- Do domu Eleanor, jak zwykle. - zaśmiałam się.
- Dla czego? Przez te 3 tygodnie spałaś tylko u niej, albo u Danielle! - zaprotestował wkładając torby do bagażnika.
Nie powiedziałam nic. Wiedziałam, że spanie u Harry'ego będzie znaczyło pieprzenie się, a tego nie chcę. Od czasu pierwszego razu nie mam na to ochoty. To bolało, i to bardzo. Wiem, że to głupia trauma, ale jakoś nie mogę jej przełamać.
- Masz swojego chłopaka, który ma swoje mieszkanie! - powiedział.
- Wiem Harry, ale...
- Nie chcesz mnie już. Czym ja cię przestraszyłem? Co ja zrobiłem? - przerwał mi opierając mnie mocno o samochód.
- Harry ja... - znów nie mogłam dokończyć. Właściwie...nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.
Zaczęłam się bać. Harry był bardzo silny, a gdy wpadał w gniew, potrafił nawet zabić...
Jego oczy oblały się czernią, jasny, zielony odcień jego tęczówek zniknął. Zacisnął szczękę, roześmiane rysy jego twarzy stały się surowe. Żyły na jego szyi bardziej wydatne.
- Co ja ci zrobiłem? Ty też mnie nie chcesz? Ty też masz mnie dosyć, chcesz mnie się pozbyć? Też jesteś taka jak wszyscy? - wysyczał rozpaczliwie.
Mocno ścisnął moje ramię. To nie były już przelewki. On tak panicznie bał się kolejnego odrzucenia! Jednocześnie bałam się go, i było mi go żal.
Co raz mocniej ściskał moje ramię. Czułam potworny ból, przeszywający już całą rękę.
W moje oczy cisnęły się łzy.
- H-harry...Harry, błagam cię, przestań! Sprawiasz mi ból!- wyszeptałam płacząc.
Odskoczył ode mnie. Czerń w oczach zniknęła. Zielone tęczówki okalały wyraźnie źrenice, patrzące na mnie w szoku, smutku i rozpaczy.
Odszedł do tyłu. Pochylił głowę, i wpatrywał się w swoją lekko podniesioną dłoń. Do jego oczu cisnęły się łzy.
- Rose...ja..nie, nie nie nie nie, co ja zrobiłem?! - krzyknął patrząc się na mnie.
Nadal opierałam się o samochód, trzymając zdrową rękę na zdruzgotanym ramieniu. Było całe sine, z każdą chwilą uwydatniały się na nim purpurowe plamki, wierne odbicia palców Harry'ego. W oczach nadal miałam łzy, a na mojej twarzy gościł grymas potwornego bólu.
- Przepraszam! J-ja nie panuję nad soobą....ja...przepraszam. - widać było, że był zdruzgotany.
Pobił matkę i siostrę kiedyś, tak jak mnie dzisiaj: nie panując nad swoimi emocjami...
- Mogę..mogę cię przytulić? Ja nigdy, nigdy w życiu bym cię nie skrzywdził! -krzyczał załamany.
Podeszłam do niego, i nieśmiało objęłam jego szyję. Był roztrzęsiony, bardziej niż ja. Jego serce łomotało bardzo szybko, twarz zrobiła się czerwona. Ręce trzęsły się z szoku.
- Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła! Błagam cię, nie zostawiaj mnie! - szeptał, załamującym głosem.
- Harry...wybaczyłam ci, ale zmienisz się, i nawiążesz kontakty z rodziną. - starałam się mówić opanowanym głosem, mimo że w środku byłam przerażona. Teraz już wiem, do czego zdolny jest tak na prawdę Harry.
Przycisnął mnie mocniej do siebie. Czułam jeszcze jego łzy, kapiące na moją szyję.
Wierzyłam, że się zmieni. Zrobił dla mnie wiele, i wkrótce się opanuje. Ja za bardzo go kocham. Dałam mu jedną szansę, dam mu i tę drugą. Wykorzysta ją. Miał ciężkie dzieciństwo, i przez to stał się taki wybuchowy, nie kontroluje nad emocjami.
Cudowny!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Hazz zmieni się pod jej wpływem...
Ubóstwiam i czekam na nexta ;*
Pojawił się nowy rozdział na
http://pfilialove.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam ;*
dzięki :) rozdział już czytałam, świetny ;)
OdpowiedzUsuń