harry, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Tak, za chwilę. - odpowiedziałam.
Przyjrzałam się mu dokładniej.
- Że niby zamierzasz w tej bluzie jechać? Jest gorąco! - zaśmiałam się.
- Muszę jakoś zakryć tatuaże...nie chce być spalony nawet u twojej cioci. - powiedział.
- Idioto, moja ciocia wie, że jesteś jaki jesteś...gadam z ciocią jak z przyjaciółką, ona zawsze mnie rozumie. Nie wiem jak ją sobie wyobrażasz, ale ona ma 25 lat, więc aż takiej ogromnej różnicy wiekowej nie ma. - uśmiechnęłam się, i patrzyłam na aktualnie zdezorientowanego Harry'ego.
- Wyjaśnie Ci w samochodzie. Pa dziewczyny, wrócę wieczorem. - odkrzyknęłam i zamknęłam drzwi.
Wsiadłam do samochodu Harry'ego. Chłopak odpalił silnik.
- To powiedz mi wszystko, co muszę wiedzieć o twojej cioci. Chcę żeby chociaż jeden członek twojej rodziny mnie lubił. - powiedział Harry.
- Z moją ciocią gadałam przez telefon, pytała się dla czego matka nie chce mnie widzieć, i wszystko jej wyjaśniłam, więc nie musisz zakrywać się tym swetrem. Moja ciocia nazywa się Lou Tesdale. Ogólnie mają ciężką sytuację w domu, bo ona jest z wykształcenia stylistką, a jej mąż tatuażystą, i....- przerwał mi Harry.
- Tatuażystą i nie ma pracy?! Ten świat schodzi na psy! - krzyknął oburzony.
Zaśmiałam się.
- Zawsze było im ciężko. No ale tak się kochali, wzięli ślub wbrew woli mojej mamy i...- znowu nie mogłam dokończyć.
- A co do huja jebanego twoja matka ma do powiedzenia? - spytał.
- Harry, ograniczamy przekleństwa, muszę Cię na nowo wychować. Moja mama miała to do powiedzenia, że gdy miała 18 lat a ciocia 3 w wypadku zginęła ich matka, czyli moja babcia. Dziadek nie żył już dawno. No i moja matka ją wychowywała. No więc wzięli ten ślub i wyprowadzili się do Londynu. 3 lata temu urodziła im się córka Lux, i teraz jest im jeszcze ciężej. Wujek krąży codziennie po Londynie szukając pracy dorywczej, a ciocia ma jakieś ważne spotkanie więc nikt nie mógł zostać z Lux, i poprosiła mnie.-opowiedziałam.
- Słysząc opowiadania o twojej rodzinie, zaczynam się bać. Będzie ciężko, jak ci się oświadczę! - powiedział.
- Hazza, myślisz o na prawdę dalekiej przyszłości. Jeśli nie skończę studiów, matka mnie zabije. - rzekłam.
- W tym roku kończymy szkołę, studia trwają najdłużej 4 lata. To już nie długo. - stwierdził.
- Idiotoo! - zaśmiałam się.
- To co, dzisiaj noc u mnie? - spytał z tym swoim złośliwym uśmieszkiem.
- Hmmmm....dobrze, ALE bez...powiedzmy, nie wiem jak się wyrazić. Bez robienia pewnych rzeczy. - powiedziałam.
- Jaaakich kochaanie? - udawał głupiego.
- Kurwa, Harry wiem, że ty wiesz o co mi chodzi! Bez...bez...aaach, ja nie wypowiem tego słowa! - krzyknęłam.
- To napisz mi na kartce, kochanie.
Szybko nabazgrałam ,,bez seksu idioto!" i położyłam mu na nogi.Gdy staliśmy na światłach spojrzał na kartkę. Uśmiechnął się zadziornie.
- I tak to się na tym skończy kotku. - powiedział.
- Nie, kotku, inaczej u ciebie nie śpię. - odrzekłam.
- A wiesz że ja chcę mieć z tobą dzieci? - spytał.
- Wiem, mówiłeś już to 100 razy. - rzekłam.
- A wiesz, że żeby mieć dzieci, trzeba to zrobić? - zaczął się śmiać.
- A wiesz, że ja mogę się nie zgodzić? - zaśmiałam się.
- Ooooj, myślę że się zgodzisz. Za te 4 lata będziesz we mnie zakochana na zabój! - wykrzyczał.
- O ile nie umrę przed tym z choroby psychicznej. Czy ty musisz być taki zboczony? - spytałam.
- kurwa, tak na mnie działasz! Ooo, patrz, już mi stanął! - powiedział patrząc się na wybrzuszenie w spodniach.
- Idiota, idiota, idiota, napalony idiota i tyle. Tylko, skarbie, ja Cię błagam, opanuj to, jak wysiądziemy ma tego nie być! - zrobiłam facepalm i odwróciłam się do szyby.
- Opanuj, opanuj, tego się nie da opanować, zakładaj długie, luźne spódnice i zero dekoltu, to wtedy nie będę miał problemu!-stwierdził.
Zaśmiałam się, nie odwracając głowy od szyby. Mój plan się powiódł.
Wjeżdżaliśmy właśnie do Londynu.
- Gdzie teraz, przyszła pani Styles? - spytał.
- Nie mów tak do mnie. Następny skręt w prawo i dom numer 34.- odpowiedziałam próbując zachować powagę.
- Się robi.
Dojechaliśmy na miejsce. Ostatnio byłam tu kilka miesięcy temu, ale mimo tego dużo się zmieniło. Wszystko co możliwe zostało sprzedane, Został tylko szary dom z brudnymi czerwonymi dachówkami. Ogrodzenie nie było odmalowane, drewno przy poręczach spróchniałe.
Spojrzałam w okno pokoiku Lux. Tam jedyna w całym domu wisiała czysta, różowa firanka. W pozostałych oknach były to już poniszczone, ale jednak równie czyste, stare, koronkowe firany.
Furtka była rozwalona, więc po prostu weszłam na posesję. Harry szedł za mną, z malującym się zdziwieniem na twarzy. Tak, mnie też to dziwiło, i dopiero teraz zobaczyłam, że moja mama na prawdę jest okropna. U nas aż wylewało się oknami od przepychu, najnowsze sprzęty, świeżo odmalowane ściany, a w środku elementy z marmuru. Tu natomiast, czyli w domu jej siostry, ledwo płot się trzymał, ściany już dawno nie były odmalowane. I to nie było spowodowane lenistwem, czy zaniedbaniem. Oni dbali o ten dom jak mogli, ale nie mieli w ogóle kasy. We wszystkich pokojach zawsze było schludnie i czysto.
Zapukałam do drzwi.
Otworzyła mi moja ciocia z Lux na ręku. Była ładna, szczupłą kobietą o blond włosach i niebieskich oczach. Lux także była prześliczna. Mimo, że żyli w biedzie, na twarzy dziecka malowała się radość.
- Lose! - krzyknęła dziewczynka. Wcześnie zaczęła mówić. Zawsze śmieszyło mnie to, że nie umiała wymówić ,,R" przy moim imieniu.
- Heej, Rose, kochana ty moja, jaka ty już duża! - wykrzyknęła ciocia.
- Lou, nie zachowuj się jak stara ciotka, przeciez mówimy nawet sobie po imieniu! - zaśmiałam się.- a....właśnie, to jest mój...chłopak, Harry.
- Dzień dobry. - powiedział swoim głębokim głosem Loczek.
- Błagam Cie, tylko nie ,,dzień dobry" bo będę się czuła staro. Mów mi Lou. - powiedziała z uśmiechem.
- Dobrze prosz..yyy Lou. - uśmiechnął się Harry.
- Słuchajcie, zostawię was na 3 godzinki z Lux, dobrze? Jak wrócę to pogadamy, bardzo się spieszę. Masz mój numer Rose? - spytała.
- Taak, tak. - odpowiedziałam
- Dobra, to ja lecę. - powiedziała i wybiegła z domu.
Zostałam z Lux na rękach.
- Ciocia Looose! - przytuliła mnie.
Harry się zaśmiał.
- też Cię będę nazywać Lose, to mi się nawet podoba - powiedział z uśmiechem.
- A kto to? - spytała Lux.
- yyyy....jakby Ci to powiedzieć.... - nie wiedziałam jak określić to, co jest między mną a Harry'm 3 letniemu dziecku.
- jestem...można powiedzieć że kiedyś będę mężem Rose. - powiedział wyprzedzając mnie Harry.
Spojrzałam się na niego zabijającym wzrokiem.
- To jeszcze zobaczymy. - odpowiedziałam.
Posadziłam Lux na małej kanapie w salonie. Zadbane, przestronne pomieszczenie ze starymi meblami i malym telewizorem.Ściany były nieco zabrudzone, pomalowane na ciemno granatowo. Meble były białe, w starym stylu. Trochę jak w muzeum.
- Harry, kotku zajmij się Lux a ja zrobię coś do picia. - powiedziałam.
- Dla Ciebie wszystko księżniczko. - odpowiedział.
Harry's pov.
Matko, jak ja kocham dzieci! A ta dziewczynka jest podobna do Rose. Malutka, drobna, z cudownymi niebieskimi oczkami.
- Wujku Hally, pokazę ci moje zabawki! - powiedziała Lux.
Usłyszałam to z kuchni.
- hahahahaha, Hally, jak miło Cię poznać! - wyszłam z niej ze śmiechem.
Spojrzał się na mnie błyszczącymi oczami.
- Dobrze, już idziemy. - zwrócił się do Lux.
Wziął ją na ręce i wniósł na górę.
Poszłam za nimi.
Weszli do jej pokoju. Panele były tu nowe, ściany różowe, białe, nowe mebelki, i trochę zabawek.
Widać że dbali o nią ponad swoje potrzeby.
Ja stanęłam w drzwiach, i oparłam się o framugę. Komicznie wyglądał widok wysokiego, umięśnionego Harry'ego w czarnym t-shircie, i czarnych rurkach, z tatuażami i piercingiem trzymającego za rękę małą dziewczynkę z kiteczką na czubku głowy, w sukience, trzymającej misia w ręce, stojących na środku różowego pokoiku.
Harry, chłopak którego się bałam, budzący grozę w całym mieście, palący i ćpający, szef gangu narkotykowego, diler, jeszcze nie tak dawno przecież gwałciciel, człowiek który przeklinał co drugie słowo....mógł być taki czuły?
Bawił się teraz lalkami z małą dziewczynką, widać było w jego oczach szczęście.
Czy to możliwe?
Był zupełnie inny, niż ludzie go postrzegają. Taki jest też dla mnie. Dba o mnie, troszczy się, i na prawdę mnie kocha. Ma uczucia.
Podniósł na mnie wzrok.
- Co się tak patrzysz?-zaśmiał się.
- Nie wiedziałam, że ktoś może się tak zmienić...przeklinałeś kiedyś co drugie słowo, wdawałeś się w bójki a teraz? Siedzisz i bawisz się lalkami na środu różowego pokoju. - odpowiedziałam.
- Miłość. Dałaś mi szansę, i nigdy jej nie zmarnuję. Sprostuję wszystkie sprawy, i będę idealnym chłopakiem. - powiedział.
- Już jesteś. - odrzekłam.
Spojrzał się na mnie z iskierką w oczach.
Harry położył się na dywanie.
- aaaa, jesteś moja, i jestem najszczęśliwszy.. - przerwał jęknięciem.
Lux chciała przez niego przejść i przypadkowo nacisnęła go w krocze.
Krzyknął z bólu i skulił się jęcząc.
Zaczęłam się śmiać.
- Nic się nie stało, Lux, nie przejmuj się. - zaśmiałam się zwracając do Lux.
- Wujek zły? - spytała smutnym głosikiem.
- N-nieee, nie, Lux....nie...twoja wina - wystękał loczek.
Podniósł się po 15 minutach.
- aaaaa...co za ból! - jęknął.
- aż tak? - spytałam śmiejąc się.
- oj, żebyś wiedziała!
- wujkuuu - Lux potrząsnęła rękę Harry'ego.
- tak? - spytał kucając przy niej.
- możecie mieć dla mnie kuzynkę? - spytała niewinnie.
Mnie zamurowało, ale byłam bardzo ciekawa odpowiedzi Harry'ego. Cz zboczony będzie też dla dziecka?
Spojrzał się na mnie, śmiejąc.
- Myślę, że kiedyś tak. - odpowiedział.
Pokręciłam głową.
Myślę, że mogę was tu zostawić? Zejdę na dół, niedługo Lux musi dostać obiad, totalnie nie wiem jak się do tego zabrać, ale spróbuję.
- Dobrze, kochanie-krzyknął Harry.
Zeszłam na dół. Zgodnie z wskazówkami cioci Lou, zaczęłam robić jedzenie. Szczerze powiem, że Lux dostawała 1000 razy lepsze żarcie niż ja. Marcheweczki gotowane tyle i tyle, ziemniaczki, warzywka, wszystko przemielone, i gotowa z tego smakowita papka.
Z góry dobiegał śmiech Lux i Harry'ego.
Czekałam, aż wszystko się zagotuje, więc poszłam sprawdzić co oni robią, bo zrobiło się cicho.
Weszłam do pokoju, a tam zobaczyłam komiczny widok.
Harry spał na małym łóżeczku w różowej pościeli, nogi od kolan wystawały mu po za posłanie i zwisały na ziemię, a na jego klatce spała wtulona w niego Lux. Przykryłam ich RÓŻOWYM kocykiem, i zaczęłam się śmiać. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Zbiegłam na dół i otworzyłam.
- heeeej, Rose, żyjecie? - spytała Lou na wejściu.
- hahahaha, żyjemy, musisz coś zobaczyć - zaśmiałam się
Zaprowadziłam ją na górę. Stanęła w drzwiach, i ledwo powstrzymała śmiech.
-I twoja matka jest jemu przeciwna?- spytała.
- wiesz...Harry nie cieszy się dobrą sławą w Holmes Chapel. Lepiej nie będę mówić, co robił, ale święty nie był na pewno. Jednak się zmienił. Zerwał dla mnie z narkotykami, walczył o mnie. Obiecał mi zmianę, i nie kłamał. Wyprostowuje teraz wszystkie srawy z dawnego życia. Mama za nic nie chce mu uwierzyć, nie wiem czemu darzy go nienawiścią...dla tego wyrzuciła mnie z domu.
- Żałujesz tej decyzji? - spytała.
- Nie, nigdy nie będę żałować. Jak widzisz, w głębi jest zupełnie innym człowiekiem. - odpowiedziałam nadal patrząc w śpiącego Harry'ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz