Sory, że tak rzadko dodajemy rozdziały, ale niby wakacje się zaczęły, a właściwie nie ma nas w domach. Ogólnie przeżywamy małe kryzysy, ona coś tam <nie winikam> z chłopakiem, ja z przyjaciółką, i tak to się ciągnie. Ola ma problemy w domu, i nawet po za nim jak już mówiłam, natomiast moja przyjaciółka stwierdziła że za durzo czasu na skype spędzam z własną kuzynką...
Co raz więcej ludzi nas nie rozumiejących, co raz więcej się nam sprzeciwiających, co raz więcej źle oceniających...
Obiecuję, że to się zmieni :) Dzięki, że czytacie.
@JuliaMalik
Wyszłam pośpiesznie z klubu. Nie wierzyłam w to, że mogło to się dziać...nie przypuszczałam, że zawiodę się na Harry'm. Myślałam że mogę mu zaufać. Szłam wolno, płacząc, kiedy usłyszałam krzyki Harry'ego.
- Rose! Proszę cię! To nie tak! Na prawdę!
Usłyszałam, że biegnie. Moje stopy też przyspieszyły. Ściągnęłam ograniczające mnie szpilki, i biegłam na boso. Przed siebie, jak najszybciej, byle gdzie. Nie miałam ochoty rozmawiać z Harry'm. Nie miałam ochoty go w ogóle dotknąć.
Harry's pov.
To jak biegła mnie zadziwiało. Mimo, że miałem znacznie dłuższe nogi od niej, i że nie zwalniałem, a wręcz przeciwnie: przyśpieszałem, odległość między nami się nie zmniejszała.
Jej drobne ciało okazało się wytrzymałe, szybkie i zwinne. Tenis to chyba jej przeznaczenie.
Zwalniała. Ja także nie miałem już w ogóle sił. Zatrzymał bym się, ale musiałem ją dogonić.
Chwyciłem zdyszany jej smukłą talię.
- Rose, to nie tak jak myślisz! - krzyknąłem.
- Nie? A jak? - zaśmiała się gorzko ze łzami w oczach.
- Ona mnie do siebie popchnęła, chwyciła mnie tak, że nie mogłem się ruszyć, i wcisnęła się w moje usta, nie zrobiłem żadnych ruchów, i nie odwzajemniłem pocałunku, wierzysz mi? - spytałem z nadzieją w głosie odzierając jej łzę z policzka.
Rose's pov.
Złość minęła zaskakująco szybko. Kochałam Harry'ego, wierzyłam mu i ufałam...czy dobrze?
Przytulił mnie przyciskając torsem do pobliskiego drzewa.
- Jesteś jedyna w swoim rodzaju, jedyna tak piękna, jedyna tak niezwykła, a przede wszystkim jedyna dla mnie. - wychrypiał mi do ucha. Gdy trwała ta cudowna wypowiedź, jego tors wibrował, pod wpływem drżących strun głosowych.
Zdjął z szyi srebrny wisiorek z zawieszką w kształcie dwóch, splecionych ze sobą lin. Nie rozstawał się nigdy z wisiorkiem, mył się z nim, spał, a teraz go ściągał, zakładając na moją szyję.
- To małe, niepozorne coś, jest dla mnie bardzo ważne, i wiąże się z wspomnieniami z czasów, kiedy moje życie było inne, to jakby cząstka mnie. Noś to, dla mnie. - szepnął.
Chwyciłam za zawieszkę, podnosząc do góry.
Jedna lina była cienka, druga gruba. Układały się w różnych kierunkach, plątały, jednak na każdym końcu miały wzajemny supeł.
Spojrzałam na niego przez łzy.
- Kocham Cię. - szepnął.
- Ja Ciebie też.
---------------------------------------------------------------------------
Minęły trzy tygodnie. Szkoła się skończyła, i normalni nastolatkowie w naszym wieku, składaliby już podania na uczelnię.
Ale w naszej kochanej Anglii, z resztą na całym świecie wybuchła potężna afera. Ktoś robił ogromne przekręty, oszustwa, prześladowania. Nie wnikałam. W każdym razie, wszyscy w moim wieku mogli zacząć studiować dopiero za rok. Więc żeby jakoś przetrwać, absolwenci wszystkich liceów w kraju rzucili się na stanowiska pracy.
Znalazłam sobie świetną robotę: nauka gry w tenisa małe dzieci. Doszłam w końcu do porozumienia z moim dawnym trenerem. Ucieszył się, że o nim nie zapomniałam. Wciąż matka nie pozwalała mi grać, ale dla czego nie mogła bym uczyć małe dzieci? Lubiłam pracę z dziećmi, ręce nie zapomniałyby rakiety, uderzeń, zapachu kortu, który przecież tak kochałam. Poświęciłam temu całe życie, i dopiero wchodząc pod przykryty namiotem, duży kort, wdychając wilgotne, rześkie powietrze poczułam, że tak na prawdę tam jest moje miejsce.
~~
- mmmm, kręcą mnie krótkie sukienki. - rzekł głębokim głosem Harry gdy wyjmowałam jeden strój turniejowy z szafy.
Spojrzałam na niego krytycznym wzrokiem. On był taki zboczony!
- Uważaj, bo znowu ci stanie, i ja ci nie będę po raz setny pomagać! Pomóż mi lepiej idioto, za nim matka wróci! - krzyknęłam rzucając na niego ciuchy.
Wstał z łóżka, i przytulił się do mnie od tyłu.
- Kotku, dawno tego nie robiliśmy, nie uważasz? Ostatnim razem chyba zmiesiąc temu, wtedy, ten pierwszy raz. - domagał się Harry.
Westchnęłam zastanawiając się nad odpowiedzią. Żałowałam tego pierwszego razu? Nie, chyba...Przypomniał mi się ten potworny ból, górujący nad przyjemnością.
- Niezgrabnie to ujmę: loda masz codziennie, i to ci powinno wystarczyć. - wyminęłam się od tematu.
- Ale chcę czegoś więcej, księżniczko! - mruknął mi namiętnie do ucha.
- Pomóż mi, zanim do domu wróci matka! Mówiłam jej, że przyjdę tylko zabrać rzeczy, ale o twojej obecności nie wspominałam. - powiedziałam ściągając natarczywe dłonie Harry'ego z mojej talii.
- O której zaczynasz? - spytał.
- Za dwie godziny. - powiedziałam patrząc na zegarek.
-Mówiłem Ci, że mam pracę od dawna? - odrzekł siadając na łóżku.
- Tak, szkoda tylko że nie chcesz mi powiedzieć na czym polega. - fuknęłam.
- Dowiesz się wkrótce. - zaśmiał się.
- Spakuj mi te rzeczy do torby. - wskazałam na kilka ubrań i rakiety na podłodze podając torbę.
- A trochę milej? - domagał się nadal siedząc na łóżku.
Westchnęłam, i gwałtownie wpiłam się w jego usta. Przewróciłam go na łóżko. Kontynuowałam pocałunek, a zimne ręce wsunęłam pod jego spodnie i bokserki. Z jego ust wydarło się głośne jęknięcie.
- Bardzo proszę, wpakuj mi je do torby. - uśmiechnęłam się i niezbyt zgrabnie wstałam z Harry'ego.
Wyszliśmy z pokoju. Zanim zamknęłam drzwi, objęłam wzrokiem pokój. Gdy się przeprowadzaliśmy, byłam taka szczęśliwa. Bogaty, duży dom, zamieniłam na małe i skromnie urządzone mieszkanie Harry'ego. Nie żałowałam, ale nie chciałam, by moje kontakty z matką ograniczyły się do zera...
Loczek objął mnie w talii.
- Wszystko w porządku kotku? - spytał zatroskany.
Usłyszeliśmy odgłos klucza w drzwiach, i po chwili pierwszy raz od kilku tygodni, zobaczyłam moją matkę. Harry wzdrygnął się, stanął obok podnosząc torbę z moimi rzeczami. Po raz pierwszy widziałam go w sytuacji, kiedy nie wiedział co ma zrobić.
- Dź..dzień dobry, pani Smiths. - wydukał.
Podeszliśmy do niej.
Chciałam się przytulić, ale ona mnie lekko odepchnęła. W moich oczach pojawiły się łzy.
- M..mamo, dla czego nie może być jak dawniej? - spytałam.
- Nadal jesteś z nim? - spojrzała krytycznym wzrokiem na mojego chłopaka.
Kiwnęłam głową.
- On jest zły i nie bezpieczny! - kontynuowała tak, jakby Harry nie stał tuż obok.
- Nie, mamo, on się już zmienił! - zaprzeczałam.
- Kochasz mnie? - patrzyła mi prosto w oczy.
- Oczywiście, mamusiu! - rozpłakałam się.
Harry dyskretnie położył rękę na moich plecach.
- A kochasz jego? - dociekała.
Przełknęłam ślinę.
- Tak. - przyznałam się.
- W takim razie musisz wybrać między mną, a nim..
Spojrzałam się na nią cała zapłakana. Nie wybiorę między nimi, bo obu ich kocham, obu coś zawdzięczam, oboje są cenni.
- Nie będę między wami wybierać, chcę mieć was obu. - powiedziałam.
- W takim razie wynoście się. - szepnęła powstrzymując łzy.
Zatrzasnęła za nami drzwi.
Idąc do samochodu Harry'ego zaczęłam płakać jak małe dziecko.
Chłopak oparł mnie o drzwi od samochodu.
Włożył głowę w zagłębianie między moją głową a ramionami.
- Nie płacz, proszę! - mruczał mi do ucha.
Pocieszał miłymi słowami.
--------------------
W drodze do domu Hazzy patrzyłam się tępo przez okno.
- Kotku, błagam cię, nie przejmuj się. Zamieszkasz u mnie, a jak staniesz się światowej sławy tenisistką, twoja matka wróci. - zażartował starając się rozładować atmosferę.
- Harry, te żarty nie za bardzo mnie śmieszą. - odparłam przygnębiona.
Zatrzymaliśmy się na światłach. Chwycił moją rękę i przyłożył sobie do ust.
- Zawsze możesz na mnie liczyć. - wyszeptał.
Gdy dotarliśmy do jego domu miałam już mało czasu, szybko zajęłam łazienkę, związałam włosy, odświeżyłam się i przebrałam strój treningowy.
- Zawieźć Cię? - spytał stojąc w drzwiach od salonu. Nerwowo spojrzałam na zegarek.
- Matko, tak późno?! Dobrze, jakbyś mógł to będę wdzięczna kotku. - cmoknęłam go w przelocie w policzek.
Chwyciłam torbę i rakiety.
Zbiegliśmy po schodach i po chwili byliśmy w samochodzie.
Mimo, że Holmes Chapel było małym miasteczkiem, dotarcie z mieszkania Harry'ego na korty tenisowe na granicach Londynu zajęło pół godziny.
Harry zatrzymał się i wybiegł z samochodu, żeby otworzyć mi drzwi.
- Przyjadę po ciebie, nie wiem czy punktualnie się wyrobię, bo też muszę iść do roboty, ale o 19.00 postaram się być. - powiedział przytulając mnie.
- Nie trzeba, wrócę autobusem. - uśmiechęłam się.
- A potem po ciemku przez całe Holmes Chapel? - spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem.-to niebezpieczne!
- Nie uchronisz mnie przed całym światem, i rzeczywistością. - westchnęłam.
- Mogę spróbować. - uśmiechnął się.
- Wrócę sama. - cmoknęłam go w policzek i pobiegłam do drzwi mojej nowej pracy zanim zdążył zaprotestować.
-----------------
- Dzień dobry! - krzyknęłam na wejściu. W małym, przytulnym barku siedział wysoki, umięśniony mężczyzna, w średnim wieku. Mój ukochany trener. Nie widzieliśmy się prawie od 2 lat. Na jego głowie zaczęły pojawiać się siwe włosy.
- Rose! Jak dobrze Cię znowu widzieć! - krzyknął i się przytuliliśmy.
Byliśmy kiedyś bardzo blisko. Oczywiście nie w ten sposób, w jaki jestem z Harrym, ale na kortach spędzaliśmy razem po 3 godziny dziennie. Gdy moi rodzice się kłócili, a ojciec odszedł, to on mi go zastępował.
- Nie zapomniałaś, o starym trenerze! - powiedział uśmiechając się.
- Ale jakim starym, panie Willy!- zaśmiałam się.
- Nie mów mi po nazwisku, Rosie! - krzyknął oburzony.
Zawsze mówił na mnie Rosie, a ja na niego ,,pan Rob" tak było łatwiej, krócej, i mniej oficjalnie.
- Wyrosłaś! - spojrzał się na mnie, a ja się znów zaśmiałam.
- A ten przystojniak, z którym się całowałaś przy samochodzie to kto? - dociekał ze śmiechem.
- T-to mój chłopak, Harry. - zaczerwieniłam się lekko.
- Dzieciaki przychodzą za pół godziny, na razie jeśli chcesz, możesz trochę wejść na korty.
Oczy mi zabłysły. Miejsce które kochałam.
Podążyłam do drzwi prowadzących na boiska. Za mną szedł trener.
Uchyliłam drzwi. Wciągnęłam w moje nozdrza ten charakterystyczny zapach, wilgotne, zimne powietrze.
Weszłam głębiej.
Trener się zaśmiał.
- To co, starcie po latach? - zaproponował.
- Nie wiem czy dam radę! Straciłam kondycję. - wycofywałam się ze śmiechem.
- Ooo, pewnie dzięki rzeczom, które wyprawiasz nocą ze swoim chłopakiem, kondycji nie straciłaś. - zaśmiał się.
Zmroziłam go wzrokiem, a moje policzki oblał róż.
- Nie patrz się tak na mnie! Jesteście młodzi, on jest przystojny a ty piękna, dokładnie wiem, jak to jest, i w 100% was rozumiem! - nie przestawał się śmiać.
- A jak tam z rodzicami? - spytał odbijając piłkę na rakiecie podczas gdy ja się rozgrzewałam.
- Ojciec wyjechał do Polski, a matka wyrzuciła mnie z domu bo nie chciałam wybierać między nią a Harry'm. - powiedziałam z gorzkim uśmiechem na twarzy.
- Czyli po staremu... - mruknął
-------------------------
To pierwszy dzień pracy za mną. Nie żałuję tych 6 godzin tam spędzonych. Dzieciaki są fantastyczne, i już nawzajem się lubimy, a trener sprytnie poustawiał moje godziny pracy tak, żebym codziennie mogła z 2 godziny pograć.
Właśnie siedziałam w autobusie, i wjeżdżałam do Homes Chapel. Było jeszcze jasno, więc z przyjemnością wyszłam z pojazdu na świeże, ciepłe powietrze.
Szłam wolnym krokiem, myśląc nad sobą. Mam 18 lat. I już chyba wyznaczony cel w życiu. Nic nie dawało mi takiego szczęścia, jak gra w tenisa. To poczucie wolności temu towarzyszące. Mam cudownego chłopaka. Cudownego....nadopiekuńczego, i czasem nie panującego nad swoimi emocjami, ale mojego, czułego.
Rozglądając się po mieście zauważyłam czarnego lange rover'a . Ten samochód mógł należeć tylko do jednej osoby. Patrzyłam po okolicy, czy nie ma tam chłopaka, na widok którego moje serce przyśpieszało do szaleńczego tępa.
Postanowiłam wejść do siłowni, przed którym zaparkowany był samochód.
W recepcji stał wysoki, umięśniony i wytatuowany facet.
- Mogę w czymś pomóc? - spytał niskim głosem.
- Ja...umm...jest może Harry? - odpowiedziałam pytaniem.
- Styles?
- Tak. - potwierdziłam.
Wbił we mnie zaciekawiony wzrok, i poprowadził do dużej sali. Na wielu sprzętach ćwiczyło dużo ludzi, w powietrzu unosił się zapach potu i gumy. Moją uwagę przykuł duży ring bokserski na środku pomieszczenia.
Było na nim dwóch mężczyzn. Jeden z nich był bez koszulki, na odkrytej klacie widniało dużo tatuaży. Gdy podniósł rękę by się obronić, zauważyłam napis ,,Forever" no tak, to Harry. Zamiast do niego podejść, usiadłam z boku sali. Patrzyłam, jak mówi coś do drugiego mężczyzny, pokazuje mu uderzenia, jego mięśnie napinają się i kurczą, gdy przyjmuje ciosy. Zagapiłam się w niego. Fryzura podniesiona do góry. Wzrok skupiony i twardy, cierpliwie tłumaczący coś drugiej osobie. Szczupła sylwetka, krótkie, czarne szorty z pod których wystawał pasek od białych bokserek.
Kropelki potu spływające po jego ciele, dodawały mu uroku.
Nagle mnie zauważył. Na jego policzkach ukazały się dołeczki.
- Cześć piękna, co ty tu robisz? - spytał całując mnie w policzek.
- Przechodziłam, i zobaczyłam samochód. - odpowiedziałam.
Styles wytarł twarz ręcznikiem.
- Poczekasz na mnie? Kończę za pół godzinki? - spytał z uśmiechem.
- Taak, to jest twoja praca tak? Boks? - spytałam śmiejąc się.
- Tak mogę się wyładować...nie mogę walczyć, więc zostałem trenerem. - powiedział.
Zauważył mój pytający wzrok; dla czego nie może walczyć? Znaczy, ja dziękuję bogu że nie, bo nie wiem co bym zrobiła, gdyby Harry'emu się coś stało! Chwila....co ja pomyślałam? Stał się dla mnie aż tak cenny?
- Nie mogę walczyć b-boo...bo nie mieszczę się w mojej kategorii wiekowej. - wiedziałam, że się wykręcał od podania prawdziwej odpowiedzi.
Sama się domyśliłam. Gdyby Harry podczas walki wpadł w tą swoją furię, dosłownie zabił by przeciwnika...
- A śpiewanie? - spytałam zawiedziona, nie drążąc dalej ciężkiego tematu.
- Śpiewania...marna szansa na powodzenie. Z chłopakami pójdziemy do tego x-factora, ale to tylko dla tego żebyś zaczęła trenować. - uśmiechnął się.
Sięgnął butelkę z wodą i odchylił głowę w tył by się napić. Miał zamknięte oczy. Widziałam miarowe poruszanie się jego gardła przy przełykaniu.
- To co, Rose, wejdziesz na ring? - spytał klękając przy mnie.
- Jaa.... - próbowałam się wymigać.
Zdjął moją bluzę tak, że zostałam w samym obcisłym, czarnym podkoszulku.
Podniósł moją nogę, ściągnął buty i skarpetki, złośliwie mnie przy tym łaskocząc. Sięgnął z mojej torby gumkę i związał moje włosy.
Wziął mnie na ręce i pomógł wejść na ring.
Stojąc na podwyższeniu myślałam sobie, ile walk musiało się tu odbyć. Nieśmiało stąpałam po macie.
Harry zaśmiał się i przytulił mnie od tyłu.
- Kocham Cię. - szepnął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się i wplotłam dłoń w jego loki.
Nagle loczek podniósł mnie u położył na macie.
Zaczął się śmiać, i okrakiem na mnie usiadł.
- Jesteś za ciężki! - stęknęłam śmiejąc się.
Już chciałam go odepchnąć, ale mocno przytrzymał moje nadgarstki.
Zaczął delikatnie obcałowywać moją szyję. Chciałam się uwolnić od tego uścisku, i być na górze. Jednak moja siła była z 5 razy mniejsza niż Harry'ego. Ale od czego faceci mają czuły punkt?
Uśmiechnęłam się, i lekko podniosłam biodra. Harry okrakiem siedział akurat na mojej kości miednicowej. Gdy to zrobiłam położył się na ziemi, i jęczał śmiejąc się.
- Za co to? - spytał w przerwach między jęknięciem.
Teraz to ja byłam na górze.
- oooo! Lubię kobiety, które chcą górować! - wymruczał. Jego ręce dyskretnie powędrowały na mój dekolt. Zaczęliśmy ze sobą walczyć, oczywiście się śmiejąc.
Zatraceni w sobie, zapomnieliśmy że byliśmy na środku sali przepełnionej ludźmi.
Tom's pov <facet z recepcji xd>
Gdy ta dziewczyna zapytała o Harry'ego już byłem nieźle zdziwiony. Przede wszystkim jej wyglądem. Harry chadzał z dziewczynami mającymi trochę ciałka, ubierającymi obcisłe wdzianka, z dużą ilością makijażu, ta natomiast była bardzo drobna, chudziutka, ubrana w zwykłą szarą bluzę i czarne spodnie.
Była śliczna, ale nie w stylu Harry'ego. Moje zdziwienie, z resztą jak i wszystkich pogłębiło się, gdy śmiali się razem i wygłupiali na ringu. Musiała być wyjątkowa. Musiała być dla niego ważna.
Rose's pov.
- Za chwilę skończę, poczekaj. - polecił Harry nadal roześmiany, wracając na ring.
Usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Po chwili przysiadł się do mnie facet którego pytałam o Styles'a.
- Jestem Tom. - podał mi rękę.
- Rose. - odpowiedziałam czyniąc ten sam gest.
- Ty jesteś dziewczyną Harry'ego? - spytał.
- Tak. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Harry nigdy nie cieszył się tak na widok żadnej dziewczyny. Nawet w ogóle nie przyprowadzał tu dziewczyny. Nigdy dla nikogo nie jest delikatny, czuły. Nigdy nie widziałem w jego oczach miłości i szczęścia, a znam go od dawna. Musisz być niezwykła, i bardzo dla niego ważna. - powiedział.
Jego słowa brzmiały w mojej głowie jeszcze długo, gdy patrzyłam na skoncentrowanego na uderzeniach Harry'ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz