Już było po wszystkim. Przez te kilka dni serce biło mi bez przerwy szaleńczo szybko, teraz wszystko się we mnie uspokoiło. Wszystko, po za zabójczą miłością do Harry'ego oczywiście.
Siedziałam po ciemku w kuchni, i patrzyłam przez okno. Harry brał prysznic.
To nie zwykłe, co miłość może zrobić z człowiekiem...
Przecież 3 miesiące temu nienawidziłam Harry'ego. Brzydziłam się go, uciekałam przed nim....wszystko działo się w tym samym mieszkaniu, w którym teraz siedzę z własnej woli, o czym wtedy nigdy bym nie pomyślała.
Z łazienki wyszedł nagi Harry. Obmył się z krwi, ale na jego ciele widniało teraz wiele rozcięć i siniaków. Jego nos był siny, a lewa brew rozcięta.
- Obmyłeś te rany? - spytałam znów starając nie patrzeć się na jego przyrodzenie. Dla czego nie mogłam znaleźć sobie chłopaka, który wstydziłby się nagości? Harry najwyraźniej nie miał z tym żadnego problemu...
- Po co? Po żadnych walkach tego nie robiłem. - spytał śmiejąc się.
- I potem masz blizny! - powiedziałam sięgając z szafki wodę utlenioną i plastry.
- Widziałaś?! - spytał zaskoczony.
- Nie da się ukryć, że byliśmy blisko. - zaśmiałam się.
- Ooooojjj taaak... - powiedział rozmarzony Harry.
Co kryło się w jego idiotycznym łbie....
- Siadaj na krześle. - odrzekłam.
- Czemu? - znów się zaśmiał.
- Harry, ty ćpałeś, piłeś, Chris w łeb cię walnął czy do końca cię pogrzało?! Nie zadawaj głupich pytań.- powiedziałam stanowczo.
- Nie denerwuj się kotku, bo ci hormony podskoczą. - powiedział mrucząc.
- Mam cię dość. Właściwie, to najpierw ubierz przynajmniej bokserki. - rzekłam odwracając się do niego tyłem.
- Ale muszę go trochę przewietrzyyyć! - powiedział głosem jak małe dziecko.
- Harold do pionu! - krzyknęłam nadal się nie odwracając.
- Się robi! - odkrzyknął. - aaa, tylko może trochę pokręć przede mną tyłkiem, to będzie trochę szybciej.
Zrobiłam facepalm. Pogrzało. Pogrzało idiotę kompletnie.
- Styles, dobrze wiesz że nie o to mi chodziło, i do cholery ubieraj te gacie, bo muszę cię jeszcze opatrzyć, a jest 2 w nocy, i też chciałabym położyć się kiedyś spać! - straciłam cierpliwość. Właściwie to się śmiałam, ale czy on nie mógłby być przez chociaż jeden dzień normalny?!
Odwróciłam się do niego. Kiwał się do przodu i do tyłu na krześle, uniósł mocno głowę do góry a usta rozchylił, i zaczął głupio rechotać przez gardło, patrząc się w sufit.
- Ćpałeś. Tylko do cholery co aż tak mocno działa? - wykrzyknęłam śmiejąc się już z niego.
- Nie, tylko stres ze mnie ulatuje. - nie przestawał się śmiać, nawet gdy mi odpowiadał.
Machnęłam ręką.
Delikatnie opatrzyłam mniejsze ranki na ciele, i dotarłam do rozciętej brwi. Nawilżyłam lekko chusteczkę i lekko przyłożyłam ją do rany.
- SZCZYYYYYYPIEEE! - wrzasnął Styles.
- Błagam cię, ile ty masz lat?! - spytałam krytycznie patrząc się na niego ze śmiechem.
- Czasowo czy psychicznie? - odpowiedział pytaniem.
Powróciłam do swoich zajęć. Ciągle słyszałam syki Harry'ego, ale nie zwracałam na to uwagi.
Nawet nie zauważyłam, że twarz Hazzy była na wysokości mojej czułej strefy. Ale gdy się zorientowałam było już za późno. Oparł głowę tak, że jego nos znajdował się między moimi nogami, tuż przy moim wnętrzu. Wypuścił gorące powietrze, które czułam nawet przez dżinsy.
Z moich ust wymsknął się jęk.
- Podoba ci się! - zaśmiał się ze złośliwym uśmieszkiem, zadowolony z siebie.
Znów oparł tam głowę. Tym razem przyciskał się ustami.
- Tak bardzo chciałbym tam być! - wymruczał. Pewnie zauważył, że mam zamknięte oczy, i lekko odchyloną do tyłu głowę. - i chyba ty też chcesz, żebym tam był. - zaśmiał się.
Po kilku minutach przestał mnie dręczyć, i mogłam kontynuować opatrunek.
- Rose? - usłyszałam jego głęboki głos.
- Nie pytaj o nic związane z seksem, albo o tym co lubisz najbardziej. - powiedziałam szybko.
- Coś cię łączy z Polską? - spytał ciekawie.
Znieruchomiałam.
- Po co ci ta wiedza? - zaśmiałam się zdziwiona.
- Na szafce nocnej zostawiłaś kiedyś notatki, zresztą już nie pierwszy raz, nawet na koszulce masz napis którego za nic kurwa nie mogę odczytać. - powiedział.
Zaczęłam się śmiać.
- Urodziłam się tam, i mieszkałam przez 4 lata. Jako tako znam ten język, mój ojciec jest Polakiem.- odpowiedziałam spokojnie.
- A imię masz angielskie. - stwierdził.
- Moja matka musiała postawić na swoim. - zaśmiałam się. - Nawet nazwisko mam matki, bo ona po ślubie nie przyjęła. Drugie imię mam polskie.
- Jaakieee?! - wykrzyknął.
- Wątpię, czy je dobrze wymówisz. Julia. - zaśmiałam się.
- Ja ty żeś to powiedziała? - wykrzyknął.
* Uwaga fakt xd: U anglików jest takie imię, ale oni zamiast ,,J" mówią ,,Dż" <zmiękczone oczywiście :D> - koniec faktu*
Przez kolejne pięć minut starał się to wymówić.
- Może w zdrobnieniu będzie łatwiej? - spytał.
- Jak dla ciebie jeszcze trudniejsze: Julka. - zaczęłam się z niego nabijać.
Znowu zaczął plątać sobie język, a ja się śmiałam. W końcu wyszło coś w rodzaju ,,Juka".
- A jak ty masz na drugie, idioto? - zaśmiałam się.
- Nie powiem, bo będziesz się jeszcze bardziej śmiała! - powiedział.
- Nie będę. - obiecałam.
Chwila ciszy.
- Edward. - powiedział naburmuszony.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. ,,Harry" do niego pasowało, ale Edward?! Takie poważne, i oficialne imię?!
- Harold Edward Styles! - zaczęłam się z nim droczyć.
- Rose Juka Smiths. - odpowiedział.
- Nie Juka, tylko Julka! - mój śmiech się pogłębiał.
Po chwili się uspokoiłam.
- A jak twój ojciec się nazywa? - spytał zaciekawiony.
- oooooo, na tym nazwisku na pewno połamiesz sobie język. - zaśmiałam się.
- Powtórzę to! - upierał się.
- Marek Grzeszczak. - powiedziałam z uśmiechem.
W tym nazwisku było ,,G" ,,rz" ,,sz" i ,,cz" - żaden cudzoziemiec tego nie powtórzy.
- Brzmisz jak owad. - stwierdził Harry z miną WTF?!
- A mówiłam że nie powtórzysz! I tak mówię z angielskim akcentem, bo przez 13 lat właśnie w tym języku mówiłam, ale ty już tym bardziej tego nie powiesz. - stwierdziłam.
- Tęsknisz za Polską? - spytał.
- Mam kilka dobrych wspomnień... - odpowiedziałam zamyślona.
- A czemu wyjechaliście do Anglii? - spytał.
- Matka. - odrzekłam krótko.
- Taaaaa....czyli jeśli będę ci się chciał oświadczyć, to tez będę miał problem? - spytał zamyślony.
- Pomyślimy nad tym jak przyjdzie pora, a teraz zastanów się nad teraźniejszością. - zaśmiałam się. - za dwa tygodnie x-factor. - spojrzałam na niego uważnie.
- Nie mam szans.
- Mark opowiadał mi o tym, co robiłeś wcześniej. - powiedziałam. - twoim marzeniem było śpiewanie, myślałeś o prawdziwej karierze.
- Kiedyś. Teraz straciłem wszystkie marzenia.- odrzekł cicho.
- Uwierz w siebie! Masz ogromny talent!
Zapadła cisza.
- Powiedz szczerze: chciałbyś śpiewać, czy nie? - postawiłam sprawę jasno.
Westchnął.
- Kochałem to, i nadal kocham, ale...- powiedział niepewnie.
____________________________________________________________________________
Krótkie, ale tylko na to starczyło mi weny :D
P.S.
Imię Julia bardzo mi sie podoba, więc moja droga kuzynko, nie zabijaj mnie za to.
Kocham Cię.
z poważaniem
Ola Styles
Przypieprzyć Ci kurde patelnią?! Obiecuję Ci, że jeśli będą mieli córkę to nazwą ją Aleksandra!!!!!
OdpowiedzUsuńGłupszego imienia żeś w tym łbie nie wymyśliła?!
@JuliaMalik
Właśnie że nie, bo nazwą ją Darcy! Z resztą Rose nie zajdzie w ciążę, bo to by moje wszystkie plany popsuło xd
OdpowiedzUsuńTo imię jest piękne <3
Cieszę się, że mieszkasz 450 km ode mnie <3
P.S.
Lepiej przypierdolić rondlem, będzie bardziej bolało xd
@OlaStyles
Fajny rozdział<3
OdpowiedzUsuńdzięki
Usuń