Szłam ulicą wzdłuż parku. Ptaki już śpiewały, a słoneczne promienie dopiero budziły się do życia. Świat się budził. Było wcześnie, po ulicach nie chodzili jeszcze ludzie, rzadko przejeżdżały samochody. W Holmes Chapel wszyscy zaczynali pracę od 9.00 a była dopiero 8.00.
Z resztą były wakacje, połowa miasta wyjechała, wszyscy mieli urlopy, i o tej godzinie jeszcze spali. Świadczyły o tym na przykład pozasłaniane żaluzje w oknach prawie wszystkich domów.
Cisza panująca na ulicy, była niezwykła. Zapach parującej rosy jeszcze bardziej usypiał umysł.
Na wpół przytomna podążałam do domu Hazzy.
Sam ranek zapowiadał, że dzisiaj będzie gorąco, ale idąc do loczka musiałam założyć coś, zakrywające ramiona. Nie chciałam przypominać mu o tym, co zdarzyło się wczoraj, bo pewnie sam mocno to przeżył. Z resztą mi po za szokiem i paroma siniakami nic się nie stało.
Dotarłam przed blok Harry'ego. Tu ludzie przez to, że musieli wyprowadzać wcześnie psy już nie spali. Bacznie obserwowali świat za oknem, a ich spojrzenia ożywiły się, gdy na horyzoncie pojawiła się moja sylwetka. Byłam znana jako ,,ta dziewczyna, którą często Harry Styles zaciągał do domu i nie wiadomo co z nią robił". Współczuli mi, gdy wysiadałam z jego samochodu, chociaż tak na prawdę nie wiedzieli nic. Teraz, ,,ta dziewczyna" idzie do tego mieszkania samowolnie! Świat w ich głowach zapewne wirował.
Nie zwracając na to uwagi weszłam na klatkę schodową. Moja dusza się śmiała, w wizjerach od drzwi które mijałam, było widać białe dziurki, które świadczyły o tym, że nawet tu jestem ostro obserwowana. Zadzwoniłam do drzwi loczka. Po nawet nie 1 minucie, otworzył mi chłopak.
Jego urok od razu we mnie uderzył. Oczywiście, zboczony Hazza chodził po domu w samych bokserkach, i w takim stanie go zastałam. Loki miał rozczochrane, a zielone oczy błyszczały. Na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
Odchrząknęłam lekko i patrząc się mu prosto w oczy, złączyłam nasze usta, i mocno go przytuliłam.
Zamknął za mną drzwi i odłożył moją torebkę na komodę, nie przerywając pocałunku.
- Przepraszam. - wyszeptał.
- Nie przepraszaj, tylko zmień się. - powiedziałam mocno się w niego wtulając.
- Dla ciebie zrobię wszystko. - powiedział.- rozgość się, jesteś przecież u siebie. - uśmiechnął się.
- Chyba prześpię się z godzinkę, jeśli mogę. - zaśmiałam się ziewając.
- Dobrze, oczywiście, a ja z tobą. - odpowiedział.
Poszłam powoli w stronę jego sypialni. Wyjął z szafy swoją koszulkę, którą miałam już parę razy na sobie.
Cmoknęłam go w policzek odbierając ubranie. Poszłam w stronę łazienki, ale zanim otworzyłam drzwi, usłyszałam ochrypły głos Harry'ego.
- Przebież się tutaj, skarbie.
- Harry... - nie mogłam dokończyć.
- Prooooooooszę! - przerwał mi.
Zaśmiałam się i wróciłam do sypialni. Zwinnie ściągnęłam sukienkę, i już chciałam założyć t-shirt, kiedy Harry lekko przytrzymał moją rękę.
- Co ty robisz? - powiedziałam zdezornientowana, zakrywając wolną ręką piersi.
Wpatrywał się w sine ramię. Delikatnie przyłożył swoje palce do pięciu siniaków.
- Nie wybaczę sobie tego. - szepnął zdruzgotany.
Westchnęłam.
- Harry, ale ja ci wybaczyłam. Rozumiem Cię, boisz się odrzucenia, każdy ma wrażliwy punkt. Wierzę w ciebie, i wiem że to się nie powtórzy. - powiedziałam starając zachować się spokój.
Nadal przykładał palce do bolących miejsc. Chwyciłam jego rękę.
Spojrzałam mu prosto w oczy, i zmusiłam go do tego samego.
- Ufam Ci. - szepnęłam.
Znów zaczęliśmy się całować. Założyłam szybko koszulkę Harry'ego, i wskoczyłam pod kołdrę.
Zaśmiał się.
- Moja mała, drobna pchła. - powiedział powstrzymując głośny śmiech. - masz takie szybkie, zwinne ruchy, i jesteś taka drobna. Przypominasz mi pchłę.
- Eeeej! - krzyknęłam oburzona, podrywając się i poduszką bijąc go w plecy. Zaczęliśmy się śmiać.
- To ty jesteś przerośnięty! - broniłam się.
- mmmmm, kochanie, ty jesteś malutka, a teraz się do mnie przytul. - powiedział zaciągając kołdrę pod samą szyję i obejmując mnie ramieniem.
Niedługo potem zasnęliśmy. Ciepło naszych ciał wzajemnie się grzało, a miarowe oddechy łączyły się. Wzajemnie czuliśmy swoje bicia serca.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się na gołej klacie Harry'ego. Pogładziłam jego policzek, i niezbyt zgrabnie zeszłam z łóżka. Gdy wychodziłam z pokoju usłyszałam pomruk Harry'ego.
- Zostaaań!
- Nie, Harry, przecież trzeba się poderwać, niedługo do roboty! - zaśmiałam się.
Poszłam do kuchni, i zaczęłam robić herbatę. Sama lubiłam rano pic też mleko, więc zajrzałam do lodówki. Ku mojej radości ujrzałam dwa kartony.
Nagle do kuchni wszedł Harry i spojrzał przez okno.
- O cholera! - wykrzyknął biegnąc do łazienki.
Ja nie zobaczyłam tam nic niezwykłego, po za dwiema kobietami idącymi chodnikiem. Ze spokojem wróciłam do robienia napoju. Mój umysł był zbyt zmęczony, żeby trzeźwo myśleć. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Szybkie kroki Harry'ego nasiliły się. Usłyszałam zgrzyt otwieranych drzwi.
Powróciłam do własnego zajęcia. Sięgnęłam po mleko. Puste dwa kartony włożone do lodówki.
- Harry! -krzyknęłam wściekła. Ile razy można go było uczyć, że puste się wyrzuca?!
Nie przychodził. Sama postanowiłam do niego pójść. Zobaczyłam go stojącego tyłem do wejścia, we wciąż rozczochranych lokach, nagim torsie i jedynie luźnych dresach. W salonie ujrzałam dwie kobiety, jedna starsza, druga młodsza. Wpatrywały się we mnie i w Harry'ego na zmianę.
Mina Harry'ego też była zaskoczona i zmieszana.
Przerwałam chyba jakąś rozmowę...
- Rose.....poznaj moją mamę, i siostrę. - wydukał.
To była jego matka?! Stałam przed nią w rozczochranych włosach i jedynie luźnej koszulce loczka, on równie był w pół nagi...
W oczch jego siostry i mamy, mogło to wyglądać tylko na jedno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz