Właściwie całą noc nie spałam, po prostu nie mogłam. Po pierwsze wszystko mnie bolało, a po drugie...co znowu stało się z Harry'm? Wpadał w szał gdy miał zostać opuszczony, bo to była jego słabość, i to rozumiem, ale bycie tak blisko chyba oznacza, że chcę z nim być...nie rozumiem już nic, wszystko zaczęło się układać, a przez tą jedną noc znowu burzyć, już wiedziałam, jak panować nad złością Harry'ego, ale teraz? Wpadł jakby w furię, był w innym świecie. Nie chodzi mi już nawet o potworny ból który mi wtedy sprawiał, ale o to że gdyby był sobą na pewno by czegoś takiego nie zrobił! Czyli on wtedy nic nie rozumie, nie wie co robi i nie jest świadomy. To trochę mnie przeraża...
Czy jeszcze raz będę musiała tego doświadczyć? W ogóle czy jeszcze raz odważę się to zrobić?
Chyba cudem zasnęłam na jakiś czas, bo gdy się obudziłam Harry'ego już przy mnie nie było.
Chwila....dziś był piątek! Wieczorem miał się rozegrać koszmar...czyli Harry pewnie znowu jest na siłowni.
Z trudem się podniosłam. Czułam się już o wiele lepiej, ale przy większym ruchu lekki ból powracał.
W za dużej koszulce Harry'ego weszłam do kuchni, i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam go tam.
Gdy mnie zobaczył jego oczy zabłysły, a na twarzy pojawił się olśniewający uśmiech.
- Nie jesteś na siłowni? - spytałam podchodząc do niego.
- Nie mógłbym cię zostawić w takim stanie. - uśmiechnął się delikatnie całując mnie w usta.
- Jakim? - zaśmiałam się.
- Nie udawaj, wiem że cię boli. - powiedział smutno obejmując mnie w talii.- jak spałaś i trochę się ruszałaś, to było widać że to sprawia ci ból. Przepraszam Rose.
- Czuję się już na prawdę lepiej. - powiedziałam przeczesując jego wciąż potargane loki.
- Zaraz zrobię ci śniadanie, a ty księżniczko usiądź.
Oddaliłam się od niego i podążyłam w stronę krzesła.
Harry odprowadzał mnie wzrokiem, ale gdy się na niego spojrzałam, jego twarz nie była wesoła. No tak, biodro...widać na nim było wyraźnie 5 sinych plamek. Usiadłam na krześle zakrywając najbardziej jak się da koszulką bolące miejsce.
Harry nadal z zszokowaną miną przykląkł przy mnie podniósł głowę i patrzył się mi prosto w oczy.
Dłońmi oparł się o moje kolana.
- Jaki ja wtedy byłem? - spytał cicho. Jego oczy się zaczerwieniły.
- Harry...nie poruszajmy już tego tematu. - powiedziałam cicho. Wplotłam ręce w jego loki;wiedziałam że go to uspokaja.
- Proszę, powiedz. - szepnął jeżdżąc rękami po moich udach.
- Jakbyś...jakbyś był w innym świecie, nie słuchałeś mnie w ogóle.... - nie wiedziałam co dalej powiedzieć, przecież nie może się dowiedzieć że wtedy przyśpieszył do szaleńczego tempa, i nie chciał zwolnić..
- Robiłem to mocno tak? - spytał załamującym się głosem.
Nie powiedziałam nic, ale on już jakby umiał czytać mi w myślach, więc wiedział.
- Nie zasługuję na ciebie, jestem nie bezpieczny! - wstał i popatrzył w okno.
Ja sama siedziałam na krześle, i nie wiedziałam co robić...rzeczywiście się go bałam.
Czy chociaż przez jakiś czas nie może być idealnie? Mogła by to być historia jak z bajki! Zawsze gdy patrzyłam na Harry'ego widziałam go jako mojego księcia z bajki, a tym czasem miał on problemy z przeszłością, narkotykami, fajkami i alkoholem, wdawał się w walki żeby mnie bronić..
Teraz stał bokiem do mnie, wpatrując się w okno. Promienie słoneczne cieniowały jego idealne, muskularne ciało, oświetlały umięśniony, wytatuowany tors, idealna z profilu twarz była pochmurna. Jasnozielone oczy wpatrywały się ze smutkiem gdzieś daleko, idealne kształtne usta były lekko rozchylone, a po dołeczkach w policzkach nie było ani śladu.
- Harry, proszę cię.... - powiedziałam cicho wstając z krzesła i przytulając się do niego od tyłu.
- Ile ja ci już złego zrobiłem? Ja muszę być sam, bo wszystkich których kocham krzywdzę... - szepnął.
- Ale ja wierzę, że możesz się zmienić, ile już dla mnie dobrego zrobiłeś? Wiele razy mnie broniłeś, jak bardzo się dla mnie zmieniłeś? Już dawno nie byłeś naćpany...myślę że już nie zajmujesz się nie płacącymi długów... - na chwilę przerwałam. To co robił wcześniej mnie przerażało, i nie do końca wszystko układało mi się w całość.
- Jestem niebezpieczny dla ciebie. - powtórzył. Słyszałam, jak jego głos się załamuje.
- Najbardziej byś mnie skrzywdził, gdybyś ode mnie odszedł. Kocham cię, jak jeszcze nigdy nikogo nie kochałam, jesteś dla mnie cholernie ważny! - nawet nie panowałam nad sobą. Co ja powiedziałam? Znaczy, to była prawda, oczywiście ale....
Odwrócił się do mnie.
Mocno mnie przytulił, a potem nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
- Obiecuję ci, że będę nad tym panował. Już nigdy, nigdy to się nie stanie, gdy będzie chodziło o ciebie, Rose. Jesteś dla mnie najważniejsza. - powiedział wtulając się w moją szyję.
Zamknęłam oczy. Teraz czułam się jak w bajce. Ale oczywiście znów trwało to krótko: Harry miał dzisiaj swoją walkę...
- Harry? - powiedziałam cicho.
- Tak, księżniczko? - odpowiedział głębokim głosem.
- Obiecujesz, że nic ci się dzisiaj nie stanie? - spytałam.
- Postaram się, jak tylko mogę. - rzekł.
Po dwóch godzinach szłam powoli chodnikiem. Powietrze było bardzo przyjemne. Miałam krótkie, dżinsowe spodenki, biały, prześwitujący sweter i białe conversy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Znowu myślałam, tym razem nad wczorajszą nocą. Czułam się już dobrze, ból nie był już wyczuwalny, a krwawienie z wczoraj dawno ustało, ale zastanawiałam się, czy gdyby Harry był delikatniejszy, wszystko potoczyło by się inaczej...
Zadzwonił mój telefon.
- Louis? - powiedziałam sama do siebie.
Zaskoczona odebrałam, zwykle Lou dzwonił do Harry'ego, przecież byli najlepszymi przyjaciółmi...
- Halo? - spytałam zdezorientowana.
- Rose, słuchaj, gdzie jest Harry? - spytał.
- Gdzie ma być, na siłowni, o ile wiem.. - powiedziałam przygnębiona.
- Jezu, fakt, jednak głupi jestem. Jak się czujesz? - przez komórkę słyszałam westchnienie.
Lekko mnie to zaskoczyło...rozumiem, najlepsi przyjaciele...ale Harry chyba mu nie mówił o tej nocy!
- yyyyy....w jakim sensie? - spytałam zdezorientowana.
- W sensie, że dziś Hazza ma walkę! - wyjaśnił ni to śmiejąc się, ni to denerwując się Louis.
- aaaa...sory, nie mogę dzisiaj trzeźwo myśleć....jak mogę się czuć...potwornie... - powiedziałam cicho. Stres zżerał mnie od środka. Nie wiem, co zrobię, jak Harry'emu się coś stanie.
- Ja też....nikt dzisiaj nie jest zbyt radosny. Atmosfera jak w grobie, kurwa. A jak Harry? - spytał przygnębiony.
- Zmęczony, zdenerwowany i wszystko na raz. Od rana trenuje, właśnie do niego idę, i wybadam sytuację. - powiedziałam.
-Słuchaj, ale jak będzie zmęczony to weź mu zakaż trenować....jak ja go znam, będzie tam do samej walki trenować, a musi mieć siły przecież! - powiedział lekko zaniepokojony.
- Spróbuję. - odpowiedziałam denerwując się.
- Ok, to zadzwonię później. Przekaż mu, że jesteśmy wszyscy z nim, i że będziemy na walce. Pa. - pożegnał się.
Właśnie docierałam do drzwi siłowni.
Weszłam i od razu przywitał mnie Tom.
- Rose! Jak...jak się czujesz? - spytał zatroskany.
- Ciekawe ile jeszcze osób się mnie o to spyta. - zaśmiałam się sztucznie. - gorzej nie było.
- Wiem....ja też się martwię.. - powiedział idąc ze mną w stronę sali z ringiem bokserskim.
Usiadłam w kącie, i przypatrywałam się Harry'emu.
Nie zachwiał się przy żadnym uderzeniu zadanym przez jego trenera, za to sam dawał zabójcze ciosy.
Przerwali trening. Harry uśmiechnął się do mnie, i czule objął ramionami.
- Harry nie powinieneś oszczędzić trochę energii? - spytałam głaszcząc jego twarz.
- Muszę trenować. - powiedział uparcie.
- Dzwonił Louis, powiedział że wszyscy są z tobą i przyjadą na walkę, i też powiedział, żebyś przestał teraz trenować, bo musisz mieć siłę! - nie dawałam za wygraną.
- Ale... - chciał coś powiedzieć, ale nie dokończył.
- Harry, proszę. - szepnęłam.
Znowu patrzyli się na nas wszyscy na siłowni.
- Jeszcze 2 godzinki, dobrze? - spytał błagalnie.
- Nie. - odparłam krótko.
- Godzina? - błagał.
- Pół. - odpowiedziałam.
- Dobrze, czekaj na mnie. - odpowiedział idąc na ring.
W miarę szybko to zleciało.
Harry już przebrany wyszedł z szatni, i rozmawiał z kimś przez telefon.
Ruchem głowy wskazał mi, że mam iść za nim. Parking był rozległy, więc podczas drogi do samochodu mogłam spokojnie przysłuchiwać się rozmowie.
Harry ciągle powtarzał ,,Nie wiem czy to dobry pomysł" , ,,Nie jestem pewien", ,,Nie ma po co", ,,Nie umiem". Dotarliśmy do czarnego samochodu Harry nadal rozmawiając położył swoją torbę na ziemi i wolną ręką otworzył mi drzwi. Starając się zachować grację usiadłam na miejscu pasażera z przodu. Zapięłam pas. W lusterku widziałam, jak Harry wciąż ze skupioną miną o czymś dyskutuje, otwiera bagażnik, wkłada do niego torbę a następnie siada na miejscu kierowcy.
Rozmowę zakończył chyba Harry słowami ,,No nie wiem, zapytam Rose, jeśli w przeciągu pół godziny nie przyjedziemy to znaczy że się cykam." zaśmiał się.
Spojrzałam na niego wyczekująco. On ze spokojem odpalił samochód.
- Kotku, pamiętasz jak kiedyś Mike był u mnie...znaczy u nas, i mówił że napisze mi piosenkę, a ja w jego studiu będę musiał ją zaśpiewać? - spytał wyjeżdżając w skupieniu z parkingu.
- Taaaak- nadal nie rozumiałam.
- Mike chce żebyśmy do niego przyjechali, i twierdzi że jeśli coś zaśpiewam to rozluźnię się przed walką. - powiedział wręcz pytająco.
Miałam słyszeć jak śpiewa Harry? O mój bosz, mój strach przegoniła na chwilę radość.
- Powiedz, że nie chcesz jechać księżniczko! - błagał.
- Harry, dobrze wiesz że chcę żebyś śpiewał. - zaśmiałam się. - ale cię nie zmuszam, ja bym chętnie pojechała.
- No trudno, co rozkażesz. - powiedział przygnębiony.
Przebiliśmy się przez miasteczko. Na jego granicach znajdowało się studio Mike'a.
Po jakichś 15 minutach byliśmy w środku. Mike i Harry dyskutowali, a ja czasem się tylko włączałam. Harry upierał się, że nie umie śpiewać, na co Mike protestował, i tak na odwrót.
- Stary, kurde, masz zajebisty głos! - krzyknął Mike.
- Nie śpiewałem od lat! - zaprzeczył Harry.
- To może czas zacząć? - Mike nie dawał za wygraną.
- Ostatnim razem śpiewałem mając 14 lat! Od tego czasu głos mi się zmienił! Nie zapanuję nad nim, już tym bardziej nie w nowej piosence. - wycofywał się Harry.
- To zaśpiewasz na początek starą. Pamiętasz, jak napisałem dla ciebie 4 lata temu ,,Don't let me go''? - spytał Mike.
- Tak, ale wtedy miałem cieniutki głosik chłopca, a teraz? - zaśmiał się Harry.
- Teraz masz cudowny, głęboki głos, i jeszcze ta chrypa, jak u Mike'a Jagger'a! - krzyknął Mike.
- Rose, błagam broń mnie! - powiedział do mnie Harry.
- Wybacz kochanie, ale jestem po stronie Mike'a. - zaczęłam się śmiać.
- Widzisz? - krzyknął zadowolony Mike. - to co, pamiętasz słowa? - spytał.
- Pamiętam. - odburknął Harry.
Mike przystawił mu mikrofon.
- Śpiewaj z takimi emocjami, z jakimi kochasz Rose. - powiedział Mike.
Chwila...co?
Spojrzałam się na Mike'a krytycznym wzrokiem powstrzymując śmiech.
Już po chwili rozległa się muzyka.
*włącz: https://www.youtube.com/watch?v=AKolTwOyKmg i czytaj dalej jak zacznie się muzyka, wyobrażaj sobie wszystko powoli i dokładnie*
Stałam jak wryta. Nie mogłam po prostu nic! Jezu.....on był idealny! Oparłam się o ścianę, i zamknęłam oczy. To śpiewał mój chłopak.
.
.
.
.
.
.
.
Śpiewając zerknął na mnie:
,,All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be"
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak jasne mogą być
.
.
.
.
Moje nogi po prostu zmiękły...śpiewał to z takim uczuciem....był do tego po prostu stworzony!
Głębokim, niskim głosem potrafił wyciągnąć tak wysoko, a wszystko dopełniała cudowna chrypa...
Nadal mnie obserwował.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
,, Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go"
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ jestem zmęczony uczuciem samotności
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść...
Ten tekst jakby idealnie pasował do Harry'ego...
Przygryzłam dolną wargę.
To, jak cudownie mrużył oczy, gdy podciągał głos wyżej.
Żyły na szyi ukazujące się przy każdym wysokim dźwięku.
Idealne usta, wyśpiewujące cudowną piosenkę...
Niezwykły chłopak, stojący w blasku jednej lampy, pośrodku ciemnego pomieszczenia.
.
.
.
.
.
.
.
Muzyka się skończyła. Harry przestał śpiewać, a ja stałam jak wryta, wpatrując się w podchodzącego do mnie Harry'ego.
- I jak? - spytał uśmiechając się.
Rozchyliłam lekko usta, ale nadal nie mogłam powiedzieć nic.
- Ty....ty musisz śpiewać! - szepnęłam.
Zaśmiał się cicho.
Nasze oczy zaczęły się w sobie zapatrywać. Zamknęłam je i poczułam jego usta, delikatnie całujące moje.
Teraz to była bajka. Bajka przed nadciągającą wieczorem burzą. Czekała nas jeszcze walka.
Świetny rozdział!!! Świetnie to wymyśliłaś z Harrym i jego śpiewaniem♥ Do następnego♥
OdpowiedzUsuńdzięki :) <3
Usuń