Właśnie wychodziliśmy z domu Lou. Harry przez cały czas bawił się z Lux, dużo gadaliśmy.
Teraz właśnie Harry zapalał silnik.
- Bardziej zboczony nie mogłeś być, nie? - zaśmiałam się.
- Byłem sobą, tak jak mi doradziłaś. - odpowiedział.
Patrzyłam się w okno. Harry zaczął coś po cichu śpiewać. Jego zachrypnięty głos idealnie nadawał się do śpiewania. Słuchając nawet tego, byłam w niebo wzięta.
- Czy ty się przypadkiem nie minąłeś z powołaniem? Zamiast być dilerem, powinieneś śpiewać! - powiedziałam.
- Za późno na to wszystko. Kiedyś z chłopakami mieliśmy taki mini - zespół, myśleliśmy o x-factorze, ale zboczyliśmy ostro ze ścieżki. - rzekł.
- Macie unikalne głos, może wyjdzie z tego coś ciekawego? Załóżcie zespół, i idźcie do x-factora. - zaproponowałam.
-problemem jest też nasz wygląd. Nie graliśmy rocka, tylko pop, ale teraz z tymi tatuażami będziemy kojarzeni chyba nawet z metalem. - powiedział.
- Spełniaj marzenia! Człowiek jest od razu szczęśliwy! - stwierdziłam.
- A ty spełniłaś wszystkie marzenia? - spytał.
Uśmiech z mojej twarzy zniknął. Gdy miałam 8 lat ojciec zapisał mnie na pierwsze treningi tenisa. Odnosiłam już sukcesy, wygrałam mistrzostwa Londynu i miałam jechać na krajowe. Ale moja matka powiedziała, że to tylko wymysł ojca, i odwołała treningi, za mnie zrezygnowała z mistrzostw do których się tak przygotowywałam. Już rok nie grałam. Chciała bym wrócić, ale chyba nie spojrzałabym w oczy trenerowi, który został totalnie na lodzie po moim odejściu.
- N-nie... - powiedziałam cicho.
- A co jest twoim marzeniem skarbie? - dopytywał się Hazz.
- Na pewno go nie spełnisz kotku. - powiedziałam.
- Ale powiedz.
- Grałam...kiedyś w tenisa, wygrywałam mistrzostwa, ale moja matka powiedziała ze to wymysł ojca, strata czasu... - wydusiłam.
- Ja już chyba w ogóle nie lubię twojej matki. - stwierdził.
- Wiesz co...ja też zaczynam przeglądać na oczy.
- Wiesz co....zrobimy tak. Namówię chłopaków, i pójdziemy do najbliższego x-factora. Jeśli odniesiemy sukces, wrócisz do treningów. - zaproponował.
- Dobrze. - odpowiedziałam.
- To spisz u mnie? - spytał.
- Jeśli będzie to wyglądało na rozmawianiu, ewentualnie przytulaniu się i całowaniu, a nie ostrym pieprzeniu, to jestem na tak. - powiedziałam z uśmieszkiem.
- Podstawą dobrego wieczoru jest pieprzenie się, wiesz o tym? - spytał.
- Harry, ale ja nie chcę. - powiedziałam.
- Czemu? Okres masz czy co? Jeśli tak, to ja lubię takie warunki. - odrzekł.
- Nie,nie mam okresu Harry, ale to nie o to chodzi. Po prostu nie mam ochoty! - krzyknęłam.
- Dobrze...trudno. Bez pieprzenia. Zrozumiałem. - odpowiedział.
- W takim razie skarbie podjedź do Eleanor, muszę zabrać kilka rzeczy.
- Dobrze, księżniczko.
Po kilku minutach byliśmy już na podjeździe domu El.
- Ja zostanę tutaj. Eleanor chyba mnie nie lubi. - powiedział.
- Jak chcesz, odrzekłam.
Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi Pezz.
- Oooo, Rose, witamy w domu! - krzyknęła i mnie przytuliła.
Weszłam do salonu. Na kanapie siedziała reszta dziewczyn.
- Słuchajcie dziewczyny, wiem że to miał być babski wieczór, ale...nie obrazicie się jak będę spała u Harry'ego? - spytałam.
- ooooo, namiętny wieczór się szykuje? - wykrzyknęła Dani.
Zaczęły się śmiać.
- nieee, zaskoczę was, ale obiecał że namiętnego wieczoru nie będzie - zaczęłam się śmiać.
- to do niego nie podobne, przecież on musi zawsze się przeruchać! - powiedziała Eleanor.
- dobra, nie obrazimy się bo cię rozumiemy, ale nie chcę zostać ciocią jak by co. - oświadczyła Perrie.
- Na pewno nią nie zostaniesz. - powiedziałam ze śmiechem.
- No właśnie, przecież się zabezpieczą! - zaśmiała się Dani.
- Nie będziemy się zabezpieczać, bo nie będziemy tego robić, idiotki moje kochane! - krzyknęłam.
Weszłam na górę. Wzięłam piżamę i ciuchy na następny dzień, potrzebne kosmetyki i szczotkę. W salonie położyłam to na chwilę na kanapie, żeby wziąść jeszcze jakąś torbę z wieszaka.
- Szybko! Trzeba zobaczyć czy wzięła bieliznę na specjalne okazje! - zaśmiała się Dani przeszukując moje rzeczy.
- Nic tam nie znajdziecie - mruknęłam dalej szukając w spokoju torby.
Odwróciłam się do nich.
- Rose, mam dla Ciebie prezent. - Eleanor wyjęła coś z kieszeni.
Podała mi trzy małe opakowania.
Spojrzałam na nie.
Trzy opakowania GUMEK.
- Masz, żeby nie było że nie mieliście czym. - uśmiechnęła się.
- To nam nie będzie potrzebne. - powiedziałam.
- No idź już, idź, ale jutro śpisz u mnie! - krzyknęła El.
Wybiegłam z domu. W ręce trzymałam wciąż trzy opakowania prezerwatyw.
Wsiadłam do samochodu i zaczęłam się śmiać.
- One są tak zboczone jak ty! - pokazałam mu ,,prezent" od Eleanor.
Harry się uśmiechnął.
- Mają rację. Lepiej na razie się zabezpieczać. - stwierdził.
- Harry, był warunek, i nie możesz go łamać. Opanuj siebie i kolegę. - krzyknęłam patrząc na jego spodnie.
Harry tylko oblizał usta.
Ruszyliśmy z podjazdu, dalej jechaliśmy w ciszy. Ale nie takiej niezręcznej. Nie było ruchu, więc Harry trzymał jedną rękę na moim kolanie.
Wkrótce dotarliśmy. Zatrzymał się przed swoim blokiem.
Weszliśmy do jego mieszkania.
- Rozgość się, skarbie, jesteś u siebie. - powiedział zapalając światła w mieszkaniu.
Położyłam torbę z ciuchami na łóżku w sypialni.
- ooooo patrz! Horror za pół godziny leci! - krzyknął Hazza z salonu.
- okej, udostępnisz mi łazienkę i obiecasz że nie będziesz wchodził? - spytałam podchodząc do niego i dotykając jego loczki.
- pierwsze tak, drugie zastanowię się.- uśmiechnął się.
- Nie będę się myć, nie masz na co liczyć. - powiedziałąm.
- Ale będziesz ściągać stanik. - odrzekł.
Westchnęłam. Chciałam mieć za chłopaka największego zboczeńca, to mam.
Zamknęłam się w łazience.
Zmyłam makijaż, włosy spięłam w koka, założyłam luźne dresy i luźną koszulkę. Harry na szczęście nie wszedł.
Zobaczyłam go zapalającego świecę.
- Pięknie wyglądasz, kotku. - wyszeptał.
- Dziękuję, Styles. - odpowiedziałam.
Uśmiechnęłam się. Wtuliłam się w niego siadając na kanapie. On siedział, nogi położył na ławie przy kanapie, ja głowę położyłam przy jego szyi a ręce oparłam o jego umięśnioną klatkę.
Wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Serca, które biło dla mnie.
- Dziękuję, że dałaś mi szansę. Kocham Cię. - wymruczał do mojego ucha.
- Ja ciebie też. - szepnęłam.
I gdzieś do 2 w nocy, wtuleni w siebie oglądaliśmy horrory.
- Sorki kotku, muszę wyjść za potrzebą.- mruknął.
Podniósł się ociężale z kanapy.
Wszedł do łazienki. Ja poszłam do kuchni nalać sobie soku.
Po chwili usłyszałam zamykające się drzwi od łazienki, i w wejściu od kuchni stanął Harry...z opakowaniem prezerwatyw w ręce. Patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem, pełnym pożądania.
Zgodzić się, czy nie?
Tak na prawdę, chciałam tego. Harry był potwornie przystojny, gorący, i był moim chłopakiem.
Wtedy, mimo że trochę bolało, było cudownie. Trzeba w końcu zrobić ten pierwszy raz, nie będę przed tym uciekać do końca życia. Wiem, że chcę to zrobić z Harrym tu, i teraz.
Zbliżyłam się do niego, niby przypadkowo otarłam ręką o jego krocze i pocałowałam go namiętnie. Chciałam go.
Uniósł moje biodra do góry, ręce oplotłam w okół jego szyi. Zaniósł mnie do sypialni.
Wow.
OdpowiedzUsuńTo jest
Anielskie
Boskie
Czarujące
Demonicznie piękne
Ekscytujące
Fenomenalne
Genialne
Idealne
Megaaa
Przepiękne
Superrrr
Czekam na nn
Życzę weny
Zapraszam do mnie
pfilialove.blogspot.com
Dopiero zaczynam i prosiłabym o komentarz
Dziękuję za siebie i Olę <3
UsuńOczywiście, już zaglądam i komentuję ;)
@JuliaMalik